Polacy z Wileńszczyzny, przesiedleni po II wojnie na Warmię i Mazury, byli uważani przez władze stalinowskie za osoby nieufne wobec nowego ustroju i politycznie niebezpieczne - ocenili uczestnicy konferencji historycznej, zorganizowanej w środę w Olsztynie.
Według organizatorów celem konferencji "Siedemdziesięciolecie przybycia Polaków z Wileńszczyzny na Warmię i Mazury" było wzbogacenie wiedzy historycznej o przesiedleniach mieszkańców dawnych Kresów Wschodnich i uczczenie świadków tych wydarzeń. Przygotowało ją Olsztyńskie Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej oraz Uniwersytet Warmińsko-Mazurski.
Jak przypomniał marszałek województwa Gustaw Marek Brzezin, po wojnie zdecydowaną większość mieszkańców Warmii i Mazur stanowiła tzw. ludność napływowa. A to - jak mówił - przyczyniło się do różnorodności kulturowej, która stanowi bogactwo tego regionu.
W ocenie historyków, w latach 1945-47 do ówczesnego Okręgu Mazurskiego trafiło blisko 32 tys. Polaków z Wileńszczyzny. Było to największe obok Pomorza skupisko przesiedleńców z północno-wschodnich terenów II RP.
Z powojennych statystyk wynika, że przybysze z Wileńszczyzny, którzy osiedlili się w miastach Warmii i Mazur, wybierali głównie Olsztyn, Kętrzyn i Ostródę. Natomiast na terenach wiejskich najchętniej decydowali się pozostać w powiecie lidzbarskim, kętrzyńskim i braniewskim.
Uczestnicy olsztyńskiej konferencji podkreślali, że wobec kresowian, których przymusowo wysiedlono i osadzono na tzw. Ziemiach Odzyskanych należy używać terminu "ekspatriacja", który oznacza opuszczenie kraju ojczystego. Propaganda PRL nazywała ich repatriantami, co sugerowało powrót do ojczyzny spoza granic kraju. Jak wyjaśniał dr hab Witold Gieszczyński, było to określenie fałszywe, bo Polacy z kresów nigdy nie opuścili ojczyzny, a jedynie zmienił się przebieg granic.
Zdaniem Gieszczyńskiego, władze Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej przywiązywały szczególną wagę do usunięcia Polaków z miast, zwłaszcza z Wilna, gdzie stanowili większość mieszkańców. Początkowo ludność polska opierała się przesiedleniom i była zdecydowana trwać na ojczystej ziemi.
"Dopiero po konferencji jałtańskiej (czyli od lutego 1945 r. - PAP), gdy upadła nadzieja, że Wileńszczyzna pozostanie w granicach państwa polskiego, zgłoszenia na wyjazd stały się masowe. Przyczynił się też do tego terror sowiecki; aresztowania i wywózki w głąb ZSRR" - mówił naukowiec.
Większość Polaków z Wileńszczyzny, którzy osiedlili się na Warmii i Mazurach, zamieszkała na wsi, gdzie nadawano im poniemieckie gospodarstwa rolne. W ocenie historyków, w pierwszych latach po przyjeździe znaleźli się oni pod szczególnie wnikliwą obserwacją Urzędu Bezpieczeństwa.
Jak mówił dr Radosław Gross, w swoich raportach szefowie UB charakteryzowali Wilnian jako osoby przywiązane do tradycyjnych wartości, wrogo nastawione do Związku Radzieckiego i nieufne wobec nowego ustroju. Dlatego traktowano to środowisko jako politycznie niebezpieczne i mogące wywoływać niepokoje społeczne. Równocześnie jednak władza uważała, że jest to "element ludzki cenny dla rozwoju gospodarki" i dlatego warto próbować "właściwie nastawić ich do nowej rzeczywistości".
"Rządzącym nie udało się przeciągnąć ich na swoją stronę. Większość sceptycznie odnosiła się do władz i stalinowskiej polityki rolnej. Wielu nie porzucało myśli o powrocie na kresy, licząc, że zmieni się sytuacja międzynarodowa" - podsumował Gross. (PAP)
mbo/ pz/