Gloryfikacja zbrodniarzy to obraza pamięci pomordowanych – mówili w niedzielę na Jasnej Górze przedstawiciele środowisk kresowych, nawiązując do ludobójstwa, którego na Polakach dokonali nacjonaliści ukraińscy w latach 1939-1947.
Wezwali przy tym polskie władze do przeciwstawiania się takim przejawom - na wzór starań o prawdę o obozie w Auschwitz. Apelowali także o dbałość o odpowiednie upamiętnianie polskich ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów, a także m.in. o pomoc dla Polaków na terenach dawnego Związku Radzieckiego – poprzez umożliwianie im powrotów do ojczyzny.
W niedzielę dawni mieszkańcy Kresów Wschodnich II RP i ich rodziny przybyli na Jasną Górę z 23. pielgrzymką swego środowiska. Organizacje kresowe zrzeszone w Światowym Kongresie Kresowian spotkały się też na corocznym Światowym Zjeździe Kresowian.
Mszy dla uczestników pielgrzymki w jasnogórskiej kaplicy Cudownego Obrazu przewodniczył ks. Grzegorz Draus z Lwowa. Homilię, jak co roku, wygłosił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski - duszpasterz Ormian, historyk, autor książki "Przemilczane ludobójstwo na Kresach", honorowy członek Światowego Kongresu Kresowian.
Ks. Isakowicz-Zaleski nawiązał do szeregu rocznic, wiążących się z historią Kościoła, Polski, a szczególnie z losami Polaków mieszkających na Kresach. Mówił m.in. o 80. rocznicy tragicznych wydarzeń, które dotknęły Polaków z tzw. ziem zabranych, które znalazły się poza granicą traktatu ryskiego - gdy władze Rosji sowieckiej w czasie tzw. Wielkiego Terroru zamordowały m.in. ok. 150 tys. osób z około dwumilionowej społeczności polskiej, a dziesiątki tysięcy wysiedliły do Kazachstanu.
„Po 80 latach musimy powiedzieć, że nie ma odpowiedniej pamięci o tym ludobójstwie. Co więcej, nasi rodacy w Kazachstanie są nadal tam, gdzie ich zesłały władze stalinowskie. III RP przez te 28 lat mówiła na ten temat, ale niewiele zrobiono. Dzisiaj, gdy słyszymy, że imigranci z obcych państw mają zasiedlać Polskę, to przede wszystkim rodzi się pytanie: dlaczego nie Polacy z Kazachstanu w pierwszej kolejności – oni powinni tutaj mieć możliwości osiedlenia się” - wskazał ks. Isakowicz-Zaleski.
„Jest to też wyrzut sumienia dla kolejnych władz, ekip rządowych, które nie potrafiły tego problemu rozwiązać. Dlatego dzisiejsza pamięć o kresowianach to także pamięć o naszych rodakach w Kazachstanie i wielu innych częściach d. Związku Radzieckiego. To wiele dramatów ludzi, którzy nie mogą do dzisiaj, ani ich dzieci, wnukowie, nie mogą powrócić do ojczyzny” - zaznaczył.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaznaczył, że Polska chce zgody, przyjaźni, wolności, współpracy ze wszystkimi narodami, bo taka jest jej tradycja i kultura i tak się zawsze modlono na Jasnej Górze. „Ale nie możemy bez przerwy ustępować, kłaniać się w pas i mówić: Polacy, nic się nie stało. A dzieją się rzeczy bardzo przykre: krok po kroku fałszowana jest historia, zmieniane są zasady moralne. Gloryfikacja zbrodniarzy to jest obraza pamięci pomordowanych – naszych krewnych, przyjaciół i sąsiadów. Trzeba wreszcie powiedzieć stop: tak dalej być nie może” - podkreślił.
„Matce Bożej z trudnych spraw ofiarujemy także sprawę pamięci o ludobójstwie, które na Polakach dokonali nacjonaliści ukraińscy w latach 1939-1947. Teraz przypada 70. rocznica zakończenia tego ludobójstwa. (…) Trudno zrozumieć postępowanie III RP, która dba o pamięć o ofiarach z Katynia – i dobrze, że dba, bo powinna – o KL Auschwitz; która broni tego, że obozy koncentracyjne nie były polskie, tylko niemieckie” - mówił kapłan.
„I z jednej strony jest odważne działanie, żeby obronić pamięć o tych, którzy zginęli z rąk Niemców czy Rosjan. Ale z drugiej strony jest nieprawdopodobna wręcz niekonsekwencja, uległość, chowanie głowy w piasek, gdy trzeba walczyć o pamięć o Polakach, którzy zostali zamordowani przez Ukraińców” - podkreślił.
Przypomniał, że dopiero w ub. roku Sejm wieloletnim staraniem rodzin kresowych przyjął „uchwałę nazywającą ludobójstwo – ludobójstwem i oddającą cześć tym sprawiedliwym Ukraińcom, którzy ratowali Polaków” (wcześniej podobną uchwałę przyjął też Senat). „To też paradoks, że Polska musi się liczyć z ambasadorem obcego państwa, czy wolno pamiętać o Polakach czy nie, a mieliśmy być państwem niepodległym” - zastrzegł ks. Isakowicz-Zaleski.
„Dziękujemy posłom i senatorom, że po 27 latach wreszcie podjęli stosowną uchwałę. Czekamy na ustawę. Czekamy również na ustawę zakazującą szerzenia ideologii, która doprowadziła do ludobójstwa, czyli ideologii banderowskiej” - zaakcentował.
Wyrażając szacunek dla działań IPN dotyczących szczątków Żołnierzy Wyklętych, przypomniał, że równocześnie „dziesiątki tysięcy kości pomordowanych Polaków przez UPA poniewierają się po lasach, jarach, w mogiłach zbiorowych; nie ma żadnych ekshumacji, nie stoją pomniki, a nawet zwykłe krzyże”.
Podkreślił, że po drugiej stronie rzeki Bug „trwa ogromna gloryfikacja zbrodniarzy”. „Kości ofiar są rozsypane, a pomniki stawia się mordercom. Nazywa się pomniki, place, imieniem ludobójcy. Nie wyobrażam sobie, aby w Niemczech można było nazwać ulicę czy plac imieniem ludobójcy, bo cały świat by protestował. A dzisiaj, gdy w Kijowie i we Lwowie główne ulice noszą imiona okrutnych morderców, władze polskie nie reagują, nie potrafią zadziałać – mimo że tak ogromne ilości pieniędzy płyną z budżetu polskiego do ukraińskiego” - mówił.
Zaznaczył, że Polska chce zgody, przyjaźni, wolności, współpracy ze wszystkimi narodami, bo taka jest jej tradycja i kultura i tak się zawsze modlono na Jasnej Górze. „Ale nie możemy bez przerwy ustępować, kłaniać się w pas i mówić: Polacy, nic się nie stało. A dzieją się rzeczy bardzo przykre: krok po kroku fałszowana jest historia, zmieniane są zasady moralne. Gloryfikacja zbrodniarzy to jest obraza pamięci pomordowanych – naszych krewnych, przyjaciół i sąsiadów. Trzeba wreszcie powiedzieć stop: tak dalej być nie może” - podkreślił ks. Isakowicz-Zaleski.
Jednocześnie wezwał do solidarności z Kościołem rzymskokatolickim na Ukrainie. „Niedawno słyszeliśmy, że tym, których Polska uważa za sojuszników, wpadła do głowy myśl wypędzenia ze Lwowa abp. Mieczysława Mokrzyckiego” - podkreślił. Dodał, że Kościół rzymskokatolicki nie może na Ukrainie się rozwijać, nie są zwracane rzymskokatolickie świątynie, a Polacy są za to prześladowani. „Czemu władze polskie znowu nie reagują na to?” - pytał.
Zaapelował m.in., aby uczestnicy Światowego Zjazdu Kresowian wyrazili swą solidarność duchową - ale też przekutą w konkretne czyny – z rodakami na Kresach Wschodnich prześladowanymi za to, że są Polakami oraz ze współwyznawcami, którzy nie mogą doczekać się zwrotu swoich świątyń. „Ci rodacy niech wiedzą, że w Polsce społeczeństwo jest po ich stronie” - zaznaczył.
Światowy Kongres Kresowian przypomina, że od lat już apeluje o zachowanie narodowej pamięci o Kresach i zweryfikowanie dotychczasowej polityki wschodniej. Wzywa do wypracowywania mechanizmów służących przywracaniu pamięci o Kresach ludziom młodym.
Kresowianie zrzeszeni w tej organizacji domagają się od organów władzy państwowej wsparcia tych działań - głównie w zakresie walki z zakłamywaniem historii, troski o upamiętnienie miejsc kaźni Polaków na Kresach, należytej przestrzeni dla tych tematów w mediach i programach szkolnych, pomocy Polakom na Wschodzie, powołania Muzeum Kresów oraz edukacji patriotycznej młodzieży.
Tegoroczne zjazd i pielgrzymka tego środowiska na Jasną Górę zorganizowano pod hasłem: „Kresowianie w obronie godności Polski i polskiej racji stanu”.(PAP)
mtb/ akw/