100 lat temu, 4 lipca 1919 r., urodził się Jan Strzelecki – jeden z wybitniejszych powojennych socjologów polskich. Był zadeklarowanym socjalistą, ale jednocześnie większość swojego życia naukowego poświęcił na demaskowanie zakłamania systemu komunistycznej władzy. Kiedy tylko było to możliwe, w jej obalanie włączał się również czynnie.
Gdy wziąć do ręki monografię Komitetu Obrony Robotników, „Czas KOR-u” autorstwa prof. Andrzeja Friszke i choćby spojrzeć na indeks osobowy, łatwo zauważyć, że nazwisko Strzeleckiego pojawia się tam aż kilkanaście razy. On sam do KOR-u nie należał – miał co prawda spore doświadczenia konspiracyjne, ale nabywał je jako dwudziestolatek, w czasach KOR-u był już zaś mężczyzną pod sześćdziesiątkę. Wiek nie był chyba jednak największym problemem. Jan Strzelecki po prostu zdawał sobie sprawę, że więcej zdziała jako naukowiec i nauczyciel niż spiskujący aktywista. Zresztą tak do końca tego spiskowania nie uniknął. Nie należał do KOR-u, uczestniczył jednak w niezliczonych akcjach Komitetu, swoim nazwiskiem sygnował też niektóre listy protestacyjne do władz. Nieco później współtworzył także „Solidarność”.
Idealista na barykadzie
Jan Strzelecki urodził się w 1919 r. w Warszawie, tu także rozpoczął swoją edukację. Nie znamy szczegółów jego wczesnej młodości. Znał Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i zapewne przyjaźnił się z nim – jako nastolatek rozpoczął bowiem współpracę z pismem „Orka na Ugorze”, w którym ten ostatni był kierownikiem literackim. O bliskiej znajomości z przyszłym autorem „Innego świata” może świadczyć również to, że niemal natychmiast po wybuchu II wojny światowej i upadku Warszawy, już w listopadzie 1939 r., wraz z nim znalazł się w jednej z pierwszych konspiracyjnych organizacji niepodległościowych: PLAN-ie, czyli Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej. Nawiasem mówiąc, to tam właśnie swoje pierwsze konspiracyjne kroki stawiali przyszli bohaterowie „Kamieni na szaniec”: Tadeusz Zawadzki „Zośka”, Jan Bytnar „Rudy” i Aleksy Dawidowski „Alek”. Nazwy tej organizacji nie należy odczytywać z dzisiejszej perspektywy, kiedy słowa Polska Ludowa nasuwają jednoznacznie złe skojarzenia. PLAN tworzyli młodzi ludzie o istotnie socjalistycznych przekonaniach, ale zdecydowanie w duchu PPS-owskim, a słowo „ludowa” znaczyło dla nich tyle, ile „powszechna”.
Konspiracja w PLAN-ie nie trwała jednak długo. Młodzi spiskowcy – zupełnie przecież bez doświadczenia – nie docenili mechanicznej precyzji gestapo i po kilku miesiącach aktywności, zimą 1940 r., zostali przez okupanta całkowicie rozbici. Strzeleckiemu udało się uniknąć aresztowania. Został członkiem PPS-WRN, a głównym polem jego konspiracyjnej działalności było redagowanie pism „Płomienie” oraz „Młodzież Socjalistyczna”. Jak dotąd nie musiał walczyć z bronią w ręku. Sytuacja ta zmieniła się jednak 1 sierpnia 1944 r., po wybuchu Powstania Warszawskiego. Do bezpośredniej walki włączył się na Żoliborzu jako żołnierz IV batalionu OW PPS im. Jarosława Dąbrowskiego. Dwukrotnie ranny podczas walk zakończył służbę z Krzyżem Walecznych na piersi.
Socjalizm humanistyczny
Przed wojną Strzelecki rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, ale po pięciu latach bardziej niż prawo zaczęły pociągać go socjologia i politologia. O tym, że w ciągu tych lat bardzo już dojrzał intelektualnie i okrzepł jako teoretyk, doskonale świadczy opublikowany w 1946 r. manifest „O socjalizmie humanistycznym” – bardzo antykomunistyczny w swej wymowie, lecz jednocześnie zredagowany tak sprawnie, by wywołać żywiołową dyskusję, ale też tak, by jego autor uniknął ingerencji władz.
Po latach Jan Józef Lipski napisał o Strzeleckim, że „po narzuceniu stalinowskiej ortodoksji zamilkł”, ale to nie do końca prawda. Istotnie po 1948 r. zrozumiał, że stalinowskiej władzy nie da się zreformować. Jako socjolog zrozumiał jednak również, że taka intensywność i wszechobecność władzy, jaka zapanowała w ciągu pierwszych ośmiu lat po wojnie, nie może trwać w nieskończoność. W tymże 1948 r. został członkiem PZPR. Nie znamy jego motywacji. Możliwe, że do partii wstąpił, by ukończyć studia socjologiczne, co istotnie nastąpiło już rok później, ale nie jest wykluczone, iż – jak wielu z tego zmęczonego wojną pokolenia – szczerze wierzył w możliwość dokonania czegoś dobrego w ramach systemu.
Pewności nie mamy, profesor nie pozostawił bowiem osobistych wspomnień w tej kwestii. Z pewnością jednak po śmierci Stalina w 1953 r. przeważyła ta druga opcja. Strzelecki z pewnością rozumiał, że wraz ze Stalinem kończy się stalinizm, a to otwiera potencjalnie drogę do „socjalizmu humanistycznego”. Nie był w tym zresztą osamotniony. Już w 1955 r. kilkudziesięciu intelektualistów i twórców, wśród nich m.in. Leszek Kołakowski, Jan Józef Lipski, Andrzej Munk, Karol Modzelewski, Melchior Wańkowicz czy Paweł Jasienica, stworzyło tzw. Klub Krzywego Koła – rodzaj interdyscyplinarnej płaszczyzny wymiany myśli, mającej na celu właśnie zreformowanie dotychczasowego układu politycznego. KKK nie był bytem opozycyjnym w sensie politycznym, jednak krytyczny stosunek do władz, wsparty potężnymi intelektami, mógł stanowić realną siłę przy zmianach systemu. Strzelecki prowadził w nim zaś bardzo ważną działkę – badań społecznych.
Po zawieszeniu działalności KKK w 1962 r. Strzelecki skupił się na pewien czas na działalności naukowej. Wtedy właśnie zrobił wreszcie spóźniony nieco doktorat, wtedy też ukazała się jego pierwsza głośna książka „Niepokoje amerykańskie”, wiele mówiąca nie tylko o przenikliwości badawczej autora, lecz także umiejętności poruszania się w przaśnej intelektualnie rzeczywistości PRL. Pisał w ten sposób, by jednocześnie uśpić czujność cenzorów krytyką amerykańskiego konsumpcjonizmu, wykazując również, że zaspokojenie owych konsumpcyjnych potrzeb stwarza potencjalnie znacznie większe możliwości rozwoju jednostki w społeczeństwie, a wraz z tym rozwoju samego społeczeństwa – nawet jeśli większa część tej społeczności żadnym rozwojem nie będzie zainteresowana.
„Niepokoje amerykańskie”, a także wydane pięć lat później „Kontynuacje” – wybór jego krótszych form – oraz „Próby świadectwa” (1971), oparta na własnych doświadczeniach próba zrozumienia mentalności pokolenia, które przeżyło wojnę, zapewniły Strzeleckiemu uznanie w świecie nauki. Nie tylko zresztą nauki – jego książki były bowiem autentycznie czytane, co z kolei ustawiło go na pozycji autorytetu. Ten zaś bardzo mu się wkrótce przydał w celach praktycznych. Już w połowie lat siedemdziesiątych Strzelecki zaangażował się bowiem otwarcie w działania pierwszej poważnej peerelowskiej opozycji, Komitetu Obrony Robotników.
Wiedza niezależna
W 1977 r. powstał finansowany przez KOR tzw. Uniwersytet Latający, czyli cykle organizowanych niezależnie od państwa wykładów. Jak wspominał Jan Józef Lipski:
„To były narodziny uniwersytetu latającego. Nazwa nie była nowa, przeciwnie, nawiązywała do tradycji przełomu XIX i XX wieku, do dziejów warszawskiej inteligencji lewicowej, która stworzyła wówczas instytucję bez precedensu na świecie: latami działający Uniwersytet Latający w Warszawie, tak nazywany, gdyż nie miał stałych lokali, przenosi się z miejsca na miejsce, by ukrywać się przed rosyjską tajną policją Ochraną”.
Choć akurat nazwę dość szybko zmieniono na Towarzystwo Kursów Naukowych, metoda działania pozostała taka sama. „Biuletyn Informacyjny KOR” pisał o nich następująco:
„O wolność nauki. Grupa ludzi nauki podjęła w listopadzie br. inicjatywę zorganizowania cyklu wykładów poza oficjalnymi instytucjami naukowymi. Wykłady […] obejmują problematykę fałszowaną lub pomijaną na zajęciach uniwersyteckich. Spotkania odbywają się w prywatnych mieszkaniach w Warszawie i innych miastach uniwersyteckich. Oto planowane cykle wykładów: Z dziejów Polski Ludowej – Adam Michnik, Z historii gospodarczej i historii myśli ekonomicznej – Tadeusz Kowalik, Współczesne ideologie polityczne – Jerzy Jedlicki, Przegląd wielkich dyskusji trzydziestolecia powojennego – Jan Strzelecki […]”.
Dalej w artykule następował istny festiwal nazwisk najwybitniejszych opozycyjnych intelektualistów. TKN działało do ogłoszenia stanu wojennego, ale nie bez przeszkód – namierzane przez bezpiekę, a często zakłócane przez członków Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, przetrwało do 13 grudnia 1981 r. Dłużej nie mogło, bo tamtego dnia spora część wykładowców została internowana. W tym Strzelecki, który jak większość dał się ponieść festiwalowi „Solidarności”.
„24 sierpnia wieczorem przyjechała z Warszawy do stoczni dziennikarka radiowa Janina Jankowska, w towarzystwie prof. prawa Jerzego Stembrowicza, dr. Jana Strzeleckiego i dziennikarza Kazimierza Dziewanowskiego. Wszyscy trzej byli związani z Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość. Nie zostali kooptowani formalnie do komisji, ale służyli radą i pomocą” – pisał Andrzej Friszke, mając na myśli Komisję Ekspertów przy Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w przełomowym 1980 r.
Od tamtego momentu Strzelecki pozostał doradcą „Solidarności”, a z jego pomocy korzystano i często, i chętnie. Jego postawa nie była dla władz zaskoczeniem. Jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych wydalono go z PZPR – co zapewne nie stanowiło poważniejszego zmartwienia. Nieco większym było jednak internowanie go 13 grudnia 1981 r. i osadzenie w więzieniu na warszawskiej Białołęce.
Niewyjaśniona śmierć
Jest bardzo znamienne, że Strzeleckiemu udało się uzyskać habilitację dopiero w 1987 r., a więc w momencie, gdy dobiegał już siedemdziesiątki. Inna rzecz, że publikował niewiele, w dużym stopniu pochłonięty działalnością społeczną – był bowiem rzadkim modelem socjologa zarówno w teorii, jak i praktyce; nie zadowalał się badaniem procesów społecznych, chciał również na nie wpływać. Tym bardziej zaskakujące wydaje się, że swoją bodaj najważniejszą pracę napisał w roku 1980 – największego zaangażowania politycznego. Mowa tu o książce „Socjalizmu model liryczny: założenia o rzeczywistości w mowie publicznej 1975–1979” – pozycji zupełnie unikalnej. Wybitny socjolog prof. Jerzy Szacki pisał o niej:
„Jest to książka niezwykła. Nie tylko dlatego, że wszystko cokolwiek wyszło spod pióra tego autora, posiada walory, które w polskiej humanistyce nie są, niestety, częste: przenikliwość, treściowość, precyzję i elegancję wywodu. Jest to książka niezwykła również ze względu na swój temat i swoją metodę. Tematem tej książki jest mowa publiczna tzw. realnego socjalizmu, a więc na pozór temat zgoła nieciekawy. Najchętniej zamyka się oczy i zatyka uszy, nie domyślając się nawet, że można ją uczynić przedmiotem dociekliwości, która będzie w stanie odczytać z frazesów zaszyfrowany w nich światopogląd […] O tym, że były to głupstwa, wiedzą od dawna wszyscy, łącznie z ich autorami. W krajach realnego socjalizmu nie potrzeba na ogół więcej niż dziesięciu lat, aby poszczególne formuły z prawdziwych stały się fałszywe i odwrotnie. Strzelecki szuka struktur głębszych, które nie zmieniają się tak szybko, szuka założeń, którym podporządkowana jest całość dyskursu”.
Niezwykłe jest również to, że książka ta powstawała w momencie, gdy rzeczywistość społeczna zmieniała się niemal z dnia na dzień. Po swoich solidarnościowych doświadczeniach Strzelecki uznał za stosowne dopisać do jej pierwotnej wersji następujące słowa:
„Zdarzenia te wywołały pęknięcie monopolu władzy, ukazały skutki jej długotrwałego panowania; wyniosły na zmienioną scenę życia publicznego inny rodzaj dyskursu, kształtowany przez świadomość otwartą na sprawy i problemy, które w tamtym dyskursie oddano milczeniu. Pojawienie się niezależnego aktora zmieniło również dyskurs władzy”.
Socjolog miał czas, by słowa te dopisać, książka bowiem nie miała szans ukazać się we wczesnych latach osiemdziesiątych, w cieniu stanu wojennego. Do księgarń trafiła w roku 1989. Ale w tamtym momencie Jan Strzelecki już nie żył. 30 czerwca 1988 r. przypadkowy wędkarz znalazł ciało starszego mężczyzny ze zmasakrowaną głową na Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie. Skazano winnych. To 19-letni wówczas Marek M. i pięć lat starszy Krzysztof Ch. Nie chcieli zabić – napadli jak zwykle dla zysku. Dlaczego więc Strzelecki zginął? „Tak wyszło” – wyjaśnił reporterom tygodnika „Wprost” pierwszy z nich. Do dziś jednak sprawa wzbudza kontrowersje i pytania, czy nie było to jednak zabójstwo o charakterze politycznym. Zapewne pozostaną one już bez odpowiedzi.
Na podstawie:
A.Friszke, „Rewolucja Solidarności”, Kraków 2014
A.Friszke, „Czas KOR-u”, Kraków 2011
J. J. Lipski, „KOR”, Londyn 1983
J. Strzelecki, „Socjalizmu model liryczny: założenia o rzeczywistości w mowie publicznej 1975–1979”, Warszawa 1989
Wojciech Wysocki (PAP)
wjk / skp /