Tablicę upamiętniającą ofiary masowych mordów na kresach wschodnich odsłonięto w czwartek w Opolu w 70. rocznicę apogeum zbrodni wołyńskiej. Był też apel pamięci, salwa honorowa oraz biało-czerwone kwiaty z nazwami miejscowości, w których doszło do rzezi. Tablicę ufundował sejmik i samorząd woj. opolskiego. Poświęcona została pamięci „bestialsko pomordowanych przez organizację ukraińskich nacjonalistów w latach 1943 – 1947 w 70. rocznicę tragicznych wydarzeń” i zamontowana w Opolu pod pomnikiem Bojowników o Polskość Śląska Opolskiego.
W uroczystości udział wzięły władze regionu i miasta, samorządowcy, przedstawiciele organizacji kresowych i społeczno-kulturalnych. Przewodniczący sejmiku woj. opolskiego Bogusław Wierdak przypomniał, że opolski sejmik już w 2009 r. przyjął rezolucję, w której upamiętnił ofiary zbrodni dokonanej na Polakach na kresach wschodnich II RP; rok później uchwałą potępił uhonorowanie przez prezydenta Ukrainy sprawców ludobójstwa na kresach; a następnie zaapelował do sejmu o pojęcie uchwał ws. ustanowienia dnia 11 lipca dniem pamięci ofiar ludobójstwa na kresach wschodnich.
„Potępiamy tych Ukraińców, którzy dokonali ludobójstwa na obywatelach II Rzeczpospolitej i jednocześnie wyrażamy uznanie i wdzięczność tym Ukraińcom, którzy z narażeniem własnego życia nieśli pomoc swoim polskim sąsiadom” – dodał Wierdak. Wojewoda opolski Ryszard Wilczyński przypomniał, że właśnie 70 lat temu oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii zaatakowały blisko 100 wsi w dawnym woj. wołyńskim. Opowiedział też historię z własnej rodziny, związaną z dramatycznymi wydarzeniami z Wołynia. Wspominał, że jego teść jako kilkuletni chłopiec, schowany pod łóżkiem był świadkiem brutalnego gwałtu a potem mordu popełnionego na jego matce.
"Pamięta krew, która zaczęła się rozpływać po białej pościeli i świeżo wyszorowanej podłodze. Pamięta kilka dni spędzonych w ukryciu na drzewie; pogrzeb którego prócz woźnicy był jedynym uczestnikiem oraz oszalały ból jego ojca, który po jakimś czasie wrócił do domu i zastał zgliszcza” – mówił wojewoda.
Wilczyński dodał, że pamięć o takich historiach zginąć nie może, ale zastrzegł że nie może być ona cieniem przesłaniającym przyszłość i potrzebę dobrego sąsiedztwa. „To trudne, by wobec ludobójstwa być ponad nieufnością, rozpamiętywaniem i wrogością. Jednak trud ten warto i trzeba podjąć gdy pojawia się perspektywa na pojednanie” - przekonywał.
Osobistych wspomnień nie zabrakło też wśród uczestników czwartkowej uroczystości. Opolanka Krystyna Herman powiedziała w rozmowie z PAP, że przyszła na odsłonięcie tablicy, bo obiecała to rodzicom pochodzącym z Wołynia. „Od maleńkości właściwie codziennie słyszeliśmy o tej tragedii. Kilka osób z rodziny dziadka straciło życie w tych mordach, m.in. jego brat. Dlatego dziś nie mogło mnie tu zabraknąć. Wszystko opowiem też mamie, która jest już bardzo schorowana. Tato niestety nie dożył tej chwili” – mówiła wzruszona.
W lipcu br. mija 70. rocznica apogeum zbrodni wołyńskiej, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1944 zginęło ok. 100 tys. Polaków, zamordowanych przez oddziały Ukraińskiej Armii Powstańczej i miejscową ludność ukraińską. Kulminacja zbrodni nastąpiła 11 lipca 1943 roku, gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 100 polskich miejscowości. (PAP)
kat/ ula/