PSL apeluje o ustanowienie 11 lipca dniem pamięci ofiar ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA. Do apelu dołączył się m.in. ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który stwierdził, że "po 27 latach istnienia III RP prawda o ludobójstwie nie może się przebić w Sejmie".
W poniedziałek w Sejmie zorganizowana została przez ludowców konferencja pt. „73. rocznica zbrodni wołyńskiej – zagłada polskiej ludności Kresów Wschodnich II RP dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich".
W przyjętym stanowisku uczestnicy konferencji wezwali prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu oraz premier do "upamiętnienia i należnego szacunku dla ofiar tej niewyobrażalnej zbrodni" i ustanowienia 11 lipca dniem pamięci o ofiarach.
"Historyczna prawda o ludobójstwie na Kresach Wschodnich II RP nie może stanowić elementu gry politycznej, nie może być zakładnikiem geopolityki. Zbrodnię i jej sprawców należy potępić a ofiarom i bohaterom oddać należny szacunek" - podkreślono w stanowisku.
Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział na briefingu w Sejmie, że PSL "zaprasza wszystkie środowiska polityczne i społeczne" do podjęcia uchwały lub ustawy ustanawiającej 11 lipca dniem pamięci ofiar ludobójstwa na kresach wschodnich II RP. "Żądamy godnego upamiętnienia" - dodał.
Zaznaczył, że słowo "ludobójstwo" nigdy dotąd nie znalazło się w uchwale Sejmu, a tysiące rodzin, które straciły swoich bliskich w rzezi wołyńskiej, domagają się prawdy historycznej. "Nie dla zemsty, tylko dla pamięci" - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Według niego relacje polsko-ukraińskie "trzeba oprzeć na prawdzie historycznej", a nadawanie ulicom imienia Stepana Bandery, co ma miejsce na Ukrainie, jest "nie do przyjęcia".
Apel ludowców poparł ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który wziął udział w konferencji. Podkreślił, że wypowiada się w imieniu tych, którzy stracili swoich bliskich w rzezi wołyńskiej.
Isakowicz-Zaleski mówił, że jego pradziadek był Ukraińcem i sam nie ma nastawienia antyukraińskiego, podobnie jak rodziny kresowe - wbrew niektórym oskarżeniom - nie są antyukraińskie i proputinowskie. "Dla dobrych relacji z Polską i Ukrainą chcemy prawdy. Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" - mówił.
"Dość tego mataczenia, dość tego kłamstwa, ustawicznego zamiatania pod dywan. Apeluję do pana prezydenta Andrzeja Dudy, który składał konkretne obietnice wyborcze, żeby miał odwagę powiedzieć: +tak, to było ludobójstwo+" - podkreślił Isakowicz-Zaleski.
Zaapelował do wszystkich, niezależnie od poglądów, o przełamanie impasu i przyjęcie uchwały albo ustawy ustanawiającej 11 lipca narodowym dniem pamięci o ofiarach ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów.
"Jako rodziny bardzo nas boli to, że po 27 latach istnienia III RP prawda o ludobójstwie nie może się przebić w polskim Sejmie" - mówił. Stwierdził, że projekty ustaw i uchwał składane przez różne kluby zostały przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego "wrzucone do zamrażarki po wpływem nacisków banderowców z Ukrainy".
Poseł PiS Michał Dworczyk - odnosząc się do tych słów - powiedział PAP, że opóźnienie w procedowaniu projektów wynika z dużej ich liczby. "Po tym, jak 10 lutego PiS złożyło pierwszy projekt nastąpił wysyp kolejnych inicjatyw" - powiedział szef polsko-ukraińskiej grupy parlamentarnej. Dodał, że prace nad uchwałą zostaną dokończone na najbliższym posiedzeniu Sejmu, które zacznie się 19 lipca.
W czerwcu PSL złożyło w Sejmie projekt uchwały ws. ustanowienia 11 lipca Dniem Pamięci o Ofiarach Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II RP. Podkreślono w nim, że "zorganizowany i masowy wymiar Zbrodni Wołyńskiej ma charakter czystki etnicznej i ludobójstwa", a w latach 1942-1945 na terenie Wołynia i Galicji Wschodniej "ofiarą zbrodni padło ponad 100 tysięcy niewinnych Polek i Polaków, również dzieci".
Również PiS złożyło w czerwcu projekt uchwały Sejmu "w sprawie oddania hołdu ofiarom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II RP w latach 1939–1945" oraz ustanowienia 11 lipca "Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na mieszkańcach II RP".
Z kolei PO pod koniec czerwca złożyła projekt uchwały "w sprawie pojednania polsko-ukraińskiego".
Trzy projekty uchwał zostały w czerwcu skierowane do I czytania w sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą. Odbyło się już I czytanie propozycji PiS i PSL. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) powiedział w ubiegłym tygodniu PAP, że Sejm przyjmie uchwałę ws. upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej na posiedzeniu rozpoczynającym się 19 lipca.
Z kolei w lutym do marszałka Sejmu trafił projekt ustawy przygotowany przez PiS, który przewiduje ustanowienie 17 września Narodowym Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Natomiast klub Kukiz'15 w marcu przygotował projekt ustawy o ustanowieniu 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na obywatelach polskich Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej.
Masowe zbrodnie popełnione w latach 1943-44 przez OUN i UPA na ludności polskiej na Wołyniu, w Galicji Wschodniej i terenach południowo-wschodnich województw II RP określane są mianem rzezi wołyńskiej. Kulminacja zbrodni nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały około 150 polskich miejscowości - podczas tzw. "krwawej niedzieli" oddziały UPA wymordowały ok. 11 tys. ludzi.
Dla polskich historyków rzeź wołyńska była ludobójczą czystką etniczną, w której zginęło ponad 100 tys. osób. Są też szacunki mówiące o 120-130 tys. ofiar. Dla badaczy z Ukrainy zbrodnie były konsekwencją wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12, a nawet 20 tys. ofiar. Stepan Bandera był przywódcą jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której zbrojnym ramieniem była UPA. (PAP)
gł/ mok/