W świetle prawa międzynarodowego rozbiory usankcjonowane trzema traktatami zawartymi przez Rzeczpospolitą były dobrowolnym aktem zrzeczenia się części własnego terytorium – mówi PAP dr Dorota Dukwicz z Instytutu Historii PAN. 245 lat temu, 18 września 1772 r., Rosja, Austria i Prusy notyfikowały Rzeczypospolitej przeprowadzenie rozbioru jej ziem.
PAP: Kiedy właściwie Rosja, Austria i Prusy dokonały I rozbioru Rzeczypospolitej? Wymienia się w tym kontekście kilka dat...
Dr Dorota Dukwicz: Nie posiadamy szczegółowej chronologii przebiegu tajnych negocjacji toczących się między zaborcami, ale możemy wskazać kilka ważnych momentów. 17 lutego 1772 r. podpisano najważniejsze rosyjsko-pruskie porozumienie rozbiorowe, które było negocjowane od przełomu 1770 i 1771 roku. Austria oficjalnie dołączyła do porozumień 19 lutego ogłaszając deklarację równości podziałów. Datę zaś 5 sierpnia (tj. 25 lipca wedle kalendarza juliańskiego) 1772 r. nosi trójstronna konwencja rozbiorowa zwana petersburską, choć można sądzić, że dokument ten antydatowano, aby jego data pasowała do oficjalnej akcji rozbiorowej zaplanowanej pomiędzy 12 a 18 września 1772 r.
Dodać warto, że faktyczne zajmowanie terytoriów Rzeczypospolitej przez wojska zaborcze rozpoczęło się już połowie 1771 r. Natomiast oficjalna notyfikacja rozbioru miała miejsce 18 września, gdy ambasadorowie państw rozbiorowych złożyli w Warszawie jednobrzmiące deklaracje o przeprowadzeniu rozbioru. Z kolei konwencja petersburska z 5 sierpnia oficjalnie weszła w życie dopiero po ratyfikacjach, które trwały aż do października, a więc już po tym jak na ręce króla Stanisława Augusta Poniatowskiego złożono deklaracje rozbiorowe. Zatem jeśli mamy szukać symbolicznej daty upamiętniającej pierwszy rozbiór, proponuję 18 września. Tym bardziej, że tą samą datą dzienną ale późniejszą o rok, tj. 18 września 1773 r., opatrzone zostały trzy traktaty rozbiorowe wymuszone na Rzeczypospolitej przez zaborców.
PAP: Rzeczpospolita co najmniej od roku 1717 była protektoratem rosyjskim. Czy około 1770 r. Rosja zakładała trwanie tego stanu, czy raczej dopuszczała możliwość podzielenia się wpływami lub terytorium Rzeczypospolitej z Prusami i Austrią?
Dr Dorota Dukwicz: Niełatwo odpowiedzieć jest na pytanie o rzeczywiste intencje Rosji. W starszej historiografii często można spotkać tezę, wedle której rozbiór był klęską polityki carycy Katarzyny II i Rosja nie chciała rozbioru, lecz musiała przystać na pruskie propozycje. Moje badania wyraźnie pokazują, że decyzja o I rozbiorze była suwerenną decyzją Katarzyny II i jej doradców podjętą w 1770 r. Pierwszym krokiem na drodze do rozbioru była decyzja o dopuszczeniu najbliższego sojusznika - Prus - do współdziałania na terenie Rzeczypospolitej.
Nim do tego doszło Katarzyna II oraz jej doradcy, tacy jak minister Nikita Panin, dążyli do utrzymania wyłącznej dominacji Rosji nad Rzecząpospolitą. Decyzję o rozbiorze Rosja podjęła w momencie, gdy uznała, że traci pełną kontrolę nad sytuacją w Rzeczypospolitej i protektorat zaczyna się jej wymykać. W 1770 r. doszło do zbiegu wielu okoliczności, które spowodowały, że w Petersburgu zdecydowano zapobiec otwartej interwencji innych państw, przede wszystkim Francji, postrzeganej jako główny konkurent w sprawach polskich.
Osobnym pytaniem jest to, czy do takiej interwencji faktycznie mogłoby dojść. Petersburg zdecydował się na współpracę z Berlinem. Mimo że Prusy od dawna były sojusznikiem Rosji, to jednak w sprawach polskich Berlin przez lata pozostawał petentem na dworze w Petersburgu. Gdy król pruski Fryderyk II zgłaszał pomysły na rozwiązanie problemów w Rzeczypospolitej, musiał liczyć się z Petersburgiem, który utrzymywał go na dystans od swojego protektoratu.
Około 1770 r. sytuacja się zmieniła i Rosja wobec przeciągającej się konfederacji barskiej oraz wojny z Turcją, uznała, że potrzebuje pruskiego współdziałania w sprawach polskich. Oczywiste było, że ceną, którą przyjdzie zapłacić za współdziałanie Berlina, będzie część polskiego terytorium, do którego od lat Prusy zgłaszały pretensje. Gdy u schyłku 1770 r. do Petersburga przybył brat króla pruskiego, książę Henryk Pruski, rozpoczęły się negocjacje dotyczące Rzeczypospolitej. Wówczas zaczął się wyłaniać kształt przyszłego porozumienia, które już niebawem, około połowy 1771 r., przybierze formę rozbioru terytorialnego. Podczas rozmów Henryka Pruskiego w Petersburgu nie sprecyzowano dokładnie zakresu zmian terytorialnych, ale było już wiadomo, że za chwilę rozpoczną się dokładne negocjacje nad mapą.
PAP: Czy można sobie wyobrazić sytuację, w której dochodzi do rozbioru bez zrywu niepodległościowego, jakim była konfederacja barska?
Dr Dorota Dukwicz: Jako historyk, który w swojej pracy opiera się na źródłach unikam odpowiedzi na pytania o scenariusze historii alternatywnej. Ale skoro Pan pyta... Należałoby najpierw zapytać, jak potoczyłaby się historia, gdyby nie było konfederacji radomskiej zawiązanej w 1767 r. z inspiracji rosyjskiej. Konfederacja barska powstała w reakcji na konfederację radomską, która była otwartym gwałtem Rosji na społeczeństwie szlacheckim Rzeczypospolitej. Czy funkcjonujący wówczas system rosyjskiej dominacji oparty na współpracy z dominującą w kraju Familią Czartoryskich załamałby się? Myślę, że tak, choć doszłoby do tego później. Ujawniające się w drugiej połowie lat 60. różnice interesów pomiędzy dążącą do utrzymania Rzeczypospolitej w słabości i podległości Rosją, a prącymi do modernizacji kraju Czartoryskimi nieuchronnie zmierzały ku otwartemu konfliktowi.
Należało usankcjonować rozbiór, tak aby żadne państwo nie mogło kwestionować jego mocy. W świetle prawa międzynarodowego rozbiory usankcjonowane trzema traktatami zawartymi przez Rzeczpospolitą osobno z każdym z zaborców były dobrowolnym aktem zrzeczenia się części własnego terytorium. Zapewnienie sobie takiej interpretacji aktu rozbiorowego było głównym celem wymuszenia przez ambasadorów Rosji, Prus i Austrii ratyfikacji traktatów przez sejm Rzeczypospolitej.
Ponadto już od lat 40. XVIII w. na rosyjskim dworze istniały bardzo silne tendencje rozbiorowe. U schyłku lat 60. Rosjanie przeprowadzali pomiary terenów przygranicznych. Nie tak dawno zapoznawałam się z rosyjskimi wykazami dotyczącymi zaludnienia ziem, które później zostały włączone do Rosji w wyniku rozbioru. Były to tereny dość bogate, nieźle zagospodarowane i zaludnione, którymi zainteresowane były rosyjskie elity władzy. Jednak przez lata brakowało decyzji politycznej. Również w Prusach były bardzo silne tendencje do dokonania rozbioru, hamowane jednak przez Petersburg, który konsekwentnie odpowiadał, że zmiany terytorialne na korzyść Prus „byłyby niepraktyczne”. Przełomem był rok 1770, gdy Rosja uznała, że Prusy są jej niezbędne do poskromienia Rzeczypospolitej. Zapłatą zaś miały być polskie terytoria. Rosja więc również zdecydowała się na zaspokojenie swoich apetytów terytorialnych.
Wracając do konfederacji barskiej mogę powiedzieć, że w moim przekonaniu stłumienie wojny barskiej przez Rosję mogło nastąpić znacznie wcześniej. O przedłużeniu się konfederacji decydowała tocząca się od 1768 r. wojna rosyjsko-turecka, która odciągała uwagę od spraw polskich i wyczerpywała Rosję militarnie oraz gospodarczo. Co jednak ważniejsze, konfederacja barska w oczach Petersburga nie była najistotniejszym czynnikiem wpływającym na destabilizację systemu rosyjskiej dominacji w Rzeczypospolitej. Znacznie istotniejsza była emancypacyjna polityka króla Stanisława Augusta i jego najbliższego otoczenia. Dwór wykorzystując koniunkturę polityczną, która zmieniła się pod wpływem konfederacji barskiej i wojny rosyjsko-tureckiej podjął próby prowadzenia polityki, która stwarzałaby szanse wyrwania się państwa spod kurateli rosyjskiej. I oto nagle okazało się, że polityka, którą od 1764 r. prowadził w Warszawie rosyjski ambasador Mikołaj Repnin jest nieskuteczna. Około 1769 r. „system repninowski” się załamał. Wówczas Rosja zaczęła realnie obawiać się utraty kontroli nad polskim dominium.
PAP: Czy wśród szlachty była świadomość, że państwu grozi rozbiór?
Dr Dorota Dukwicz: Takiej świadomości nie było bardzo długo. Wśród elit władzy stosunkowo późno dostrzeżono, ze polityczne groźby słyszane z Petersburga są realne. Król Stanisław August i jego otoczenie opacznie interpretowali intencje Katarzyny II. Dodajmy jednak, że utrzymywanie króla i Rzeczypospolitej w niepewności oraz dezinformacja było świadomą strategią Rosji stosowaną wobec Polski. Należy także podkreślić, że była to epoka, w której powszechne było zjawisko „porządkowania granic” w Europie. Stąd w moim przekonaniu małe zabory uznawane przez historyków za antecedensy I rozbioru nie wywoływały u współczesnych większych niepokojów. Mam tu na myśli te, które miały miejsce na granicy austriacko-polskiej. W tym samym bowiem czasie Austria podejmowała takie działania również wobec innych sąsiadów. Społeczeństwo szlacheckie zaś zrozumiało czym jest rozbiór dopiero w trakcie sejmu rozbiorowego. Ci, którzy znaleźli się za kordonami rozbiorowymi dostrzegli rozbiór, gdy w latach 1772-1773 zostali wezwani do składania przysiąg na wierność władcom państw, w których się znaleźli. Dla elit władzy plany rozbiorowe stały się jasne w połowie lat 1772 r., gdy rozbiór był już przesądzony i toczyła się akcja wojskowa mająca na celu zajęcie terytoriów Rzeczypospolitej.
W tym kontekście należy zauważyć, że na świadomość ówczesnych wpływał fakt, że Rzeczpospolita już od schyłku XVII w. była areną ciągłych przemarszów obcych wojsk, zwłaszcza rosyjskich, a jej scena polityczna była areną ścierania się obcych wpływów. Atrofia poczucia suwerenności była więc głównym czynnikiem, który powodował, że bardzo późno zdano sobie sprawę, że zmiana władzy, której zapowiedzią była okupacja wojskowa z lat 1771-1772 jest trwała i usankcjonowana porozumieniami zawartymi ponad głowami mieszkańców Rzeczypospolitej.
Co więcej, państwa zaborcze zażądały od Rzeczypospolitej ratyfikowania traktatów rozbiorowych. Sejm rozbiorowy, który odbył się z całkowitym pogwałceniem zwyczajów parlamentarnych, między innymi poprzez ograniczenie liczby posłów decydujących o losie kraju, był tym momentem, który ostatecznie uświadomił społeczeństwu nieodwracalność zmian. Jednocześnie bardzo długo, szczególnie ci, którzy znaleźli się za kordonami rozbiorowymi, łudzili się wizją rychłego wybuchu wielkiej wojny europejskiej, która sprawi, że Rzeczpospolita będzie mogła odbudować się w dawnych granicach. Dostrzeżenie i zaakceptowanie nowej sytuacji było długim i bolesnym procesem.
PAP: Dlaczego państwom zaborczym tak bardzo zależało na zalegalizowaniu tego aktu przez sejm?
Dr Dorota Dukwicz: Paradoksalnie wynikało to z poszanowania dla prawa. Należało usankcjonować rozbiór w świetle prawa międzynarodowego, tak aby żadne państwo nie mogło kwestionować jego mocy. W świetle prawa międzynarodowego rozbiory usankcjonowane trzema traktatami zawartymi przez Rzeczpospolitą osobno z każdym z zaborców były dobrowolnym aktem zrzeczenia się części własnego terytorium. Zapewnienie sobie takiej interpretacji aktu rozbiorowego było głównym celem wymuszenia przez ambasadorów Rosji, Prus i Austrii ratyfikacji traktatów przez sejm Rzeczypospolitej.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/