Rodzina odebrała w czwartek ciało Anny Walentynowicz z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Pogrzeb legendarnej działaczki Solidarności odbędzie się w piątek w Gdańsku. W ubiegłym tygodniu prokuratorzy wojskowi przeprowadzili w Gdańsku i Warszawie ekshumacje dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej. Jedną z nich była Anna Walentynowicz; drugą - według informacji medialnych - Teresa Walewska-Przyjałkowska. Powodem ekshumacji były wątpliwości, czy ciała te nie zostały ze sobą zamienione. Badania genetyczne jednoznacznie wskazały, że tak się stało.
Odbierając ciało matki z zakładu, w którym przeprowadzono badania, syn Anny Walentynowicz, Janusz mówił dziennikarzom, że czuje przede wszystkim ogromną ulgę, iż wreszcie zostanie spełniona wola mamy i będzie mogła „spocząć u boku kochanego mężczyzny". „To była jej ostatnia wola. I nareszcie z czystym sumieniem mogę się położyć, wiedząc, że tę wolę wypełniliśmy” - dodał.
Poinformował, że ponowny pogrzeb Anny Walentynowicz odbędzie się w piątek w Gdańsku. Najpierw, o godz. 12 odprawiona zostanie msza św. w Parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Gdańsku-Wrzeszczu. Godzinę później w kaplicy cmentarnej zostanie wystawiona trumna z ciałem, a o godz. 14 rozpocznie się pogrzeb.
W ubiegłym tygodniu - po przeprowadzonych ekshumacjach - szef WPO w Warszawie płk Ireneusz Szeląg powiedział, że prokuratorzy zdecydowali o konieczności dokonania jeszcze kolejnych czterech ekshumacji ciał ofiar katastrofy. Powodem tych decyzji są wątpliwości dotyczące określenia tożsamości tych ciał. "Niestety analiza zgromadzonego materiału dowodowego wskazuje, że takie wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar katastrofy" - mówił. Prokuratorzy nie ujawniają danych ofiar.
Pytany przez PAP o identyfikację ciała matki w Moskwie Janusz Walentynowicz powiedział, że zrobił to natychmiast, jak mu ją pokazano i nie miał wątpliwości. „To była trzecia ofiara, którą pokazywano. Rozpoznałem ją bez problemu dlatego, że ciało cudem jakimś uniknęło uszkodzenia. Była w całości. Nie miała siniaków, ani zadrapań na ciele. Nie miałem najmniejszych wątpliwości, że to jest mama” - mówił syn.
Dodał, że po tej identyfikacji zawierzył ówczesnej minister zdrowia Ewie Kopacz i innym specjalistom, którzy zapewniali, że dalsza procedura zostanie przeprowadzona profesjonalnie, sumiennie, a po identyfikacji ciała zostaną złożone do trumien i odesłane do Polski. „Zaznaczam, że ja mamę identyfikowałem przed rosyjską sekcją zwłok. Mama nie miała żadnych śladów posekcyjnych” - mówił Janusz Walentynowicz.
„Dalsze procedury, które miały tam miejsce były dla nas niedostępne” - powiedział.
Wnuk legendarnej działaczki Solidarności, Piotr Walentynowicz powiedział, że rodzina nie szuka zadośćuczynienia z powodu zamiany ciał, a jedynie ludzi na najwyższych stanowiskach, którzy zawiedli. „Niech teraz poniosą konsekwencje swych czynów. To będzie najlepsza rekompensata, gdy oni z własnej kieszeni pokryją koszty wszystkich tych ekshumacji i związanych z tym czynności” - mówił.
Dziennikarze pytali Piotra Walentynowicza, czy w ciele jego babci znajdował się nit, jak podawały niektóre media. „Faktycznie w ciele babci znajdowała się główka nitu. To zostało zabezpieczone, dzięki uporowi mec. Stefana Hambury i ma być poddane ekspertyzom, ale nie wiemy, kiedy będą wyniki” - powiedział.
Pełnomocnik rodziny Walentynowicz mec. Stefan Hambura zapowiedział wcześniej, że złoży do prokuratury wnioski o przesłuchanie osób, które mogłyby wyjaśnić, jak doszło do zamiany ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Przesłuchania - mówił - miałyby dotyczyć osób „z góry do dołu” - poczynając od premiera Donalda Tuska i b. minister zdrowia Ewy Kopacz, na szeregowych urzędnikach kończąc.
W ubiegłym tygodniu - po przeprowadzonych ekshumacjach - szef WPO w Warszawie płk Ireneusz Szeląg powiedział, że prokuratorzy zdecydowali o konieczności dokonania jeszcze kolejnych czterech ekshumacji ciał ofiar katastrofy. Powodem tych decyzji są wątpliwości dotyczące określenia tożsamości tych ciał. "Niestety analiza zgromadzonego materiału dowodowego wskazuje, że takie wątpliwości dotyczą jeszcze dwóch par ciał ofiar katastrofy" - mówił. Prokuratorzy nie ujawniają danych ofiar.
Wcześniej w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wojskowa prokuratura dokonała trzech ekshumacji ofiar tragedii. W ubiegłym roku biegli badali szczątki Zbigniewa Wassermanna, zaś w drugiej połowie marca br. specjaliści medycyny sądowej dokonali badań ciał Przemysława Gosiewskiego i Janusza Kurtyki. Powodem wszystkich ekshumacji - jak informowała prokuratura - były wątpliwości i rozbieżności między dokumentacją sądowo-medyczną otrzymaną z Rosji a innymi dowodami, np. zeznaniami świadków. Prokuratura podkreślała wtedy jednocześnie, że nie ma wątpliwości dotyczących tożsamości ciał tych trzech ofiar katastrofy. (PAP)
umw/ bos/ mow/