Odsunięcie podejrzeń o współpracy z komunistyczną bezpieką może ułatwić wybór Andreja Babisza na premiera Czech - mówi PAP historyk i politolog dr Paweł Ukielski z Instytutu Studiów Politycznych PAN. W jego ocenie, umożliwi to nowelizacja dotycząca słowackiego IPN.
PAP: W październiku br. w Czechach odbędą się wybory parlamentarne. Andrej Babisz jest liderem centroprawicowego ruchu ANO, który prowadzi w sondażach popularności. Jednak od dłuższego czasu Babisz prowadzi batalię sądową ze słowackim IPN-em o oczyszczenie go z zarzutu, że współpracował z tajnymi służbami komunistycznej Czechosłowacji.
Paweł Ukielski: To jest bardzo interesująca sprawa, ponieważ trafiła ona - mimo korzystnych dla Babisza orzeczeń słowackich sądów - aż do tamtejszego Trybunału Konstytucyjnego. Tymczasem w ostatnim czasie na Słowacji posłowie koalicji rządowej złożyli projekt nowelizacji ustawy "o pamięci narodu". W niej zawierają się przepisy dotyczące m.in. funkcjonowania UPN, czyli odpowiednika polskiego IPN oraz udostępniania archiwów po byłych służbach specjalnych Czechosłowacji, tzw. StB (z czech. Statni bezpecnost). I propozycje zawarte w tym projekcie - dość kuriozalne - zakładają osłabienie roli prezesa na rzecz nowej, dziewięcioosobowej Rady Wykonawczej. Moim zdaniem ta nowelizacja ma m.in. ułatwić ostateczne odsunięcie zarzutów UPN dotyczących agenturalnej przeszłości Babisza.
PAP: Czym podyktowana jest zmiana tej ustawy?
Paweł Ukielski: W uzasadnieniu do tego projektu wskazuje się na potrzebę "zdemokratyzowania" UPN, argumentując przy tym, że cała władza w tej instytucji nie powinna być w rękach jednej osoby. W praktyce oznacza to odsunięcie od kierowania UPN obecnego prezesa Ondreja Krajniaka, którego kadencja kończy się dopiero za około dwa lata. Projekt noweli przewiduje zaś, że jej przepisy wejdą w życie 15 października br. Wraz z jej wejściem w życie dotychczasowy prezes traci stanowisko, a nowo wybrany będzie miał znacznie ograniczone kompetencje.
Paweł Ukielski: W ostatnim czasie na Słowacji posłowie koalicji rządowej złożyli projekt nowelizacji ustawy "o pamięci narodu". W niej zawierają się przepisy dotyczące m.in. funkcjonowania UPN, czyli odpowiednika polskiego IPN (...) I propozycje zawarte w tym projekcie - dość kuriozalne - zakładają osłabienie roli prezesa na rzecz nowej, dziewięcioosobowej Rady Wykonawczej. Moim zdaniem ta nowelizacja ma m.in. ułatwić ostateczne odsunięcie zarzutów UPN dotyczących agenturalnej przeszłości A. Babisza.
A należy przypomnieć, że w UPN Krajniak kontynuuje dzieło twórcy tej instytucji Jana Langosza, zwłaszcza w obszarze przywracania pamięci o zbrodniach komunistycznych i zadośćuczynienia jej ofiarom. Przed kadencją Krajniaka, czyli przed 2013 r., UPN bardziej zajmował się "wybielaniem" a nawet gloryfikacją państwa słowackiego z okresu drugiej wojny światowej. Obecny szef UPN zdecydowanie to zmienił i dobrze w tym zakresie współpracuje m.in. z polskim Instytutem Pamięci Narodowej. Dodatkowo w ubiegłym roku UPN został przyjęty do Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia, która zajmuje się m.in. upamiętnianiem zbrodni komunizmu na poziomie ogólnoeuropejskim. UPN pod kierownictwem Krajniaka bez wątpienia wzmocnił swoją pozycję międzynarodową.
PAP: Skąd bierze się niechęć do polityki historycznej, którą zaproponował Krajniak?
Paweł Ukielski: Jednoznacznie negatywne podejście do komunizmu, które on prezentuje, nie jest na Słowacji tak popularne jak w Polsce, co oznacza, że UPN nie ma tak szerokiego wsparcia politycznego i społecznego jak nasz IPN. Poza tym krytykę części ugrupowań politycznych budziła zmiana linii w sprawie oceny Republiki Słowackiej z czasu II wojny światowej.
Przeciwko UPN toczą się ponadto procesy wytoczone przez ludzi, którzy poczuli się pomówieni ujawnieniem dokumentów świadczących o ich współpracy z komunistycznymi służbami. Dziś w słowackich sądach toczą się procesy, niekiedy o wysokie odszkodowania. To o tyle absurdalne, że w większości przypadków historycy czescy i słowaccy nie mają wątpliwości co do wartości dokumentów dotyczących czyjejś współpracy. To po pierwsze. A po drugie, i nawet ważniejsze, ustawa nakazuje tam udostępnianie dokumentów na takich samych zasadach jak w Polsce. Chodzi o to, że nie można mieć pretensji do UPN podobnie jak do IPN za to, że dysponuje archiwaliami, które mogą sprawdzać historycy lub dziennikarze w sposób, który wprost nakazuje im ustawa.
Pamięta pan doskonale dyskusję wokół sprawy ujawnienia przez IPN słynnej teczki TW "Bolek". Przeciwnicy jej ujawnienia nawoływali by IPN wstrzymał się z tym przynajmniej do czasu uzyskania opinii grafologów, choć byłoby to sprzeczne z ustawą, nakazującą udostępniać dokumenty wytworzone przez bezpiekę, a nie sprawdzać je grafologicznie czy w jakikolwiek inny sposób. I na Słowacji jest podobnie - ustawa wprost mówi o tym, że dokumenty wytworzone przez komunistyczną bezpiekę podlegają udostępnianiu. Dlatego skargi wobec UPN, które formułują domniemani agenci StB, którzy czują się pomówieni, są bezpodstawne, bo to przecież nie UPN wciągał ich do rejestru.
PAP: Czy to dotyczy Andreja Babisza?
Paweł Ukielski: Spór sądowy UPN z Babiszem, który do niedawna w Czechach pełnił funkcję wicepremiera i ministra finansów, jest jednym z najciekawszych. To jeden z najbogatszych mieszkańców Republiki Czeskiej, właściciel holdingu, którego sami Czesi określają mianem oligarchy. Wiele kontrowersji wzbudził tym, że swego czasu przejął imperium medialne; posiada m.in. dwa największe w kraju tytuły prasowe. Ponieważ jednak jest Słowakiem to właśnie w archiwach w Bratysławie odnaleziono dokumenty o jego agenturalnej przeszłości.
Z archiwów UPN wynika, że Babisz współpracował z StB na początku lat 80. jako agent o pseudonimie Buresz. Dlatego też i Babisz zdecydował się na wejście na ścieżkę sporu sądowego ze słowackim UPN. Historycy, którzy sprawdzali jego dokumentację nie mieli jednak wątpliwości, że Babisz współpracował.
PAP: Innego zdania były jednak słowackie sądy, który uznały zaprzeczenia Babisza. "Z dowodów wynika, że Babisz nie działał aktywnie jako świadomy tajny współpracownik StB. Jego ewidencjonowanie jako agenta jest sprzeczne ze stanem faktycznym" - oświadczył przewodniczący składu orzekającego sądu krajowego w czerwcu 2015 r.
Paweł Ukielski: Babisz przedstawił sądom m.in. oświadczenia byłych esbeków, którzy stwierdzili, że on nigdy nie współpracował jako agent StB. I rozstrzygając ten spór sądy w pierwszej i drugiej instancji dały większą wiarę tym zeznaniom niż samym dokumentom. To więcej niż zdumiewające.
Oczywiście wyroki sądów należy respektować, a wyroki prawomocne pozostają w sensie formalno-prawnym niepodważalne, natomiast to nie znaczy, że orzeczenia sądów nie podlegają krytyce. Z punktu widzenia historyka te wyroki są zaprzeczeniem wszystkiego tego, co wiemy o wartości dokumentacji aparatu bezpieczeństwa w komunistycznych reżimach. Trudno pogodzić się z tym, że dzisiejsze oświadczenia esbeków, którzy są zainteresowani określonym rozstrzygnięciem danej sprawy, są dla sądu ważniejsze niż oficjalne państwowe dokumenty z lat 80.
PAP: W lutym br. Sąd Najwyższy podtrzymał jednak orzeczenie sądów niższej instancji, że Babisz nie współpracował z StB.
Paweł Ukielski: To prawda, choć UPN zawnioskował o apelację do Trybunału Konstytucyjnego, który ma zbadać, czy nie doszło do ewentualnych naruszeń prawnych przy orzeczeniu Sąd Najwyższego. Chodzi m.in. o to, że byli ebsecy w czasie składania swoich zeznań dotyczących Babisza nie zostali zwolnieni z zachowania tajemnicy służbowej. Trybunał przyjął do rozpatrzenia skargę UPN w kwietniu uznając tym samym, że są uzasadnione powody do jej złożenia. I teraz jeśli sąd konstytucyjny przychyli się do wniosku UPN cała sprawa trafi z powrotem do rozpatrzenia do sądów niższej instancji.
Paweł Ukielski: Dlaczego ta sprawa jest ważna w Polsce? To jest niezwykle istotne, by przyglądać się, jak Czesi czy Słowacy, czy inne narody naszego regionu rozliczają się z przeszłością i jak w ogóle radzą sobie z pamięcią o czasach komunizmu. Polska i jej IPN uchodzą za wzór postępowania dla innych krajów, w tym dla UPN, który jest jednak od polskiego Instytutu dużo mniejszy. Ale najważniejszym elementem tej sprawy jest jednak scena polityczna w Czechach, które dla Polski są jednym z najważniejszych partnerów wyszehradzkich, także w Unii Europejskiej.
Problem polega tylko na tym, że postępowanie trybunału w tego rodzaju sprawach trwa tam około roku, tymczasem projekt nowelizacji o UPN pozwoli Radzie Wykonawczej tej instytucji wycofać sprawę z Trybunału. Wówczas droga do prawomocnego uznania, że Babisz nie był tajnym współpracownikiem staje się otwarta. To jest o tyle ważne, że tydzień po zmianie ustawy dotyczącej UPN w Czechach dojdzie do wyborów parlamentarnych, a Babisz będzie miał szansę zostać szefem czeskiego rządu.
PAP: Dlaczego ta sprawa jest ważna w Polsce?
Paweł Ukielski: To jest niezwykle istotne, by przyglądać się, jak Czesi czy Słowacy, czy inne narody naszego regionu rozliczają się z przeszłością i jak w ogóle radzą sobie z pamięcią o czasach komunizmu. Polska i jej IPN uchodzą za wzór postępowania dla innych krajów, w tym dla UPN, który jest jednak od polskiego Instytutu dużo mniejszy. Na marginesie dodam, że UPN współpracując np. z Platformą Europejską Pamięci i Sumienia udostępniał dokumenty dotyczące polskich obywateli, którzy zostali zabici podczas próby przekroczenia granicy czechosłowacko-austriackiej. W sprawie tych zabójstw prokuratorzy IPN w Krakowie prowadzą śledztwo.
Ale najważniejszym elementem tej sprawy jest jednak scena polityczna w Czechach, które dla Polski są jednym z najważniejszych partnerów wyszehradzkich, także w Unii Europejskiej. I mimo że Babisz został zdymisjonowany z funkcji wicepremiera, to jednak jego partia ANO, czyli Akcja Niezadowolonych Obywateli, ma dużą przewagę w sondażach nad innymi partiami. Bardzo zatem jest prawdopodobne, że to właśnie Babisz wygra jesienią wybory parlamentarne.
Proszę zatem zwrócić uwagę na tę dziwną koincydencję polegającą na tym, że 15 października szef UPN ma zostać odsunięty od władzy, a tydzień później odbędą się czeskie wybory. Oczywiście stan prawny w Czechach pozwala na objęcie funkcji publicznych osobom, które współpracowały z bezpieką (nowelizacja umożliwiająca to została wprowadzona w 2014 roku, zatem wtedy, gdy Babisz miał objąć stanowisko wicepremiera), ale jednak pozbycie się tego problemu przez Babisza ułatwi mu drogę do zwycięstwa.
Tymczasem warto pamiętać, że z polskiego punktu widzenia Babisz jest postacią kontrowersyjną, bo jeszcze jako biznesmen nieraz wchodził w konflikt z polskimi podmiotami gospodarczymi. Tutaj najsłynniejszą sprawą była prywatyzacja Unipetrolu, podczas której Babisz wszedł w spór sądowy z PKN Orlen, z którym konkurował w tej sprawie. Ostatecznie tę walkę przegrał - wszystkie jego skargi zostały oddalone. Przez wiele lat media do niego należące prowadziły też czarny PR wobec polskiej żywności, z którą konkurował jego holding Agrofert. Jednak należy też zauważyć, że w ostatnich latach sytuacja się uspokoiła, co może świadczyć, że Babisz jako polityk bierze pod uwagę potrzebę bliższej współpracy z Polską oraz taktyczne sojusze w pewnych sprawach.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ itm/
Dr Paweł Ukielski jest historykiem i politologiem, współtwórcą i wicedyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego. W latach 2014-2016 był wiceprezesem IPN, odpowiadającym w nim m.in. za popularyzację polskiej historii za granicą. Adiunkt w Zakładzie Europy Środkowo-Wschodniej Instytutu Studiów Politycznych PAN. Wykładowca Collegium Civitas. Od 2011 r. członek Rady Wykonawczej Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia. Naukowo zajmuje się przemianami w Europie Środkowej po 1989 r., środkowoeuropejską współpracą regionalną, podziałem Czechosłowacji i relacjami czesko-słowackimi oraz polityką historyczną.