Były radziecki dysydent Siergiej Kowalow zaapelował w liście otwartym do społeczności międzynarodowej o "powstrzymanie rosyjskiej ekspansji" na Ukrainie i wskazał, że trzeba "przypomnieć sobie" o konferencji monachijskiej z 1938 r. i jałtańskiej z 1945 roku.
"Apeluję do obywateli całego świata, by nasilili naciski na swoje rządy, aby powtrzymać rosyjską ekspansję" - napisał 84-letni Kowalow w liście cytowanym w środę przez agencję AFP.
"Świat cywilizowany stoi w obliczu wyboru, którego nie może uniknąć. Po oderwaniu Krymu przez Rosję (od Ukrainy), z każdym dniem nasila się nowe zagrożenie - okupacji regionów wschodniej Ukrainy" - ocenił były dysydent skazany w 1975 roku na siedem lat łagru, który po upadku ZSRR oficjalnie zaangażował się w politykę i był m.in. deputowanym.
Kowalow zaapelował też do deputowanych Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, w skład którego - jak podkreślił - wchodził, by "głosując nad rezolucją o zagrożeniach stwarzanych przez współczesną Rosję, by przypomnieli sobie o Monachium i Jałcie i tragicznych konsekwencjach tych obu konferencji".
ZPRE, którego sesja plenarna trwa w tym tygodniu w Strasburgu, ma podjąć decyzję w sprawie sankcji polegających m.in. na pozbawieniu prawa głosu 18 członków rosyjskiej delegacji. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy pozbawiło już raz Rosję głosu w 2000 roku po wszczęciu przez Władimira Putina drugiej wojny czeczeńskiej.
Kowalow uczynił w swoim apelu aluzję do konferencji monachijskiej, która przy nieobecności Czechosłowacji dała Adolfowi Hitlerowi wolną rękę do zajęcia Kraju Sudeckiego w Czechosłowacji oraz konferencji jałtańskiej ugruntowującej powojenny podział Europy. (PAP)
ksaj/ ap/