Na Ukrainie są tysiące zapomnianych dołów śmierci, w których leżą pomordowani podczas rzezi wołyńskiej Polacy. Im należy się godny pochówek, ale strona ukraińska zablokowała poszukiwania i ekshumacje - mówi historyk z lubelskiego IPN dr Leon Popek.
„Na dzień dzisiejszy, pomimo tych dwudziestu paru lat wolnej Polski i wolnej Ukrainy, praktycznie mamy za sobą niespełna jeden procent odnalezionych mogił na Wołyniu. Jeśli chodzi o woj. tarnopolskie, lwowskie, stanisławowskie, tam mamy jeszcze mniej odnalezionych, ekshumowanych i pochowanych” - powiedział Popek, który uczestniczył we wtorek w Lublinie w obchodach 74. rocznicy rzezi wołyńskiej.
Mianem rzezi wołyńskiej określane są masowe zbrodnie popełnione w latach 1943-1944 przez OUN i UPA na ludności polskiej na Wołyniu, w Galicji Wschodniej i terenach południowo-wschodnich województw II RP. Kulminacja zbrodni nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA wspierane przez miejscową ludność ukraińską zaatakowały około 150 polskich miejscowości.
„Na dzień dzisiejszy, pomimo tych dwudziestu paru lat wolnej Polski i wolnej Ukrainy, praktycznie mamy za sobą niespełna jeden procent odnalezionych mogił na Wołyniu. Jeśli chodzi o woj. tarnopolskie, lwowskie, stanisławowskie, tam mamy jeszcze mniej odnalezionych, ekshumowanych i pochowanych” - powiedział dr Leon Popek.
Popek przypomniał, że na Wołyniu wymordowano Polaków z prawie dwóch tysięcy miejscowości, a potem także z wielu miejscowości na południowym wschodzie. „Na Wołyniu zginęło 60 tys. Polaków, 18 tys. w woj. lwowskim, 23 tys. woj. tarnopolskim, ok. 15 tys. w woj. stanisławowskim. Jeżeli dodamy jeszcze miejsca (mordów) na Lubelszczyźnie, Rzeszowszczyźnie, to w sumie zginęło od 130 do 150 tys. Polaków” - zaznaczył Popek.
Większość pomordowanych podczas rzezi wołyńskiej Polaków, na terenie dzisiejszej Ukrainy, nie ma grobów. „Dzisiaj leżą w zapomnianych dołach śmierci, bez katolickiego pochówku, bez krzyża na mogile. Tysiące dołów śmierci (…) dosłownie tysiące dołów śmierci, w których spoczywają nasi najbliżsi, Polacy” – powiedział Popek.
„Przed nami olbrzymi problem odnalezienia ich. Obliczamy, że tylko na Wołyniu mamy szacunkowo około 10 tys. dołów śmierci. Drugie tyle jest w Małopolsce wschodniej – lwowskie, stanisławowskie, tarnopolskie. Obliczamy, że potrzeba dla ekipy 20-osobowej około 20-30 lat działań (poszukiwawczych), przy dobrych relacjach polsko-ukraińskich” – zaznaczył.
Popek przypomniał, że w latach 1992-2015 przeprowadzono kilka ekshumacji na Ukrainie: w miejscowościach Ostrówki i Wola Ostrowiecka z dziewięciu zbiorowych mogił ekshumowano 680 osób; w miejscowości Gaj - 81 osób, w Porycku - kilkanaście osób, w miejscowości Lityń - ok 20 osób.
Podkreślił, że do dzisiaj ofiary mordów upamiętniono krzyżami w około 180 miejscowościach, przy czym część tych krzyży nie stoi przy mogiłach, ale np. na skraju wsi, w której mieszkali pomordowani Polacy. „W dalszym ciągu ponad 90 proc. ofiar nie ma znaku krzyża na mogile” – zaznaczył Popek.
Obecnie nie ma możliwości prowadzenia prac poszukiwawczych, ponieważ strona ukraińska zablokowała wszystkie poszukiwania, ekshumacje i pochówki. Popek powiedział, że decyzja taka została wydana przez szefa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wiatrowicza, po tym jak w Hruszowicach (Podkarpackie) zdemontowano nielegalny pomnik UPA. „W czasie rozmów we Lwowie usłyszeliśmy, że jeśli strona polska zgodzi się odbudować pomnik UPA w Hruszowicach oraz inne pomniki zalegalizować, wówczas zostaną odblokowane te decyzje” – powiedział Popek.
Dr Leon Popek podkreślił, że odchodzą już ostatni świadkowie tamtych wydarzeń, których nikt wcześniej „nie pytał, nie woził, żeby pokazywali te miejsca, bo nie było takiej możliwości”. W ocenie Popka należy się liczyć z tym, że część dołów, w których zakopano ofiary rzezi wołyńskiej nie zostanie odnaleziona. „Wiele mogił prawdopodobnie się już nie odnajdzie, dlatego że czas i źli ludzie zatarli wiele śladów” – powiedział.
Jak tłumaczył, strona polska nie zgadza się na budowę pomników dla UPA, tak jak nie ma zgody na budowę pomników dla takich formacji jak SS czy NKWD. „Godny pochówek należy się każdemu, także Ukraińcowi, banderowcowi, członkowi OUN-UPA, bo każdy człowiek ma prawo do godnego pochówku. Natomiast nie ma zgody na gloryfikację UPA” – zaznaczył.
„Póki co, jest sytuacja patowa. Właściwie rola IPN została wyczerpana. W tej chwili czekamy na jakieś decyzje dyplomatyczne ministerstwa spraw zagranicznych” – dodał.
Jego zdaniem na terenach, gdzie ginęli Polacy, trzeba wykonać bardzo dużo pracy - poszukiwań i gromadzenia dokumentacji. Przypomniał, że 1,5 tys. miejscowości, gdzie mieszkali wymordowani Polacy zniknęło z mapy. „Tych miejscowości nie ma, tam są pola, łąki, lasy, bagna” - zaznaczył.
Podkreślił też, że odchodzą już ostatni świadkowie tamtych wydarzeń, których nikt wcześniej „nie pytał, nie woził, żeby pokazywali te miejsca, bo nie było takiej możliwości”. W ocenie Popka należy się liczyć z tym, że część dołów, w których zakopano ofiary rzezi wołyńskiej nie zostanie odnaleziona. „Wiele mogił prawdopodobnie się już nie odnajdzie, dlatego że czas i źli ludzie zatarli wiele śladów” – powiedział.
Popek podkreślił, że brak upamiętnienia w postaci oznaczonych mogił i krzyży na grobach jest szczególnie przykry dla bliskich tych ofiar. „Nie możemy, po 74 latach, dopełnić obowiązku pochowania obywateli Rzeczypospolitej. To jest obowiązek państwa. To jest naprawdę precedens niebywały w kulturze europejskiej, chrześcijańskiej; nie praktykuje się czegoś takiego, że zabrania się po tylu latach pochować swoich obywateli. (…) Przecież my nie jesteśmy w stanie wojny z Ukrainą” - powiedział Popek.
Uroczystości rocznicy rzezi wołyńskiej odbyły się w Lublinie na Skwerze Ofiar Wołynia, gdzie w przyszłości ma stanąć także pomnik. Przy symbolicznym brzozowym krzyżu w tym miejscu przedstawiciele lokalnych władz i kombatanci złożyli wieńce i zapalili znicze. (PAP)
ren/ itm/