Komisja powołana przez szefa Kancelarii Sejmu bada, czy dokumenty z tzw. komisji Ciemniewskiego, w związku ze zmianami w prawie, nadal są objęte klauzulą tajności. Szef IPN chce zwrócić się do Sejmu o możliwość weryfikacji tych dokumentów.
O tym, że w sejmowym archiwum mogą znajdować się kopie dokumentów z teczki "Bolka", napisał w sobotę "Nasz Dziennik". Według "ND", materiały nt. rzekomej współpracy i kontaktów b. prezydenta Lecha Wałęsy z organami bezpieczeństwa PRL trafiły na Wiejską w 1992 r. Chodzi o sejmowy zasób archiwalny tzw. komisji Jerzego Ciemniewskiego, która powstała w 1992 r. dla zbadania lustracji przeprowadzonej przez Antoniego Macierewicza.
Poniedziałkowe "Uważam Rze” powołuje się z kolei na tajne protokoły tej komisji, z których ma wynikać, że w kancelarii tajnej Sejmu mogły zachować się kopie – uważanych za zaginione – donosów TW „Bolka”.
Posłowie z komisji Ciemniewskiego uważają, że w Sejmie nie powinny znajdować się kopie materiałów zawierających dokumentację z teczki TW "Bolka". Wałęsa podkreśla, że w jego przypadku wielokrotnie podrabiano dokumenty.
O tym, że w sejmowym archiwum mogą znajdować się kopie dokumentów z teczki "Bolka", napisał w sobotę "Nasz Dziennik". Według "ND", materiały nt. rzekomej współpracy i kontaktów b. prezydenta Lecha Wałęsy z organami bezpieczeństwa PRL trafiły na Wiejską w 1992 r. Chodzi o sejmowy zasób archiwalny tzw. komisji Jerzego Ciemniewskiego, która powstała w 1992 r. dla zbadania lustracji przeprowadzonej przez Antoniego Macierewicza.
W komunikacie szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli przekazanym w poniedziałek PAP podkreślono, że powołana w styczniu br. komisja ma dokonać przeglądu niejawnych materiałów archiwalnych związanych z pracami Komisji do badania wykonywania przez Ministra Spraw Wewnętrznych uchwały Sejmu z 28 maja 1992 r. Pracami tej komisji kierował wówczas poseł Unii Demokratycznej Jerzy Ciemniewski.
"Wydając tę decyzję szef Kancelarii Sejmu kierował się potrzebą ustalenia, czy – w związku z licznymi zmianami w przepisach dotyczących ochrony informacji niejawnych, które miały miejsce od momentu wytworzenia tych dokumentów – nadane im klauzule nadal obowiązują" - czytamy komunikacie. Komisja ma zbadać, czy zgodnie z obowiązującą obecnie ustawą o ochronie informacji niejawnych "dokumenty te spełniają ustawowe przesłanki ochrony". Ma również przygotować ewentualne pisma do autorów dokumentów o zajęcie stanowiska w sprawie ich odtajnienia oraz projekty stosownych decyzji szefa Kancelarii Sejmu.
Według komunikatu w archiwum Sejmu znajdują się dwie kategorie dokumentów związanych z pracami komisji Ciemniewskiego: jawne sprawozdania z jej prac, które są dostępne w Bibliotece Sejmowej, a także stenogramy i załączniki, które są objęte ochroną zgodnie z przepisami ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Szef Kancelarii Sejmu wziął także po uwagę wnioski o udostępnienie dokumentów z prac komisji Ciemniewskiego, które od 2007 r. były kierowane do Kancelarii; ostatni taki wniosek w styczniu skierował Marek Opioła (PiS), powołując się na pracę w sejmowej komisji ds. służb specjalnych - poinformowano w komunikacie.
Lech Wałęsa w porannej rozmowie w Radiu ZET stwierdził, że w jego przypadku wielokrotnie podrabiano dokumenty. Zapytany o kopie dokumentów, które miałyby wskazywać na jego współpracę z SB, powiedział m.in. "W moim przypadku nie było żadnych oryginalnych materiałów i nie mogło być, bo ich nie było. I dlatego bezpieka musiała podjąć się podrabiania. Gdyby były dokumenty, nie byłoby potrzeby podrabiania".
Jak zaznaczono, procedurę udostępniania materiałów, będących w zasobach archiwum Sejmu, reguluje rozporządzenie Rady Ministrów z czerwca 2011 r. i wskazuje ono m.in. wymogi, jakie musi spełniać wniosek o udostępnienie informacji prawnie chronionych. Zdaniem Kancelarii Sejmu, pismo posła Opioły wymogów tych nie spełniało, o czym - jak dodano - poseł został poinformowany.
"Podniesiony przez posła Opiołę argument prac w komisji ds. służb specjalnych nie mógł być w tym przypadku wzięty pod uwagę, gdyż komisja ta nie zajmuje się i nie ma w planach swoich prac analizy działań" komisji Ciemniewskiego - czytamy. Szef Kancelarii Sejmu poinformował też posła PiS o działaniach podjętych w celu wyjaśnienia charakteru prawnego tych materiałów oraz jednoznacznego rozstrzygnięcia, w jakim zakresie mogą być one udostępniane.
Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk zapowiedział, że w związku z publikacjami prasowymi szef Instytutu Pamięci Narodowej wystąpi do marszałek Sejmu Ewy Kopacz "o uruchomienie procedur pozwalających na weryfikację tych informacji, a w przypadku ich potwierdzenia, o przekazanie dokumentacji b. Służby Bezpieczeństwa do zasobu archiwalnego Instytutu".
Ewa Kopacz przyznała w poniedziałek, że pojawiło się wiele wystąpień, w tym posłów partii opozycyjnych, którzy proszą o udostępnienie materiałów z prac komisji Ciemniewskiego. "Jeśli niejawność na dane dokumenty została nałożona przez określoną grupę czy instytucję, to ta grupa lub instytucja musi znieść tę klauzulę" - podkreśliła.
Lech Wałęsa w porannej rozmowie w Radiu ZET stwierdził, że w jego przypadku wielokrotnie podrabiano dokumenty. Zapytany o kopie dokumentów, które miałyby wskazywać na jego współpracę z SB, powiedział m.in. "W moim przypadku nie było żadnych oryginalnych materiałów i nie mogło być, bo ich nie było. I dlatego bezpieka musiała podjąć się podrabiania. Gdyby były dokumenty, nie byłoby potrzeby podrabiania".
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej b. opozycjonista Krzysztof Wyszkowski, a także uczestnicy Grudnia ’70 w Gdańsku Henryk Jagielski i Józef Szyler zaapelowali o "natychmiastowe zabezpieczenie i przekazanie" do IPN odnalezionych w archiwum Kancelarii Sejmu materiałów. "Wzywamy opinię publiczną do aktywności w tej sprawie, zaś prezesa IPN dr Łukasza Kamińskiego do niezwłocznego wystąpienia do marszałek Ewy Kopacz o przekazanie tej dokumentacji i publicznego jej udostępnienia" - napisali w oświadczeniu.
Dopytany czy chciałby, żeby archiwum sejmowe zostało otwarte, odpowiedział: "Oczywiste, oczywiste, nie ma nic, bo nie mogło być. A co to jest, to są papiery toaletowe, bo gdyby były oryginały... Proszę pani, no czy potraficie myśleć, gdyby były oryginały, to nie trzeba byłoby podrabiać. A przecież macie oficerów, nazwiska, adresy, którzy to robili, po co to robili, no bo nie było nigdy oryginałów".
Jerzy Ciemniewski powiedział PAP, że to, do czego miała dostęp komisja, to był pakiet materiałów, który nie zawierały donosów, tylko "różne materiały, które miały świadczyć o współpracy agenta Bolka z bezpieką". "Tych materiałów na pewno nie ma w kancelarii tajnej Sejmu, bo myśmy się zapoznawali z tym, co było w dyspozycji Urzędu Ochrony Państwa i nie robiliśmy żadnych kopii. Ten pakiet znajdował się w dyspozycji szefa UOP. Na tym pakiecie było napisane: +do udostępnienia następnemu szefowi UOP+" - podkreślił.
Według Ciemniewskiego, w Sejmie mogą znajdować się stenogramy i protokoły z prac komisji, natomiast same dokumenty nie powinny znajdować się w Kancelarii Sejmu, bo - jak wytłumaczył - "nie były integralną częścią materiałów, z którymi miała do czynienia".
"Moim zdaniem to były materiały wytworzone przez SB, przede wszystkim w tej prowokacji związanej z próbą przeszkodzenia w uzyskaniu przez Wałęsę nagrody Nobla. Była strona z tzw. dziennika rejestracji agentów z 27 lub 28 grudnia 1970 r., gdzie prawdopodobnie to było autentyczne zarejestrowanie. Wtedy jednak zarejestrowano kilkaset osób w ciągu jednego, dwóch czy trzech dni. To było bezpośrednio po wydarzeniach w Gdańsku i Gdyni, gdzie właściwie wszystkich zatrzymanych zmuszano do złożenia oświadczeń o współpracy" - dodał.
Ciemniewski zaznaczył, że w pakiecie, do którego komisja miała dostęp, były też ekspertyzy, z których - według niego - "żadna nie stwierdzała w sposób stanowczy, że były podpisy Wałęsy czy jakieś inne dowody, które by jednoznacznie wskazywały na współpracę Wałęsy z SB".
Inny poseł z tej komisji Zbigniew Siemiątkowski, współautor raportu końcowego z jej prac powiedział PAP, że widział materiały, które były tzw. teczką Bolka. "Zapoznawaliśmy się z nimi tylko i wyłącznie w budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tych materiałów nigdy nie przekazywano do Sejmu" - podkreślił. "W Kancelarii Sejmu są być może protokoły, stenogramy z posiedzeń komisji Ciemniewskiego. To są tego typu materiały" - dodał.
Zastępca szefa komisji Jerzy Dziewulski dodał, że "był jednym z niewielu posłów, który miał akta Wałęsy na biurku". Podkreślił, że jako wiceprzewodniczący komisji otrzymał zgodę ministra SW na zapoznanie się z tymi aktami i robił to w siedzibie ministerstwa.
Jak relacjonował, pisał opinie dla komisji Ciemniewskiego. "Wtedy jeszcze nikt z posłów nie wiedział, co to są działania operacyjne, jak się zakłada teczki, jak się rejestruje tajnych współpracowników. Byłem jedynym człowiekiem w Sejmie, który mógł tym operować" - podkreślił b. poseł, który dodał też, że w 1992 roku był wciąż policjantem.
"Miałem pełny ogląd teczki Wałęsy, moje nazwisko jest tam wpisane w kartę dostępu i nic więcej na ten temat nie powiem" - oświadczył. Dopytywany, dlaczego nie chce na ten temat mówić, odparł: "nie odpowiem, dlaczego nie chcę o tym mówić, bo musiałbym być zbyt szczery, a nie chcę być zbyt szczery".
Dziewulski na pytanie, czy ma wiedzę, by w tajnej kancelarii Sejmu znajdowały się kopie donosów TW Bolka, o których pisze prasa, odparł: "Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, wiem, że jakieś kopie były, jakiego rodzaju to są kopie, tego nie wiem, bo ja tych kopii nie wykonywałem. Gdy oglądałem teczkę Wałęsy, zobowiązałem się, że nie będę wykonywać tych kopii i słowa dotrzymałem".
Według Dziewulskiego materiały z prac komisji Ciemniewskiego powinny zostać odtajnione. "Dlaczego nie miałyby zostać odtajnione? Dzisiaj wiele rzeczy z tego okresu jest odtajnionych, upłynęło (...) 20 lat. Moim zdaniem nie stanowiłoby to żadnego problemu" - powiedział. Jego zdaniem jest jednak pytanie, czy ewentualne kopie będą kopiami z materiałów znajdujących się rzeczywiście w teczkach oraz czy będą kopiami poświadczonymi. "Jeżeli nie są poświadczone, to nie mają żadnego znaczenia" - ocenił.
B. poseł zaznaczył, że zwykli członkowie komisji, nie pełniący funkcji jej szefa lub wiceszefów, nie mieli dostępu do teczek. Według Dziewulskiego teczki Wałęsy nie chciał oglądać sam Ciemniewski.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej b. opozycjonista Krzysztof Wyszkowski, a także uczestnicy Grudnia ’70 w Gdańsku Henryk Jagielski i Józef Szyler zaapelowali o "natychmiastowe zabezpieczenie i przekazanie" do IPN odnalezionych w archiwum Kancelarii Sejmu materiałów. "Wzywamy opinię publiczną do aktywności w tej sprawie, zaś prezesa IPN dr Łukasza Kamińskiego do niezwłocznego wystąpienia do marszałek Ewy Kopacz o przekazanie tej dokumentacji i publicznego jej udostępnienia" - napisali w oświadczeniu.
Do apelu przyłączył się uczestniczący w konferencji historyk Sławomir Cenckiewicz, autor książki pt."SB a Lech Wałęsa". "Miejsce przechowywania dokumentów jest nienaturalne, niezgodne z prawem. Miejsce powinno być w Instytucie Pamięci Narodowej. Obowiązkiem pani marszałek Kopacz jest natychmiastowe zawiadomienie prezesa IPN, że tego typu pakiet dokumentów został znaleziony" - powiedział.
Cenckiewicz powołał się na słowa szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli cytowanego przez "Uważam Rze". Czapla ujawnia dziennikarzom tygodnika, że wśród dokumentów są nie tylko protokoły i stenogramy komisji Ciemniewskiego. "Problem stanowią dokumenty wytworzone w latach 70. i 80. przez Służbę Bezpieczeństwa. Na nich widnieją również klauzule. Być może dokumenty te powinny znaleźć się w IPN" - mówi. (PAP)
ajg/ tgo/ mkr/ hgt/ par/ gma/