Na czele walki z komunizmem była Polska i „Solidarność” – podkreślił litewski historyk Alvydas Nikžentaitis z Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego podczas drugiego dnia obrad międzynarodowej konferencji naukowej, zorganizowanej w Warszawie w 30. rocznicę zakończenia obrad okrągłego stołu.
Dwudniowa międzynarodowa konferencja „Jak upadał komunizm. Rok 1989 w Europie Środkowo-Wschodniej” odbyła w ramach cyklu konferencji poświęconych rocznicy upadku komunizmu w Europie „1989 – Changes and Challenges”. Panele dyskusyjne w drugim dniu konferencji odbyły się w Pałacu Rzeczypospolitej przy Placu Krasińskich.
Podczas otwarcia dyskusji wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński odniósł się do przyczyn upadku komunizmu w Europie Środkowej i Wschodniej. W jego opinii nie byłby on możliwy bez masowego ruchu Solidarności. Jego zdaniem był on kontynuacją „długiego procesu wybijania się Polski na podmiotowość, którego korzenie sięgają XVIII w. i ówczesnej tradycji republikańskiej”. Dodał, że nadzieje związane z Solidarnością oraz transformacją wynikały z zakorzenienia programu tego ruchu społecznego w wartościach polskiego katolicyzmu. W jego opinii rozmowy okrągłego stołu cieszyły się wsparciem wynikającym z nadziei większości polskiego społeczeństwa.
„Pamięć o Solidarności jest dziś niewykorzystana. To nasza porażka” – stwierdził wicepremier Gliński. W tym kontekście negatywnie ocenił działalność „instytucji mających dbać o pamięć o ruchu Solidarności”. „Mamy wiele do nadrobienia, jest to zadanie do wykonania” – dodał.
Podczas pierwszego panelu badacze z krajów Europy Środkowej oraz byli działacze opozycji antykomunistycznej dyskutowali na temat wspólnego środkowoeuropejskiego dziedzictwa Solidarności. Moderatorem tego panelu był publicysta i działacz opozycji antykomunistycznej Bronisław Wildstein.
Zdaniem litewskiego historyka Alvydasa Nikžentaitisa pamięć o walce opozycji antykomunistycznej z systemami panującymi w Europie Środkowej i Wschodniej łączy społeczeństwa wszystkich tych krajów. „W tym kontekście musi być umieszczana rola Solidarności, która jest nie tylko polskim dziedzictwem, ale również wszystkich państw komunistycznych” – podkreślił litewski historyk. Dodał, że kraje wchodzące w skład ZSRS również walczyły z komunizmem, ale „na czele tej walki była Polska i Solidarność”. W jego opinii dziś konieczne jest budowanie wspólnej pamięci i narracji o walce tych narodów z komunizmem.
Zdaniem Ákosa Engelmayera, węgierskiego opozycjonisty, uczestnika rewolucji antykomunistycznej w 1956 r. wspólna polsko-węgierska pamięć o walce z systemem komunistycznym jest wzmacniana długą tradycją wspólnych kontaktów między tymi narodami. Jego zdaniem pamięć ta różni się od tej łączącej inne kraje, tym że ma charakter oddolny. Jak dodał, Solidarność stanowiła w latach osiemdziesiątych wzór dla Węgrów działających przeciwko komunizmowi. W tym kontekście wymienił między innymi ówczesny ruch studencki, którego członkiem był obecny premier Węgier Victor Orban.
Zdaniem słowackiego historyka Martina Pekara władze komunistycznej Czechosłowacji dążyły do pełnego odizolowania kraju od wpływu opozycji solidarnościowej. Podkreślił jednak, że ich wysiłki nie były w pełni skuteczne, czego dowodem są trwające jeszcze przed sierpniem 1980 r. kontakty pomiędzy środowiskiem Komitetu Obrony Robotników i Kartą 77.
Jak zauważył Nikžentaitis, tak bliskie kontakty pomiędzy środowiskami opozycyjnymi nie były możliwe w wypadku Litwy i Polski. Przypomniał, że wiedza o Solidarności mogła być czerpana tylko ze szczątkowych informacji oraz mediów zza żelaznej kurtyny. Przełom nastąpił dopiero w latach 1989-1991 r., gdy możliwe było nawiązanie bliskich stosunków między walczącym o niezależną Litwę Sąjūdisem a legalną już Solidarnością. Nikžentaitis dodał, że Polacy przekazywali Litwinom maszyny drukarskie i inną pomoc służącą przełamywaniu sowieckiego monopolu medialnego. Przypomniał, że w 1991 r. istniała koncepcja powołania emigracyjnego rządu litewskiego w Warszawie. Taki scenariusz miał zostać wcielony w życie w wypadku zmasowanego ataku wojsk sowieckich na Litwę i okupacji. „W tym czasie prowadzono również nieoficjalne szkolenia członków Sąjūdisu przez członków Solidarności. Celem było przygotowanie ich na wypadek konieczności działania w warunkach stanu wojennego” – wskazał Nikžentaitis.
Krajem szczególnie izolowanym od wpływów polskiej opozycji antykomunistycznej była również Niemiecka Republika Demokratyczna. W tym kontekście wyjątkowo wcześnie z polską opozycją zetknął się Wolfgang Templin. Wschodnioniemiecki opozycjonista wspominał swój udział w krakowskich manifestacjach po śmierci Stanisława Pyjasa w 1977 r. Porównał ten moment do wielkich manifestacji, które jesienią 1989 r. odbywały się w Lipsku i poprzedzały upadek Muru Berlińskiego. „W Lipsku po raz pierwszy na manifestacji pojawiło się 10 tysięcy ludzi. Wówczas po raz pierwszy w NRD nie byłem posłuszny i poddany, lecz suwerenny. Jednocześnie wszyscy mieli Solidarność. Oba te momenty były równie ważne dla obu narodów” – podkreślił.
Podczas panelu zatytułowanego „Spory o 1989. Perspektywa polityczno-społeczna” dyskutowali badacze z krajów bloku wschodniego oraz wchodzących w skład ZSRS. Zdaniem prowadzącego debatę dr Mikołaja Mirowskiego fakt przynależności do jednej z tych dwóch kategorii państw postkomunistycznych w dużej mierze determinuje spojrzenie na doświadczenie komunizmu oraz proces jego upadku.
Zdaniem mołdawskiego historyka Igora Caşu z Państwowego Uniwersytetu Mołdawski w Kiszyniowie narodziny ruchu antykomunistycznego w jego kraju są nierozerwalnie związane z powstaniem ruchu dążącego do emancypacji narodowej. Podkreślił, że w jego ramach byli również komuniści uważani za „liberalnych”. Dzięki akceptacji Moskwy do pewnego momentu mogli działać w sposób relatywnie nieskrępowany. Zdaniem Igora Caşu specyfika mołdawskiej drogi do niepodległości sprawiła, że bardzo późno podjęto w tym kraju jakiekolwiek działania na rzecz dekomunizacji i lustracji życia publicznego. Jego zdaniem owo zaniechanie skutkowało szybkim powrotem komunistów do życia politycznego.
Igor Caşu odpowiadając na pytanie o to, dlaczego proces upadku komunizmu rozpoczął się w Polsce, wskazał, że na proces ten należy patrzeć w kategoriach „długiego trwania”. Na polski opór wobec komunizmu i jego cechy charakterystyczne wpływała tradycja szlachecka oraz insurekcyjna w XIX i XX w. – stwierdził. Podkreślił, że o czynnikiem łączącym transformację we wszystkich krajach komunistycznych była zgoda Moskwy wobec dokonywania się tego procesu.
Historycy z Czech i Słowacji – Adéla Gjuričová i Peter Jašek – podkreślali, że także w ich krajach kwestia rozliczenia komunizmu była istotną częścią konfliktów politycznych. Zdaniem Petera Jašeka na decyzję o rezygnacji z radykalnej dekomunizacji życia publicznego wpłynął też panujący po 1989 r. „idealizm” wyrażający się wiarą w lepszą przyszłość. Jak wskazał, większość Słowaków uważała, że upadek komunizmu jest swoistym końcem historii. Ich przekonanie skutkowało bardzo wysokimi oczekiwaniami wobec przyszłości oraz dużym rozczarowaniem w latach dziewięćdziesiątych.
Zdaniem politolog Adéli Gjuričovej w Czechach przygotowane uregulowania dotyczące lustracji i dekomunizacji zostały osłabione przez polityków, którzy nie byli zainteresowani tymi procesami. Pomimo wielu podobieństw w sytuacji obu krajów badacze podkreślali, że należy mówić o dwóch różnych procesach odchodzenia od komunizmu. Na oba wpływała w 1989 r. pamięć o dramacie interwencji wojskowej Układu Warszawskiego w 1968 r.
Według socjologa Michała Łuczewskiego czeskie i słowackie dyskusje nad rozliczeniem komunizmu są w pewnej mierze zbieżne z polskimi. W jego opinii „bardzo rzadko zdarza się, aby w przypadku negocjowanego przejścia do nowego systemu możliwe było rozliczenie przeszłości”. Dodał, że rozliczenia z przeszłością są „częścią moralnego budowania wspólnoty”. Jego zdaniem w opozycji do tego procesu występowała w Polsce inteligencja, która odwoływała się do własnego etosu, który zakładał wybaczenie ludziom tworzącym dawny system.
„Polska inteligencja radykalizowała etos chrześcijański, poprzez podnoszenie wartości miłosierdzia i zapominaniu o idei sprawiedliwości” – podkreślił Łuczewski. Jak mówił, stworzenie takiego „kościoła miłosierdzia” sprawia, że znajdują się w nim również ludzie reprezentujący dawny system. W takim wypadku „radykałami stają się ci, którzy powołują się na ideę sprawiedliwości, a to prowadzi do bardzo ostrego konfliktu między tymi dwoma grupami”. Jego zdaniem problem podziałów w obozie przeciwników komunizmu pojawił się już w okresie rozmów okrągłego stołu, gdy doszło do wytworzenia się elity prowadzącej negocjacje oraz grupy wykluczonych z procesów podejmowania decyzji.
Organizatorami konferencji były Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej we współpracy z Muzeum Historii Polski, Instytutem Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność oraz Biblioteką Narodową.
Michał Szukała (PAP)