2011-05-09 (PAP) - Sportowa Polska pożegnała w poniedziałek w Warszawie Waldemara Baszanowskiego. Jeden z najwybitniejszych sztangistów wszech czasów spoczął na cmentarzu na Służewie. Z blisko 76 lat, jakie przeżył, ponad 50 poświęcił swej ukochanej dyscyplinie.
2011-05-09 (PAP) - Sportowa Polska pożegnała w poniedziałek w Warszawie Waldemara Baszanowskiego. Jeden z najwybitniejszych sztangistów wszech czasów spoczął na cmentarzu na Służewie. Z blisko 76 lat, jakie przeżył, ponad 50 poświęcił swej ukochanej dyscyplinie.
Przed rozpoczęciem mszy żałobnej w kościele św. Katarzyny, doradca prezydenta RP Jan Lityński przekazał rodzinie zmarłego przyznane przez Bronisława Komorowskiego pośmiertne odznaczenie - Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski z Gwiazdą. Jak podkreślił, Baszanowski emanował siłą i mocą wielce szlachetnego człowieka.
W homilii krajowy duszpasterz sportowców ks. Edward Pleń, który koncelebrował nabożeństwo, wiele miejsca poświęcił uczuciu, jakim dwukrotny mistrz olimpijski, pięciokrotny mistrz świata i sześciokrotny Europy obdarzał ludzi.
"Waldemar miłością odpłacał za miłość; rozdawał miłość i doświadczył jej od najbliższych. Żywił ogromną miłość do rodziny, sportu i ojczyzny. Był kochany, uwielbiany przez wielkie grono osób, dlatego tak wiele z nich przyszło dziś go pożegnać" - mówił ks. Pleń.
W wypełnionym po brzegi kościele, nad urną z prochami zmarłego 29 kwietnia Baszanowskiego, pochyliły się sztandary kilkunastu organizacji sportowych, m.in. najstarszy w Polsce - Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów z 1886 roku, PKOl, PZPC, PZKol, AZS, AZS AWF Warszawa, Zawiszy Bydgoszcz.
Minister sportu i turystyki Adam Giersz zaznaczył, że Baszanowski wyróżniał się otwartością serca, chęcią pomocy innym, a zwłaszcza wielką pracowitością we wszystkim, co robił. "Zapamiętałem jak mówił, że człowieka ocenia się nie za słowa, które wypowiada, a za czyny".
Z kolei prezes PKOl Andrzej Kraśnicki i prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Zygmunt Wasiela podkreślili wielką skromność legendarnego sztangisty, dżentelmeńską postawę na wszystkich szczeblach kariery, a także jego zaangażowanie w walkę z dopingiem w sporcie.
Baszanowski zapisał też wspaniałą kartę jako działacz, ceniony w kraju i na arenie międzynarodowej. Stąd też w uroczystościach pogrzebowych udział wzięli dyrektor ds. zagranicznych Międzynarodowej Federacji Podnoszenia Ciężarów (IWF) Węgierka Aniko Nemeth-Mora oraz sekretarz generalny europejskiej federacji (EWF) Włoch Marino Ercolani Casadei.
"W życiu można być albo wybitnym zawodnikiem, albo trenerem czy też działaczem. Baszanowski był każdym z nich. Mało tego, w każdej ze swej ról okazał się perfekcyjnym nieskazitelnym symbolem uczciwości" - podkreśliła Nemeth-Mora.
W imieniu kibiców zdobywcę złotych medali olimpijskich w Tokio (1964) i Meksyku (1968), który 24 razy poprawiał rekordy świata, pożegnał europoseł Janusz Wojciechowski.
"Zawodnik ćwiczy latami, a potem wychodzi na pomost i ma dwie sekundy - podniesie albo nie. Wielu z nich na treningach szaleje, dźwiga ile im na gryf założą, a na zawodach, gdy wyjdą na pomost, zobaczą publiczność i kamery, nogi zrobią się z waty i nie dźwigną nic. Baszanowski dźwigał, bo miał wszystko - wielką siłę, znakomitą technikę i absolutny spokój mistrza. Dziś jest to już niestety - spokój wieczny... Panie Waldemarze! Dziękujemy za podnoszące nas na duchu zwycięstwa, za siłę, za twoją godność sportowca i Polaka, za twoją mądrość i twoją kulturę" - powiedział Wojciechowski.
Waldemar Baszanowski urodził się 15 sierpnia 1935 roku w Grudziądzu. Związany z AZS AWF Warszawa jako zawodnik, student, a potem pracownik naukowy. Startował w czterech igrzyskach (1960-1972), na trzech był chorążym reprezentacji podczas ceremonii otwarcia - w Tokio, Meksyku i Monachium.
W latach 70. i 80. pracował z kadrą Indonezji. Po powrocie do kraju w 1988 roku został szefem wyszkolenia PZPC. W latach 1999-2008 kierował Europejską Federacją Podnoszenia Ciężarów. (PAP)
kali/ bia/