W Rosji trwają pierwsze wydarzenia upamiętniające setną rocznicę rewolucji 1917 roku. Władze zapowiedziały, że debaty o przeszłości mają nie wywoływać rozdźwięków. Rosjanie, jeśli spojrzą wstecz, sięgną w ocenach historii po wersje, które znają z czasów ZSRR.
Minęła właśnie pierwsza ważna rocznica - wiek od wybuchu rewolucji lutowej, która przyniosła abdykację Mikołaja II, koniec rządów Romanowów i upadek caratu.
Oficjalne obchody odbywają się pod egidą powołanego przez Rosyjskie Towarzystwo Historyczne specjalnego komitetu organizacyjnego. Zasiadają w nim naukowcy, artyści, urzędnicy, przedstawiciele Cerkwi. Komitet podkreśla, że reprezentuje organizacje społeczne i ma charakter raczej publiczny niż państwowy. Zaproponował cykl imprez w całej Rosji i za granicą - ponad 100 wystaw, konferencji naukowych, publikacji, filmów dokumentalnych.
Władze komitetu kładą akcent na międzynarodowe znaczenie rewolucji, którą obecna rosyjska historiografia nazywa Wielką Rewolucją Rosyjską. Dwie konferencje naukowe poświęcone będą wpływowi rewolucji w Rosji na Amerykę Łacińską oraz Chiny. W Moskwie odbędzie się jesienią zgromadzenie ogólne Międzynarodowego Komitetu Nauk Historycznych.
W grudniu zeszłego roku prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył przed parlamentem, że społeczeństwo potrzebuje głębokiej i obiektywnej analizy wydarzeń 1917 roku. Zarysował przy tym jej ramy: jest ona potrzebna do pojednania i umocnienia zgody w społeczeństwie, a niedopuszczalne jest przenoszenie do współczesności dawnych rozdźwięków i krzywd. Za nieakceptowalne Putin uznał "spekulowanie we własnych interesach, w tym politycznych, na temat tragedii, jakie dotknęły praktycznie każdą rodzinę w Rosji, bez względu na to, po której stronie barykady stali wówczas nasi przodkowie".
Zdaniem komentatorów idea pojednania wokół historii 1917 roku co prawda nie jest przez Rosjan odrzucana, ale też nie budzi ich zainteresowania. "Większość osób żyjących dzisiaj nie wie, czy ich przodkowie brali udział w wojnie domowej (w latach 1917-23 - PAP) i po czyjej stronie" - zauważył politolog Michaił Winogradow w dzienniku "Kommiersant".
Rosyjska Cerkiew Prawosławna jako pierwsza wyraźnie określiła swoje stanowisko. 18 lutego br., w 100. rocznicę strajku, który dał początek rewolucji lutowej, pod jej egidą odbył się dzień pamięci ofiar terroru w 1917 roku, odnoszący się głównie do ofiar wśród duchowieństwa. Moskiewscy obserwatorzy uznali za znamienny fakt, że początek prześladowań, zainicjowanych głównie przez Włodzimierza Lenina, powiązano z rewolucją lutową: Cerkiew zatem obarcza winą liberalnych przeciwników caratu za późniejsze dojście do władzy bolszewików. Nie brak głosów, że z podobnej perspektywy Cerkiew patrzy także na krytykę obecnych władz przez demokratyczną opozycję.
Rosyjscy komuniści, którzy odwołują się do spuścizny ZSRR, utworzyli własny komitet rocznicowy. Jesienią, wraz z rocznicą październikowego przewrotu, partia przeprowadzi w całej Rosji spotkania, demonstracje i wiece.
Antykremlowska opozycja kładzie zaś akcent na demokratyczną rewolucję lutową. Wtedy "Rosja otrzymała Konstytuantę, wolne wybory i wstąpiła na normalną europejską drogę rozwoju, która została przerwana przez następną rewolucję - +czerwoną+. Październikowa rewolucja to data tragiczna, kiedy Rosja odeszła od cywilizowanej drogi rozwoju i zaczął się okres prób i błędów, który kosztował nasz kraj miliony istnień ludzkich" - powiedział PAP jeden z liderów opozycji Ilja Jaszyn.
Dla Rosjan "rewolucja październikowa" to wciąż jedno z najważniejszych wydarzeń XX wieku, ale też nie uznają oni jej rocznicy za święto, które warto obchodzić. Lenin nadal wymieniany jest wśród najbardziej znaczących postaci w dziejach, ale też coraz więcej osób odnosi się do niego obojętnie i zaczyna być zapominany.
Jednak dla wielu Rosjan rewolucja lutowa to wciąż "wstępny etap październikowej" - wynika z sondaży niezależnego Centrum Lewady. Oznacza to, że na 1917 rok większość Rosjan patrzy tak, jak pisała o nim historiografia radziecka. W rozmowie z PAP wiceszef tego niezależnego ośrodka Aleksiej Grażdankin potwierdza, że o ocenie historii decyduje okres, w jakim Rosjanie uczyli się jej w szkole. Starsze pokolenie trzyma się radzieckiej wersji dziejów. Dla młodzieży, wychowanej w czasach, gdy w programach szkolnych XX wiek zajmuje niewiele miejsca, typowy jest brak własnego zdania. Zwolennicy poglądów liberalnych to ludzie, którzy przeżyli pieriestrojkę i krótki okres dyskusji historycznych na przełomie lat 80. i 90.
Od 2012 roku socjolodzy obserwują wśród Rosjan tendencję wracania do ocen radzieckich dotyczących historii XX wieku. Jednak, jak mówi Grażdankin, na te wzory nakłada się jeszcze inny zestaw poglądów - o tym, że Rosja była w czasach przedrewolucyjnych wielkim państwem, a potem, w czasach radzieckich, odrodziła się jako wielkie państwo. To "postawa propaństwowa", której promowaniu sprzyjają obecne władze.
W rezultacie, dla Rosjan "rewolucja październikowa" to wciąż jedno z najważniejszych wydarzeń XX wieku, ale też nie uznają oni jej rocznicy za święto, które warto obchodzić. Lenin nadal wymieniany jest wśród najbardziej znaczących postaci w dziejach, ale też coraz więcej osób odnosi się do niego obojętnie i zaczyna być zapominany. O Mikołaju II Rosjanie mają zdanie ambiwalentne: jest męczennikiem, ale z drugiej strony - politykiem, który nie zdołał utrzymać władzy i sprostać sytuacji.
Na ocenę 1917 roku wpływa też pamięć o latach 90., faktycznie bezkrwawej rewolucji, którą jednak wielu Rosjan wciąż postrzega negatywnie, kojarząc ją z terytorialnym rozpadem państwa (ZSRR) i zapaścią gospodarczą. Idea "przejścia władzy z rąk autokratów do tak zwanych demokratów została przez ten przebieg wydarzeń zdyskredytowana w świadomości masowej" - mówi Grażdankin. Po rewolucji ukraińskiej w latach 2013-14 Rosjanie odnoszą się negatywnie do masowych protestów. Te współczesne wydarzenia kształtują dziś, niejako wstecz, stosunek Rosjan do rewolucji jako takiej.
Dla świadomości społecznej typowa jest inercja i konserwatyzm, "potrzebny jest albo długi czas, albo jakieś poważne wstrząsy, by doszło do pewnego pęknięcia i pojawienia się nowych podejść do interpretacji wydarzeń (historycznych) i nadania im nowego sensu" - mówi wiceszef Centrum Lewady.
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
awl/ cyk/ mal/