05.12.2010. Warszawa (PAP) - W poniedziałek 80. urodziny obchodzi Wojciech Zabłocki - srebrny (1956 i 1960 drużynowo) i brązowy (1964, drużynowo) medalista olimpijski w szabli, czterokrotny drużynowy mistrz świata, architekt i znawca starej broni. Urodzony 6 grudnia 1930 r. w Warszawie Zabłocki uczestniczył w czterech igrzyskach olimpijskich - 1952, 1956, 1960 i 1964. Ma w dorobku dziewięć medali szermierczych mistrzostw świata. Pięciokrotnie zdobywał tytuł mistrza Polski.
W 1961 r. był brązowym medalistą MŚ indywidualnie. Jedynym niespełnionym celem sportowym jego kariery był tytuł indywidualnego mistrza świata i złoty medal igrzysk olimpijskich. Po zakończeniu kariery sportowej w 1964 r. poświęcił się już bez reszty architekturze. Jest absolwentem Wydziału Architektury krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Od 1982 r. doktorem habilitowanym, a od 1999 r. profesorem zwyczajnym.
Jako architekt zajmował się przede wszystkim projektowaniem obiektów sportowych w kraju i za granicą. Jest też autorem projektu architektonicznego Pomnika Powstańców Śląskich w Katowicach (wraz z rzeźbiarzem Gustawem Zemłą).
Równie sprawnie jak szablą włada piórem. Napisał sporo książek, zarówno o architekturze, jak i wspomnienia ze swej kariery szermierczej, a także prace z zakresu historii oręża i walki białą bronią. Został odznaczony Krzyżami Kawalerskim, Oficerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a także medalem MKOl Sport and Science oraz medalem Pierre de Coubertina. Jest mężem znanej aktorki Aliny Janowskiej i ojcem czworga dzieci, m.in. Michała Zabłockiego, poety i reżysera.
Wojciech Zabłocki udzielił PAP miniwywiadu.
PAP: Jak zmieniła się rywalizacja w szabli od Pana czasów?
W.Z.: Bardzo się zmieniła. Za moich czasów dominującym atakiem był rzut, flesz, obecnie zabroniony. Uległa zmianie technika i taktyka walki. Taktyka nie gra takiej roli, jak dawniej. Walki stały się krótsze. Dawniej czekało się na odpowiednie tempo, teraz atakuje się za wszelką cenę. Sędziowanie też jest inne.
PAP: Kim był dla Pana i polskich szablistów węgierski fechmistrz Janos Kevey?
W.Z.: Zasługą tego trenera i przyjaciela Polaków było stworzenie specyficznej szkoły szabli, która wdrożona w Polsce przyniosła w krótkim czasie doskonale rezultaty. W tamtych latach, gdy na planszach panowali finezyjni technicy z dużym doświadczeniem, Kevey wykorzystał atut młodości i szybkości polskich +cudownych dzieci+. Wpoił nam styl walki, oparty na rzutach, krótkich akcjach, wykonywanych w wybranym tempie i zaczynanych w dużej odległości od przeciwnika. To był bardzo skuteczny, ofensywny styl walki. Janos Kevey miał charyzmę i autorytet, który ułatwił mu pracę z młodą kadrą szablistów.
PAP: A z których dokonań w architekturze jest Pan najbardziej dumny?
W.Z.: Moje najbardziej spektakularne projekty zostały zrealizowane za granicą, choć ostatni, uważany przez mnie za bardzo udany, to tor kolarski w Pruszkowie. Z Latakią w Syrii to było tak: wygrałem międzynarodowy konkurs architektoniczny i potem zostałem głównym projektantem wszystkich obiektów, stadionów hal i pływalni. Jestem zadowolony z tej realizacji, przygotowanej na Igrzyska Śródziemnomorskie w 1987 roku.
PAP: A jak Pan ocenia Stadion Narodowy w Warszawie, budowany na Euro 2012?
W.Z.: To jest dobry projekt, szkoda tylko, że lobby piłkarskie przeforsowało, by był to obiekt służący wyłącznie piłce nożnej. Osobiście starałem się wpłynąć na decydentów, by zbudowano go tak, by w przyszłości był obiektem wielofunkcyjnym. By Warszawa mogła kiedyś ubiegać się o igrzyska olimpijskie. Ale to się nie udało. (PAP)
pc/ krys/