06.12.2010. Berlin (PAP) - Gest kanclerza RFN Willy'ego Brandta, który 7 grudnia 1970 r. uklęknął pod Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie, pokazał, że są Niemcy czujący odpowiedzialność za winy swych rodaków - ocenił w wypowiedzi dla PAP wrocławski historyk Krzysztof Ruchniewicz. To zaburzało obraz zachodnich Niemiec, forsowany przez władze PRL - dodał.
"Nad otchłanią niemieckiej historii i pod ciężarem milionów pomordowanych uczyniłem to, co robią ludzie, gdy zawodzi mowa" - wspominał Willy Brandt. "Czy ten gest był zaplanowany? Nie, nie był" - zapewniał w swoich wspomnieniach.
Spontaniczny gest stał się symbolem zainicjowanej przez socjaldemokratycznego kanclerza nowej polityki otwarcia RFN na kraje wschodniej Europy, oddzielone wówczas "żelazną kurtyną"; jeszcze tego samego dnia Brandt i ówczesny premier PRL Józef Cyrankiewicz podpisali układ o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków między obu państwami, co otworzyło możliwości współpracy na wielu płaszczyznach.
Początkowo część niemieckiej opinii publicznej z rezerwą przyjęła gest kanclerza. Ankieta przeprowadzona w tamtym czasie przez tygodnik "Der Spiegel" pokazała, że 48 proc. obywateli RFN uznało zachowanie Brandta za przesadę, 41 proc. za odpowiednie, 11 proc. nie miało zdania. Dodatkowo środowiska niemieckich wypędzonych, popierane przez polityków chadecji, oskarżały Brandta, że dopuścił się zdrady poprzez akceptację zachodniej granicy Polski na Odrze i Nysie.
Z czasem fotografie klęczącego kanclerza stały się jednak dla wielu Niemców ikoną polsko-niemieckiego pojednania. "Była to jedna z tych zapierających dech w piersiach chwil, w których historia wydaje się dopełniona i pojawia się myśl o wybawieniu. (...) Obraz klęczącego szefa niemieckiego rządu, który wdał się w cichy dialog z ofiarami nazistowskiej machiny zagłady, był znakiem uniwersalnego pojednania" - napisał w niedzielę niemiecki "Welt am Sonntag".
Natomiast w Polsce do 1989 roku fotografie klęczącego Willy'ego Brandta właściwie nie były powszechniej znane. Według prof. Ruchniewicza, dyrektora Centrum im. Willy'ego Brandta na Uniwersytecie Wrocławskim, zdjęcie spod Pomnika Bohaterów Getta w całości opublikowała w Polsce jedynie jedna gazeta, ukazująca się w języku jidysz "Fołksztyme".
"Władze komunistyczne Polski szybko przekonały się, że jest to zdjęcie o ogromnym symbolicznym znaczeniu. Wywracało ich ówczesną politykę, pokazując, że są Niemcy, gotowi odpowiadać za winy innych" - powiedział Ruchniewicz w rozmowie z PAP. Jak przypomniał, socjaldemokrata Brandt działał na emigracji w antynazistowskim ruchu oporu.
"Akt skruchy" niemieckiego kanclerza nie pasował do obrazu forsowanego przez władze PRL, dlatego wyretuszowano fotografię. Publikowano jej dwie wersje: przedstawiającą Brandta klęczącego przed stojącym na warcie polskim żołnierzem albo skadrowaną w ten sposób, że ukazywała tylko popiersie niemieckiego kanclerza - mówił Ruchniewicz.
Dopiero po 1989 roku zaczęto publikować zdjęcie w całości w polskich podręcznikach historii.
Zdaniem Ruchniewicza Polacy obecni 7 grudnia 1970 roku pod Pomnikiem Bohaterów Getta byli jednak bardzo poruszeni gestem Brandta, o czym mówią relacje świadków tego wydarzenia.
Nawet po 40 latach, jakie upłynęły od symbolicznego gestu Brandta, jego interpretacje nie są jednoznaczne. Monachijski historyk Michael Wolffsohn, autor książki "Burzenie pomnika? Uklęknięcie Brandta", twierdzi, że swym gestem Brandt chciał przyczynić się do poprawy atmosfery w stosunkach Niemiec z Izraelem i światowymi organizacjami żydowskimi.
Natomiast w ocenie Ruchniewicza gest stanowił uznanie moralnej odpowiedzialności wobec wszystkich pomordowanych przez reżim hitlerowski.
Podobnego zdania jest dawny współpracownik Brandta, Egon Bahr. W wywiadzie dla niedzielnego wydania gazety "Der Tagesspiegel" uznał on za "absurdalne" pojawiające się wówczas w Polsce opinie, że kanclerz RFN "klęczał przed niewłaściwym pomnikiem", bo oddając cześć ofiarom holokaustu pominął innych pomordowanych Polaków.
"Brandt wiedział jedno: jeśli w miejscu takim, jak Warszawa chciał przypomnieć o niemieckiej odpowiedzialności za wojnę i holokaust, to wobec wstrząsającej historii getta musiał udać się pod ten pomnik" - powiedział Bahr. Przypomniał, że zaledwie dwa lata wcześniej (w 1968 r.) w Polsce doszło do fali antysemickich czystek.
Z Berlina Anna Widzyk (PAP)
awi/ az/ ro/