Gen. Wojciech Jaruzelski zawsze był po drugiej stronie barykady niż naród, cały jego życiorys poświadcza, że w pełni zasługuje na degradację - ocenił historyk dr Lech Kowalski, odnosząc się do przyjętego w czwartek przez rząd projektu tzw. ustawy degradacyjnej.
Kowalski powiedział PAP, że nie ma wątpliwości, iż gen. Jaruzelski i inne osoby, które pełniły służbę wojskową na rzecz totalitarnego państwa i sprzeniewierzyły się polskiej racji stanu, powinny zostać zdegradowane.
Możliwość pozbawiania stopni wojskowych – również pośmiertnie - żołnierzy w stanie spoczynku, którzy byli członkami m.in. WRON, KBW, pełnili służbę w organach bezpieczeństwa państwa wymienionych w ustawie lustracyjnej przewiduje przyjęty w czwartek przez rząd projekt nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku obrony.
Zdaniem historyka, cały życiorys gen. Jaruzelskiego poświadcza, że w pełni zasługuje on na degradację. "Nie wyprowadzi się go w ten sposób z historii, tylko wskaże zło, które czynił" - podkreślił.
Według Kowalskiego ocena tej postaci jest jednoznaczna. "Jaruzelski zawsze był po drugiej stronie barykady niż naród. We wszystkich najważniejszych wydarzeniach z okresu PRL był po stronie tych, którzy z tym narodem walczyli" - stwierdził.
Przypomniał, że Jaruzelski w latach 1949-54 był współpracownikiem Informacji Wojskowej, czyli uzależnionego od ZSRS organu kontrwywiadu wojskowego i - wbrew temu, co potem o sobie mówił - aktywnie zwalczał podziemie niepodległościowe.
"Od początku istnienia po kres PRL we wszystkim bierze udział, w tym również w tak krwawych wydarzeniach jak Grudzień '70. W 1967 r. stoi na czele czystek oficerów narodowości żydowskiej w wojsku, w 1968 r. rozprawia się z młodzieżą studencką, kierując ją do batalionów karnych. Poprawia to samo w 1976 r., a w latach 80. uwstecznia kraj na dekady" - wyliczał.
Zdaniem Kowalskiego, żeby zrozumieć kim naprawdę był gen. Jaruzelski czy gen. Czesław Kiszczak należy przeczytać dokumenty z ich teczek personalnych, poznać opinie sowieckich przełożonych, zobaczyć co robili i jak byli postrzegani w Moskwie.
"Tu nie ma dwóch zdań, to był namiestnik, w mundurze polskim, ale dla którego najistotniejsza była sowiecka racja stanu, polska zawsze była wtórna" - stwierdził.
Historyk ocenił też, że aby "cień Jaruzelskiego został skrócony" potrzebne są kolejne publikacje i przybliżanie faktów z jego kariery wojskowej. Przyznał jednocześnie, że niezależnie od wszystkiego dla części osób, w tym byłych podwładnych, gen. Jaruzelski pozostanie postacią pozytywną i mentorem. "Liczę natomiast, że z tym co ma się teraz wydarzyć, z tą degradacją, będzie identyfikowało się młode pokolenie" - dodał.
Zdaniem Kowalskiego, istotne jest również, aby znacznie został poszerzony krąg osób, które mogą zostać zdegradowane. Jak tłumaczył chodzi choćby o możliwość odebrania stopni marszałków - Michałowi Roli-Żymierskiemu, który "zatwierdzał dziesiątki wyroków śmierci na żołnierzach AK służących w szeregach powojennego wojska polskiego" i Marianowi Spychalskiego, który - nadzorując Główny Zarząd Informacji Wojskowej - "jest odpowiedzialny za dziesiątki, jeśli nie setki nieszczęść ludzkich".
"Jest tych postaci cała masa. Jeśli w kontekście w ten sposób wymierzanej sprawiedliwości znajdą się również założyciele PRL-kich sił zbrojnych i państwa, to będę przekonany, że sprawiedliwości dziejowej stała się zadość. Natomiast, jeśli poprzestanie się na Jaruzelskim i Kiszczaku, to będzie to coś niepełnego" - stwierdził.
W rozmowie z PAP historyk przyznał, że taka ustawa powinna być wprowadzona znacznie wcześniej, ale - jak zaznaczył - zaraz po 1989 r. nie było na to szansy, a potem nie było woli politycznej. Zwrócił też uwagę, że rząd przyjął jej projekt w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, w którym prezydent wręczy nominacje generalskie 14 oficerom. Jego zdaniem, stanowi to symboliczne przesłanie, że siły zbrojne zawsze powinny służyć narodowi polskiemu. (PAP)
autor: Marcin Boguszewski
mbo/ pko/