Piętnaście lat temu, 9 sierpnia 1999 r., ówczesny prezydent Rosji Borys Jelcyn w orędziu do narodu ogłosił, że jego kandydatem w wyborach prezydenckich w 2000 r. jest Władimir Putin, dotychczasowy szef Rady Bezpieczeństwa FR i Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).
Tuż przed tym Jelcyn zdymisjonował gabinet Siergieja Stiepaszyna i desygnował 47-letniego Putina na nowego szefa rządu. W ten sposób w Rosji rozpoczęła się trwająca do dzisiaj era Putina.
Jelcyn przedstawił Putina jako człowieka, który będzie w stanie skonsolidować rosyjskie społeczeństwo i kontynuować reformy. "On zdoła skupić wokół siebie tych, którzy w XXI wieku będą odbudowywać wielką Rosję" - oświadczył prezydent.
Wyznaczenie przez Jelcyna na swojego następcę szerzej nieznanego pułkownika FSB wywołało konsternację - tak w Rosji, jak i na świecie. Żadna z moskiewskich gazet nie dawała anonimowemu dla większości Rosjan Putinowi dużych szans w walce o prezydenturę. "Wymagałoby to gigantycznych nakładów finansowych, lojalności elit politycznych i - w końcu - charyzmy" - pisał wtedy opiniotwórczy dziennik "Siegodnia", sugerując, że kandydat Jelcyna atutów tych nie ma. "Putinowi będzie bardzo trudno zostać głową państwa" - wtórował mu poczytny "Kommiersant". Gazeta dopuszczała jednak, że Putin może wygrać wybory i stać się uosobieniem "twardej ręki", za którą - jak twierdziła - tęsknią rosyjscy wyborcy.
Krążąca w Moskwie legenda głosi, że wiosną 1999 r. rozglądając się za alternatywą dla popieranego przez żądny rewanżu obóz komunistyczny i powszechnie typowanego na zwycięzcę zbliżających się wyborów byłego premiera Jewgienija Primakowa, na Kremlu zwrócono uwagę na badanie socjologiczne, w którym Rosjanie wypowiedzieli się, do kogo powinien być podobny kolejny prezydent Rosji. Trzy pierwsze miejsca zajęli przedstawiciele "resortów siłowych" - legendarny marszałek z II wojny światowej Gieorgij Żukow, radziecki szpieg w hitlerowskim Berlinie z kultowego serialu "Siedemnaście mgnień wiosny" Max Otto von Stirlitz (w którego wcielił się Wiaczesław Tichonow) i oficer milicji w stalinowskiej Moskwie z równie popularnego serialu "Gdzie jest czarny kot?" Gleb Żegłow (zagrany przez Włodzimierza Wysockiego). Otoczenie ustępującego po dwóch kadencjach prezydenckich Jelcyna jakoby uznało, że wiele cech tych postaci posiada właśnie Putin i postawiło na niego.
Jeśli tak rzeczywiście było, to Putin nie zawiódł kremlowskich "kingmakerów". W wyborach w 2000 r. został wybrany na urząd prezydenta, uzyskując już w I turze 53,4 proc. głosów. W kolejnych wyborach - w 2004 r.- powtórzył ten sukces, zdobywając 71,2 proc. głosów. W 2008 r. musiał opuścić Kreml, gdyż konstytucja Rosji nie pozwalała mu na ubieganie się o trzecią kadencję z rzędu. Na swojego następcę wskazał wówczas Dmitrija Miedwiediewa, a sam stanął na czele rządu. W 2012 roku Miedwiediew zrezygnował z ubiegania się o reelekcję i zaproponował, aby na najwyższy urząd w państwie wrócił Putin. I Putin wrócił, wygrywając wybory w I turze z poparciem 63,3 proc. wyborców.
W ciągu 15 lat Putin niezmiennie pozostawał najpopularniejszym politykiem w Rosji. Poparcie dla niego nigdy nie spadło poniżej 60 proc. Z najnowszego (przeprowadzonego w dniach 1-4 sierpnia) sondażu Centrum Jurija Lewady, niezależnej pracowni badania opinii publicznej, wynika, że dzisiaj pozytywnie jego rządy ocenia aż 87 proc. Rosjan. Zdaniem 66 proc. obywateli Rosji sytuacja w ich kraju rozwija się we właściwym kierunku.
W ciągu 15 lat Putin niezmiennie pozostawał najpopularniejszym politykiem w Rosji. Poparcie dla niego nigdy nie spadło poniżej 60 proc. Z najnowszego (przeprowadzonego w dniach 1-4 sierpnia) sondażu Centrum Jurija Lewady, niezależnej pracowni badania opinii publicznej, wynika, że dzisiaj pozytywnie jego rządy ocenia aż 87 proc. Rosjan. Zdaniem 66 proc. obywateli Rosji sytuacja w ich kraju rozwija się we właściwym kierunku.
Większość Rosjan ceni Putina przede wszystkim za to, że odzyskał Krym utracony przez Rosję w wyniku rozpadu ZSRR; że ocalił przed rozpadem samą Rosję, tłumiąc secesję Czeczenii i że przywrócił Rosji status światowego mocarstwa. Obywatele Rosji są mu też wdzięczni za podniesienie płac, emerytur, stypendiów i zasiłków, a także za pomyślne przeprowadzenie kraju przez globalny kryzys finansowy 2008 r.
Stronnicy Putina przypominają, że w 1999 r., kiedy przejmował on władzę z rąk schorowanego i wyjątkowo niepopularnego Jelcyna, PKB Rosji wynosił 195 mld dolarów, podczas gdy w 2013 r. osiągnął 2,113 bln USD. 15 lat temu produkt krajowy brutto w przeliczeniu na jednego mieszkańca zamykał się sumą 1 320 dolarów, a w 2013 - 14 800 USD. W 1999 roku inflacja sięgała 36,5 proc., zaś w 2013 - 6,5 proc. Przed 15 laty rosyjskie rezerwy walut i złota wynosiły 12,6 mld dolarów, a w 2013 roku - 511 mld USD. W 1999 roku dług publiczny osiągnął 78 proc. PKB, podczas gdy w 2013 wynosił - 8 proc. PKB.
Natomiast przeciwnicy Putina zarzucają mu przekreślenie demokratycznych zdobyczy z epoki Jelcyna, cofnięcie Rosji z drogi wolnorynkowych reform i zaprzepaszczenie szansy na modernizację kraju, której bolesne skutki dla społeczeństwa złagodziłyby wysokie ceny ropy naftowej na rynkach światowych. Nie zgadzają się też z opinią, że Putin odbudował potęgę Rosji. Zwracają uwagę, że po 15 latach jego rządów Rosja jest skłócona z Zachodem, ma zepsute stosunki niemal ze wszystkimi sąsiadami, a po aneksji Krymu bezpowrotnie utraciła Ukrainę.
Nade wszystko jednak oponenci wytykają Putinowi gigantyczną korupcję; że pod jego rządami przestała ona być problemem, a stała się systemem. Zdaniem opozycjonistów takiego złodziejstwa i łapówkarstwa, jak przy Putinie, Rosja nie znała w całej swojej historii - obrót korupcyjny osiągnął 300 mld dolarów, tj. niemal 15 proc. PKB. "Rządy Putina kojarzą się z dwoma skrajnie negatywnymi zjawiskami - niebywałym wzrostem korupcji i przemocy" - ocenił jeden z liderów opozycji Borys Niemcow.
Wszelako wiele wskazuje na to, że era Putina może potrwać jeszcze długo. Już w rok po powrocie na Kreml, we wrześniu 2013 r., dał on do zrozumienia, że w 2018 r. ponownie będzie się ubiegał o najwyższy urząd w państwie. Przy innej okazji wyznał, że jest pod wrażeniem politycznej długowieczności prezydenta Włoch Giorgio Napolitano, co niektórzy odebrali jako sygnał, że wybory w 2018 roku mogą nie być ostatnimi, w których Putin zechce wystartować. Napolitano ma 89 lat. Prezydentem został w maju 2006 roku w wieku 81 lat.
Formalnie Putin sprawuje urząd prezydencki od maja 2012 roku. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby w 2018 r. ponownie stanął do wyborów. Niektórzy obserwatorzy w Moskwie są w stanie wyobrazić sobie, że w 2024 roku znów - tak jak w 2008 roku - powierzy któremuś ze swoich zauszników funkcję strażnika kremlowskiego tronu i w 2030 roku, po sześcioletniej przymusowej przerwie wynikającej z konstytucji Rosji, jeszcze raz spróbuje wrócić na Kreml. Będzie wówczas mieć 78 lat.
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ ala/