Na Górnym Śląsku rozpoczęły się w sobotę uroczystości upamiętniające ofiary komunistycznych represji, jakie dotknęły tysiące mieszkańców regionu po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1945 r. Jednym z wydarzeń przypominających Tragedię Górnośląską jest organizowany od 11 lat doroczny Marsz na Zgodę.
W Zgodzie - dzielnicy Świętochłowic - znajdował się obóz, będący wcześniej filią hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Otwarto go ponownie w 1945 r., gdy sowieccy żołnierze wkroczyli na Górny Śląsk. Trafiali tam m.in. Ślązacy podejrzewani o wrogi stosunek do władzy i żołnierze AK. Osadzane tam osoby nazywano "zbrodniarzami faszystowsko-hitlerowskimi".
Doroczny marsz upamiętniający ofiary tego obozu, oraz innych miejsc śmierci i cierpienia Górnoślązaków, zainicjował w 2009 r. Ruch Autonomii Śląska. Uczestnicy marszu, który w sobotę w południe wyruszył z katowickiego Placu Wolności, pokonują ok. 10-kilometrową trasę do bramy dawnego obozu. Idą drogą podobną do tej, jaką przemierzali pierwsi skierowani do obozu więźniowie. Najpierw zapędzono ich do hali targowej w Świętochłowicach (dziś w tym miejscu jest obiekt handlowy, a przed nim "Kamień Pamięci"), potem do samego obozu.
W sobotnim marszu wyruszyło z Katowic ponad sto osób, wśród nich przedstawiciele Ruchu Autonomii Śląska (z liderem ruchu Jerzym Gorzelikiem) i innych śląskich stowarzyszeń. Obecny był m.in. europoseł Marek Plura, zaangażowany w wiele inicjatyw pielęgnujących śląską tożsamość i historię. Przed wymarszem uczestnikom rozdawano opaski w żółto-niebieskich, śląskich, barwach, z czarną wstążką - znak pamięci o tych, którzy za swoją śląskość cierpieli i ginęli. Na jednym z transparentów napisano po śląsku, że to, co dla jednych było wyzwoleniem, dla innych oznaczało zniewolenie.
Organizatorzy marszu podkreślają, że upamiętnia on wszystkie ofiary obozów, choć Zgoda jest głównym symbolem tego, co w 1945 r. miało miejsce na Górnym Śląsku, i co historycy nazwali Tragedią Górnośląską. Środowiska Ślązaków od lat zabiegają, by na katowickim Placu Wolności, skąd od 11 lat w ostatnią sobotę stycznia wyruszają marsze pamięci, stanął pomnik upamiętniający ofiary tamtych wydarzeń.
Represje określane przez historyków mianem Tragedii Górnośląskiej rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1945 r. Akty terroru wobec Górnoślązaków - aresztowania, internowania, egzekucje i wywózki do niewolniczej pracy na Wschód - trwały przez kilka miesięcy. Według szacunków, wywieziono ok. 40-60 tys. mieszkańców regionu. Część z nich zginęła. Według niektórych źródeł, różnego typu represje mogły dotknąć nawet 90 tys. osób.
Choć ustanowiony osiem lat temu przez śląski sejmik Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 r. jest obchodzony w ostatnią niedzielę stycznia, część uroczystości upamiętniających ofiary wydarzeń sprzed 74 lat zorganizowano już w sobotę. Przed pomnikami i tablicami przypominającymi o tamtej tragedii składane są kwiaty i zapalane znicze. "Uczcijmy pamięć tych, dla których ponowie otwarto obozy" - zachęcają działacze Ruchu Autonomii Śląska.
Europoseł Marek Plura przypomniał, że jednym z miejsc represji był również Centralny Obóz Pracy w Jaworznie, gdzie osadzono wielu Polaków, m.in. żołnierzy Armii Krajowej, oraz Ślązaków - zwłaszcza górników. W niedzielę rano także tam zapłoną znicze.
"Uczcimy pamięć wszystkich ofiar reżimów totalitarnych, zapalając znicze przy pomniku w lesie, na południowy zachód od niedziałającej kopalni Jan Kanty, przy ścieżce prowadzącej z Osiedla Stałego na Podłęże. Zapraszamy każdego, kto kultywując pamięć o tych strasznych czasach chce jednocześnie zaprotestować przeciwko odradzającym się w naszym regionie ruchom nacjonalistycznym i ksenofobicznym" - zachęca Plura w portalu społecznościowym.
Obóz w Świętochłowicach-Zgodzie, będący wcześniej filią niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, potem służył Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. Trafiali tam m.in. Ślązacy podejrzewani o wrogi stosunek do władzy i żołnierze AK. Osadzane tam po wojnie osoby nazywano "zbrodniarzami faszystowsko-hitlerowskimi". Liczba śmiertelnych ofiar tego obozu szacowana jest na blisko 2 tys. Ginęli z powodu tragicznych warunków sanitarnych, chorób, niewolniczej pracy i nieludzkiego traktowania.
Hołd ofiarom represji oddają w ten weekend mieszkańcy wielu śląskich miejscowości. W sobotę rano przedstawiciele lokalnych stowarzyszeń zorganizowali uroczystości przy pomniku ofiar obozu pracy na mysłowickiej Promenadzie. W Lublińcu marszem po raz trzeci upamiętniono Ślązaków więzionych w dawnej przędzalni. W Bytomiu przygotowano inscenizację walk o Miechowice - dziś dzielnicę miasta, z udziałem 25 grup rekonstrukcyjnych z Polski, Czech i Słowacji. Było to jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń towarzyszących wkroczeniu Armii Czerwonej na Górny Śląsk w 1945 r. Od 25 do 28 stycznia czerwonoarmiści zamordowali tam ponad 200 cywilów.
W niedzielę w Rybniku odbędzie się m.in. nabożeństwo Drogi Krzyżowej - w ten sposób lokalne władze i stowarzyszenia upamiętnią nie tylko Tragedię Górnośląską, ale też ofiary obozu Auschwitz. Uroczystość rozpocznie po południu przed obeliskiem obok stadionu miejskiego przy ul. Gliwickiej. Uczestnicy spotkania złożą również kwiaty przy pomniku w lesie nad rzeką Rudą oraz w dzielnicy Kamień, obok obelisku, upamiętniającego społeczność żydowską pomordowaną w Marszu Śmierci w 1945 r.
Zaplanowano także msze i uroczystości w Gliwicach, gdzie ofiary upamiętnia pomnik przy kościele św. Jerzego w dzielnicy Łabędy oraz pomnik poświęcony Gliwiczanom - Ofiarom Wojen i Totalitaryzmów w Parku Chopina. Msza w intencji ofiar Tragedii Górnośląskiej będzie również odprawiona w niedzielę przed południem w Kościele Akademickim - krypcie Archikatedry Chrystusa Króla.
Gdy w styczniu 1945 r. na Górny Śląsk wkroczyła wypierająca oddziały niemieckie Armia Czerwona, mieszkańcy tych ziem traktowani byli jako Niemcy; doświadczali licznych represji, w tym gwałtów i mordów. Rozpoczęła się też akcja masowych zatrzymań i deportacji do pracy przymusowej, co - jak oceniają historycy - miało być swoistą formą reparacji wojennych. Pierwsze transporty na Wschód ruszyły w marcu 1945 r. Podróż w bydlęcych wagonach - nazywanych na Śląsku "krowiokami" - trwała nawet kilkadziesiąt dni. Część deportowanych nie przeżyło transportu. W obozach na Wschodzie Ślązacy więzieni byli w bardzo trudnych warunkach: w barakach, z głodowymi racjami żywnościowymi, ograniczonym dostępem do wody pitnej i bez opieki medycznej.
Według różnych szacunków, z Górnego Śląska wywieziono ok. 40-60 tys. ludzi - górników, kolejarzy, hutników. Wśród deportowanych byli powstańcy śląscy, żołnierze kampanii wrześniowej, a także członkowie konspiracji antyhitlerowskiej. Według ostrożnych szacunków, jedna trzecia deportowanych pozostała na Wschodzie na zawsze. Pierwsi Górnoślązacy wrócili do domów latem 1945 r. Wielu z nich w krótkim czasie zmarło. IPN od kilkunastu lat prowadzi badania naukowe, poświęcone wywózkom, publikuje wspomnienia i organizuje wystawy, wciąż tworzy też imienną listę deportowanych. Do 1989 r. wydarzenia określane mianem Tragedii Górnośląskiej były ze względów politycznych tematem zakazanym; w ostatnich latach powstaje coraz więcej inicjatyw związanych z ich badaniem i upowszechnianiem wiedzy na ten temat.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ par/