70 lat temu, 18 stycznia, oddziały Armii Czerwonej wyparły z Krakowa okupantów niemieckich, którzy rzekomo zamierzali wysadzić miasto w powietrze. W ocenie historyków była to akcja szybka, dość intensywna, ale bez większych strat ludnościowych i zniszczeń w mieście.
Działania 1. Frontu Ukraińskiego w Krakowie i okolicach trwały osiem dni - od 16 do 23 stycznia - i były częścią operacji wiślańsko-odrzańskiej, w wyniku której Armia Czerwona miała uchwycić przyczółki na Odrze. Wojska frontu dowodzonego przez marszałka Iwana Koniewa, miały przy tym zdobyć Górnośląski Okręg Przemysłowy - ważny dla Niemiec, ponieważ ośrodki przemysłowe położone w głębi kraju zostały zniszczone wskutek bombardowań aliantów. Kraków miał też znaczenie militarne - był miastem ufortyfikowanym i gdyby pozostał w rękach niemieckich, oddziały Wehrmachtu mogłyby stąd wyprowadzić kontratak na skrzydło wojsk sowieckich atakujących Górny Śląsk.
Jak mówił PAP historyk wojskowości, członek Polskiego Towarzystwa Historycznego, dr Piotr Sadowski, Kraków był podobnie jak inne okupowane miasta, od lata 1944 r. przygotowywany przez Niemców do obrony. Siłami tysięcy przymusowych robotników zbudowano fortyfikacje polowe, opierając ich zewnętrzny pierścień o forty austro-węgierskiej Twierdzy Kraków, zaminowano mosty i ważne obiekty infrastruktury, m.in. instalacje kolejowe, gazownię i elektrownię w celu zniszczenia ich, gdyby zaszła potrzeba opuszczenia miasta. W centrum Krakowa Niemcy wykonali szereg przeszkód przeciwpancernych w postaci betonowych słupów, które były przewracane za pomocą ładunku wybuchowego i w ten sposób blokowały ulice, uniemożliwiając ruch czołgów nieprzyjaciela.
W PRL-u komunistyczna propaganda wykreowała mit, zgodnie z którym Niemcy zaminowali całe miasto, aby je zniszczyć. Podsycano legendę, że ładunki te miały być odpalone z centrali znajdującej się w forcie Pasternik, a marsz. Koniew w taki sposób zaplanował operację, aby ten niecny zamiar uniemożliwić. Polacy mieli w ten sposób uwierzyć, że Armia Czerwona wyzwoliła i w ten sposób uratowała od zagłady bogaty w zabytki i - w przeciwieństwie do Warszawy - niezniszczony Kraków.
Po stronie sowieckiej walczyły o Kraków dwie armie 1. Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa: 59. Armia gen. Iwana Korownikowa (miała w swym składzie 4. Korpus Pancerny Gwardii, tj. trzy brygady pancerne i jedną zmotoryzowaną) oraz 60. Armia gen. Pawła Kuroczkina, wsparta jedną brygadą pancerną. Nacierały one na Kraków od północnego zachodu i ze wschodu. Od południowego wschodu zbliżała się do Krakowa 38. Armia gen. Kiryłła Moskalenki, posiadająca dwie brygady pancerne, wchodząca w skład 4. Frontu Ukraińskiego gen. Iwana Pietrowa. Po stronie niemieckiej walczyły w tym rejonie jednostki 17. Armii gen. Friedricha Schulza, jednego ze związków Grupy Armii „A" dowodzonej przez gen. Josefa Harpe (którego 18 stycznia zastąpił gen. Ferdinand Schoerner).
Ofensywa Armii Czerwonej z przyczółka baranowskiego rozpoczęła się 12 stycznia 1945 r., zaś sam atak na Kraków zapoczątkował rozkaz marsz. Koniewa z 16 stycznia 1945 r. W tym dniu czołowe jednostki 59. Armii znajdowały się na północ od Krakowa (rejon Słomniki - Iwanowice), natomiast nieco w tyle pozostawała 60. Armia, której trzon walczący na północnym brzegu Wisły był powstrzymywany na linii Szreniawy pod Proszowicami przez desperacko broniącą się grupę gen. Karla Arndta.
Lewe skrzydło 60. Armii oraz 38. Armia rozpoczęły działania dopiero 15 stycznia i zbliżały się do rzeki Biała. 16 stycznia to również dzień pierwszych ataków lotnictwa na Kraków - zbombardowano m.in. lotnisko Rakowice oraz węzeł kolejowy. Naloty kontynuowano następnego dnia, atakując zarówno cele położone w centrum, jak też stanowiska niemieckiej artylerii na przedpolu Krakowa oraz umocnienia w rejonie Węgrzce - Bosutów. Grupy samolotów zaatakowały także lotnisko Balice. Luftwaffe nie podjęła przeciwdziałań, ponieważ już po pierwszym ataku na Rakowice stacjonujące tam, a także w Pobiedniku i Balicach, dywizjony wycofano do obrony Śląska.
17 stycznia lewoskrzydłowy 115. Korpus Strzelców 59. Armii oraz 4. Korpus Pancerny Gwardii zajęły rejon Skały i skręciły na południe, przystępując do ataku na Kraków od północy i północnego zachodu. Niemcy próbowali stawić opór w rejonie Zielonek, nie trwał on jednak zbyt długo.
Właściwe walki o miasto rozpoczęły się 18 stycznia. Piechota sowiecka zaatakowała czołowo od Krowodrzy, natomiast jednostki pancerne odcięły Niemcom drogę na zachód, nacierając od strony Bronowic i Woli Justowskiej, a następnie opanowały Zwierzyniec i dotarły nad brzeg Wisły. W związku z tym Niemcy opuścili wieczorem lewobrzeżną część miasta i wysadzili mosty na Wiśle.
W nocy z 18 na 19 stycznia oddziały sowieckie uchwyciły przyczółki w rejonie Dębnik i Pychowic. Po krótkich walkach Niemcy wycofali się na linię wzgórz na południe od Krakowa, organizując nową linię obrony. Miała ona dla nich duże znaczenie - utrzymanie jej pozwalało na wycofanie z rejonu Tarnów-Bochnia kilku dywizji 17. Armii, zagrożonych odcięciem - ramiona kleszczy utworzonych przez nacierające armie sowieckie znajdowały się w rejonie Krakowa i Limanowej. Między nimi istniał zwężający się z każdą godziną korytarz ucieczki 17. Armii, która była Niemcom niezbędna dla wzmocnienia obrony Górnego Śląska. Tam też, w rejon Sosnowca i Olkusza, kierowano posiłki ze Słowacji, które miały zapełnić lukę w linii frontu wytworzoną w pierwszych dniach sowieckiej ofensywy.
Działania na przyczółku na południowym brzegu Wisły prowadziły jednostki 60. Armii. Do szczególnie ciężkich zmagań doszło w rejonie fabryki „Solvay", Opatkowic i Swoszowic, gdzie Niemcy wielokrotnie kontratakowali. Grupa gen. Arndta opuściła przyczółek pod Mogiłą dopiero w nocy z 19 na 20 stycznia, kierując się na Niepołomice i Wieliczkę.
21 stycznia, gdy już większość jednostek niemieckich opuściła zagrożony rejon, główny front zmagań odsunął się w stronę Wieliczki, Mogilan i Skawiny. Szczególnie krwawe były walki toczone 22 stycznia o miejscowości Libertów i Gaj, przy czym ta ostatnia kilkakrotnie przechodziła z rąk do rąk. Następnego ranka opuściły rejon Krakowa ostatnie oddziały Wehrmachtu i SS, broniące się w rejonie fortu Rajsko oraz w Tyńcu.
W czasie walk 18 i 19 stycznia nacierające wojska sowieckie intensywnie wspierało lotnictwo - atakowano przede wszystkim węzeł kolejowy Skawina, stacje w Wieliczce, Swoszowicach i Bonarce. Z jednej strony miało to utrudnić Niemcom ściągnięcie posiłków, z drugiej - uniemożliwić im wycofanie wojsk i sprzętu, które miały zostać zniszczone przez nacierającą piechotę. Łącznie w czasie walk o Kraków sowieckie lotnictwo zużyło ok. 1,8 tys. ton bomb. Nie wszystkie z nich trafiły w cele wojskowe. Jedna z nich spadła na teren Katedry Wawelskiej, uszkadzając Kaplicę Batorego.
W drugiej fazie bitwy o Kraków użyto również w większym zakresie artylerii - podczas zajmowania północnej części miasta szybkość działań spowodowała, że sowieckie jednostki nie wykorzystały w pełni posiadanego, a także przydzielonego specjalnie na to natarcie z odwodu marsz. Koniewa, potencjału.
Dopiero 24 stycznia linia frontu odsunęła się od Krakowa na kilkadziesiąt kilometrów, tak że w centrum miasta nie było już słychać bitewnych odgłosów.
"Historycy wciąż ustalają, jakie w wyniku radzieckich działań straty ponieśli Niemcy i Sowieci, a także jakie były straty ludności cywilnej. Straty niemieckie są trudne do oszacowania" - zwrócił uwagę dr Sadowski. Według rejestrów grobów wojennych w Krakowie zginęło ok. 150 żołnierzy Wehrmachtu oraz ok. 300 w jego najbliższych okolicach - nie wiadomo jednak, czy odnaleziono wówczas wszystkie miejsca pochówku. Co najmniej kilkuset Niemców dostało się do niewoli. Wstępne wyniki badań wskazują, że w walkach w najbliższym rejonie Krakowa zginęło ok. 800-900 żołnierzy Armii Czerwonej, w tym w szturmie na lewobrzeżną część miasta wyniosły one 119 zabitych i 61 zaginionych.
Według rejestrów grobów wojennych w Krakowie zginęło ok. 150 żołnierzy Wehrmachtu oraz ok. 300 w jego najbliższych okolicach - nie wiadomo jednak, czy odnaleziono wówczas wszystkie miejsca pochówku. Co najmniej kilkuset Niemców dostało się do niewoli. Wstępne wyniki badań wskazują, że w walkach w najbliższym rejonie Krakowa zginęło ok. 800-900 żołnierzy Armii Czerwonej, w tym w szturmie na lewobrzeżną część miasta wyniosły one 119 zabitych i 61 zaginionych.
Dużo bardziej krwawe były kilkudniowe zmagania na przyczółku na południowym brzegu Wisły - szczególnie dnia 19 stycznia (180 zabitych) i 21 stycznia (192 zabitych). Propaganda przez lata utrzymywała, że w walkach o Kraków zginęło 1,9 tys. czerwonoarmistów - faktycznie tylu żołnierzy i cywilnych obywateli ZSRR było pochowanych na pięciu cmentarzach wojennych w Krakowie. Jednak w rzeczywistości, część tych ludzi to jeńcy zmarli w podkrakowskich obozach, żołnierze polegli w różnych zakątkach powiatu krakowskiego oraz zmarli z ran odniesionych w walkach na Śląsku (po przejściu frontu w Krakowie działały liczne szpitale wojskowe).
W PRL-u komunistyczna propaganda wykreowała mit, zgodnie z którym Niemcy zaminowali całe miasto, aby je zniszczyć. Podsycano legendę, że ładunki te miały być odpalone z centrali znajdującej się w forcie Pasternik, a marsz. Koniew w taki sposób zaplanował operację, aby ten niecny zamiar uniemożliwić. Polacy mieli w ten sposób uwierzyć, że Armia Czerwona wyzwoliła i w ten sposób uratowała od zagłady bogaty w zabytki i - w przeciwieństwie do Warszawy - niezniszczony Kraków.
W rzeczywistości, operacja zajęcia stolicy Generalnego Gubernatorstwa była planowana od jesieni 1944 r. Kraków był jednym z wielu miast zajętych przez Armię Czerwoną - prestiżowym ze względu na status dawnej stolicy, a obecnie ośrodka kultury i ducha narodowego. Przede wszystkim jednak jego opanowanie miało ułatwić zadanie głównej masie wojsk sowieckich, które miały przeciąć Odrę, a następnie uderzyć w serce III Rzeszy - Berlin.
Beata Kołodziej (PAP)
bko/ mow/