Postulaty strajkowe z sierpnia 1980 r. są nadal aktualne i czekają na realizację. Nie można ich jednak traktować literalnie lecz odczytywać na nowo. Przekonanie takie wyraził w rozmowie z PAP Zbigniew Bujak, organizator strajku w Ursusie w 1980 r. i jeden z założycieli „Solidarności”.
„Porozumienia Sierpniowe są ważne także dziś, bo mówią: macie prawo sami się organizować. I kiedy widzę, że młodzi ludzie gromadzą się, aby np. zamanifestować, że to co się dzieje wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim im się nie podoba - jestem przekonany, że dotyczy to samego sedna porozumień sierpniowych” – oznajmił Bujak.
Za chwilę dodał, że prawo do samoorganizacji społeczeństwa nie jest w pełni realizowane. „Czy stworzyliśmy w państwie warunki by obywatele się sami organizowali? Jeśli zapytamy o to np. przedstawicieli organizacji pozarządowych, to usłyszymy, że nie. Oni nie mają porównywalnych warunków do tych, jakie są na Zachodzie” – podkreślił Bujak. Krytycznie ocenił możliwości współudziału fundacji i organizacji społecznych w rozwiązywaniu problemów publicznych. „W tym sensie postulat <<organizujcie się>> nie został wypełniony”- powiedział.
„Nie chodzi tylko o setki porozumień, ale także setki programów naprawczych, które powstały i były zaczątkiem reformy w całym państwie. Co myśmy zrobili z tamtą kulturą solidarności, kulturą w dziedzinie organizacji, zarządzania, myślenia o państwie, obywatelu i jego roli, o tym jak go upodmiotowić? Z tego myślenia we współczesnej polityce zostało niewiele” – ocenił Bujak.
Według Bujaka w ten sposób możemy popatrzeć na wszystkie inne postulaty. „Jeżeli będziemy chcieli je interpretować literalnie, to okażą się przebrzmiałe. Np. gdy weźmiemy postulat, by diety były podwyższone o 10 proc., to dziś brzmi on anegdotycznie. Ale kiedy sobie uzmysłowimy, iż był on wyrazem opinii na temat złej polityki socjalnej w państwie, to jest on nadal aktualny” – wyjaśnił. Zwrócił uwagę na przypadki wykorzystywania pracowników przez pracodawców. „W wielu zakładach i instytucjach bardzo źle wygląda – mówiąc językiem współczesnym – zarządzanie zasobami ludzkimi. A to oznacza, że postulat sprzed 30 lat czeka na realizację” – uznał.
Odnosząc się do żądania transmisji mszy, które było wysuwane przez protestujących wyjaśnił, iż dotyczyło ono sfery wolności religii i wyznania. „Radiowe msze zostały wprowadzone. Ale czy możemy powiedzieć, że w tej sprawie nic nie mamy do zrobienia?” – zapytał. „Jeżeli dziś się zastanawiamy czy inne, ważne w Europie Kościoły, mają dostateczny dostęp do środków przekazu, by w nich prezentować opinii publicznej swoją doktrynę? To stwierdzamy, że nie” – odpowiedział Bujak. „A jeśli – kontynuował - zastanowimy się nad rolą Kościoła w polskiej polityce, to czy jest o czym rozmawiać? Tak. Problemów jest sporo”.
W rozmowie z PAP Zbigniew Bujak wspominał strajki w Ursusie, w 1980 r. „W lipcu na wszystkich najważniejszych wydziałach, każdy liczył po kilka tysięcy pracowników, były strajki okupacyjne. Załoga pozostawała w swoich halach, ale nie organizowano komitetu strajkowego, nie powoływano przywódców” opowiadał. Inaczej było w elektrociepłowni. Tam zorganizowano siedmioosobowy komitet strajkowy, stworzono listę postulatów. W ten sposób – jak podkreślił Bujak - nadano protestowi charakter instytucjonalny. „I to było nowe” - dodał.
Współorganizator protestów zwrócił uwagę na rolę, jaką w tych letnich miesiąca odegrała nielegalnie wydawana przez Komitet Obrony Robotników gazeta „Robotnik”. „Baliśmy się represji milicji, służb specjalnych. Ursus był pod specjalnym nadzorem, byliśmy bowiem zakładem zbrojeniowym, strach był spory. Tymczasem w stopce <<Robotnika>> mogliśmy znaleźć imiona i nazwiska Henryka Wujca, Lutki Wujec, Heleny Łuczywo, były podane adresy, telefony, była informacja: <<jeżeli spotkają was jakieś represje dajcie nam znać. Po pierwsze, poinformujemy o tym innych. Po drugie, spróbujemy wam pomóc dając adwokata, albo nawet udzielając wam pomocy finansowej>>” – opowiadał Bujak. Podkreślił, że dzięki temu strajkujący mieli poczucie, że nie są sami, iż z nimi są ludzie gotowi nieść pomoc.
Zbigniew Bujak przypomniał powody zorganizowania w zakładach Ursus w sierpniu 1980 r. strajku solidarnościowego z Gdańskiem. „Dowiadujemy się, że jest strajk w Stoczni Gdańskiej. A Gdańsk, to w dla nas była wielka pamięć grudnia ’70. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wtedy zostawiliśmy ich samych, bez wsparcia” - relacjonował. Podkreślił, że wiadomość o protestach na wybrzeżu wywołała wśród pracowników Ursusa poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności. „Teraz – kontynuował - było oczywiste, że choć nasz strajk został zakończony, nasze postulaty spełnione mamy obowiązek wesprzeć wybrzeże. Dla nas miało ono wręcz mityczny charakter. Tam podczas protestów w 1970 r. polegli ludzie, ponad 40 ofiar. Dlatego ten nasz strajk sierpniowy nabrał takiej dynamiki.”
Podczas lipcowego strajku w Ursusie dyskutowano o wolnych związkach zawodowych. Lecz żądanie takie nie zostało sformułowane. „ Ale, gdy postulaty: prawa do wolnych związków, do strajków przedstawiło wybrzeże, to mimo, że wydawały się nam one nierealne, postanowiliśmy je poprzeć” – przypomniał Zbigniew Bujak. Zwrócił uwagę, że podobnie sytuacja kształtowała się w innych zakładach stolicy, np. w Hucie Warszawa oraz w innych regonach kraju.
W ocenie Bujaka protest na wybrzeżu był wielkim przełom. „Miałem przekonanie, że wychodzimy ze strajku z porozumieniem, które mówi: macie prawo zakładać wolne związki zawodowe we wszystkich instytucjach, nie tylko w przemyśle, ale także w szpitalach, nauce kulturze. I rusza fala” - powiedział. Zwrócił uwagę że nowe organizacje nie ograniczały się jedynie do obrony praw pracowniczych. „Wszędzie zaczynało się myślenie o reformach, które miałyby usprawnić działalność niewydolnych instytucji. I w ciągu kilku następnych miesięcy powstały programy reform wszystkich dziedzin życia naszego kraju” - przekonywał. Wyraził opinię, że w historii nie było ruchu społecznego lepiej przygotowanego do reformowania swego państwa niż „Solidarność”.
„Nie chodzi tylko o setki porozumień, ale także setki programów naprawczych, które powstały i były zaczątkiem reformy w całym państwie. Co myśmy zrobili z tamtą kulturą solidarności, kulturą w dziedzinie organizacji, zarządzania, myślenia o państwie, obywatelu i jego roli, o tym jak go upodmiotowić? Z tego myślenia we współczesnej polityce zostało niewiele” – ocenił Bujak. (PAP)
wka
wywiad przeprowadzony w sierpniu 2010 r.