Medal Wolności, najwyższe odznaczenie cywilne w USA, przyznane pośmiertnie Janowi Karskiemu w maju ub. r. przez prezydenta Baracka Obamę, krąży po licznych wystawach w Stanach Zjednoczonych. Docelowo ma trafić do gabinetu Karskiego w Muzeum Miasta Łodzi. O tym, że odznaczenie dla legendarnego emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego, który bezskutecznie alarmował aliantów o zagładzie Żydów, ma na stałe trafić do łódzkiego muzeum, zapewniał w rozmowie z PAP wiceminister spraw zagranicznych Jerzy Pomianowski.
O jak najszybszy powrót medalu do Polski, a konkretnie do Muzeum Miasta Łodzi, dopomina się jedna z trzech żyjących krewnych Karskiego, jego córka chrzestna i bratanica dr Wiesława Kozielewska-Trzaska, tłumacząc PAP, że "takie było życzenie jej stryja".
"Mnie nikt nie pytał, czy ja się zgadzam na wywiezienie medalu. Powiedziano mi tylko, że może do tego dojść, dlatego, że dyrektor Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie domaga się, żeby medal tam pojechał" - powiedziała Kozielewska-Trzaska.
"Chcę, by oddano mi medal, a ja sama przekażę go Muzeum w Łodzi" - zapowiedziała i dodała, że w piątek wysłała w tej sprawie list do Krzysztofa Olendzkiego z MSZ, do wiadomości prezydenta Bronisława Komorowskiego. "Medal jak najszybciej powinien się znaleźć w Polsce. A jak muzeum będzie chciało go wykorzystać, za moją wiedzą - to co innego" - tłumaczyła Kozielewska-Trzaska. Dodała, że według zapewnień Olendzkiego medal ma powrócić do Polski około 20 maja br.
Krewna Karskiego skarży się, że o przyznaniu odznaczenia najbliższa rodzina dowiedziała się z mediów, nikt oficjalnie jej o tym nie powiadomił. Medal odebrał podczas ceremonii w Białym Domu 29 maja ub. r. były szef polskiej dyplomacji Adam Daniel Rotfeld. Oprócz Wiesławy Kozielewskiej-Trzaski w Polsce żyją jeszcze dwie najbliższe krewne Jana Karskiego: Edwarda Natkańska i Jadwiga Lenoch-Bukowska.
W jej ocenie "najpierw z medalem musi zapoznać się młodzież i społeczność Łodzi". "Mój stryj był łodzianinem i pod koniec życia chciał przekazać coś swojemu rodzinnemu miastu, dlatego wszystkie swoje memorabilia przekazał do Łodzi" - argumentowała.
Pomianowski podkreślił, że w działaniu polskiego MSZ nie ma "ani krzty złej woli, ani żadnego zamiaru dysponowania medalem wbrew woli rodziny". Jak tłumaczył, w styczniu br. skierował do Kozielewskiej-Trzaski list dotyczący planów wystawowych związanych z medalem, który jednak "ze względu na zwykły błąd urzędniczy" trafił do niej z dużym opóźnieniem.
"Ta sama korespondencja była skierowana również do władz Łodzi i do Muzeum Miasta Łodzi. Zasadniczą jej treścią było to, że medal spocznie w muzeum. Tam jest - w naszej ocenie - jego docelowe miejsce" - podkreślił Pomianowski. Jednocześnie w liście napisano, iż MSZ, "chcąc wykorzystać ogromny walor popularyzacyjny, w tym samej postaci Jana Karskiego", pragnie, aby "w najbliższym czasie, jeszcze przez kilka miesięcy, medal odwiedzał różne wystawy w USA".
Jak mówił Pomianowski, kiedy wreszcie te plany dotarły do pani Kozielewskiej-Trzaski, dowiedział się, że ona ich nie podziela, "a wręcz im się sprzeciwia", co było dla MSZ ogromnym zaskoczeniem.
Zaznaczył, że wcześniej nie otrzymał tak wyraźnego sygnału sprzeciwu. "Rozmawiałem osobiście z panią Kozielewską-Trzaską podczas Dnia Niepodległości 11 listopada 2012 r. w Pałacu Prezydenckim i wtedy odniosłem wrażenie, że znalazły zrozumienie argumenty, żeby medal podróżował, był prezentowany, sławił imię Polski i Jana Karskiego" - podkreślił wiceszef MSZ.
"Jednocześnie obiecałem i potwierdziłem, że minister (spraw zagranicznych Radosław) Sikorski i wszyscy zaangażowani w tą sprawę podjęliśmy jednoznaczną decyzję, iż medal spocznie w izbie pamięci im. Jana Karskiego w Łodzi" - dodał.
Kozielewska-Trzaska potwierdziła, że 11 listopada ub.r. uzyskała od polskich władz zapewnienie, iż zgodnie z wolą Karskiego w najbliższym czasie medal zostanie przekazany do łódzkiego muzeum. "Niestety - jak powiedziała - mimo tych zapewnień medal tam nie trafił". Zastrzegła również, że "podczas spotkania w Pałacu Prezydenckim nie było mowy o wywiezieniu medalu do USA".
"Ja już nie mam zaufania. My jesteśmy ludźmi wiekowymi. Kiedy któreś z nas odejdzie, to będzie tak, że ten medal będzie oddawany +ad kalendas graecas+" - powiedziała.
Krewna Karskiego skarży się, że o przyznaniu odznaczenia najbliższa rodzina dowiedziała się z mediów, nikt oficjalnie jej o tym nie powiadomił. Medal odebrał podczas ceremonii w Białym Domu 29 maja ub. r. były szef polskiej dyplomacji Adam Daniel Rotfeld. Oprócz Wiesławy Kozielewskiej-Trzaski w Polsce żyją jeszcze dwie najbliższe krewne Jana Karskiego: Edwarda Natkańska i Jadwiga Lenoch-Bukowska.
Kozielewska-Trzaska wysłała list do ambasadora USA w Polsce Stephena Mulla, w którym podziękowała za przyznanie odznaczenia oraz zwróciła się z prośbą o wyjaśnienie – jak przytoczyła PAP - "czy wydając przedstawicielowi polskiego MSZ medal dla Karskiego z pominięciem najbliższej rodziny strona amerykańska została poinformowana o jej zamieszkiwaniu na terenie RP".
"Medal Wolności został odebrany przez przedstawiciela polskiego MSZ nie tylko bez umocowania przez członków najbliższej rodziny stryja, będących jedynymi spadkobiercami zmarłego, ale i bez ich wiedzy" - napisała Kozielewska-Trzaska w liście do Mulla.
Jan Karski (Jan Kozielewski) zmarł w Waszyngtonie 13 lipca 2000 r. w wieku 86 lat. Jako kurier polskiego państwa podziemnego przekazał na Zachód pierwsze relacje naocznego świadka Holocaustu. W Anglii Karski spotkał się m.in. z ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthonym Edenem. Po przybyciu do USA rozmawiał z prezydentem Franklinem D. Rooseveltem, którego prosił o pomoc dla Żydów. Prezydent dał mu jednak do zrozumienia, że priorytetem aliantów jest zwycięstwo nad Trzecią Rzeszą, a nie ratowanie Żydów.
Podczas wręczania medalu, przypominając postać Karskiego, prezydent USA popełnił gafę, mówiąc, że kurier podziemia AK "został przeszmuglowany do getta warszawskiego i polskiego obozu śmierci". Chodziło o hitlerowski obóz przejściowy w Izbicy, gdzie Karski się również przedostał, żeby na własne oczy zobaczyć, jak traktowani są przetrzymywani tam Żydzi. Gafa odbiła się szerokim echem w Polsce; Biały Dom przeprosił za nią polskie władze.
Karolina Cygonek (PAP)
cyk/ kot/ jbr/