W latach 1943-1945 UPA zamordowała na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 100 tys. Polaków – liczba ta mogłaby być jeszcze większa, gdyby nie pomoc dla polskiej ludności ze strony ukraińskich cywilów. Dzięki nim z rzezi wołyńskiej ocalało ponad 2,5 tys. Polaków.
„Znaczna część Ukraińców (zwłaszcza starszego pokolenia, słabiej dotkniętego wojenną demoralizacją) zdecydowanie potępiała mordy, choć nie zawsze miała odwagę im się przeciwstawić, a część potępiała także wypędzanie Polaków. I bardzo wielu Polaków ocaliło życie dzięki ostrzeżeniom, a nawet czynnej pomocy swych ukraińskich sąsiadów czy też ludzi zupełnie im obcych (…). A trzeba wiedzieć, że Ukraińcy wspomagający Polaków narażali się na straszną zemstę swych rodaków” – pisał analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Tadeusz A. Olszański, autor artykułu „Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947 („Więź”, 1991, nr 11-12).
Według ustaleń historyka Romualda Niedzielki, który opracował wydaną w 2007 r. przez IPN publikację „Kresowa księga sprawiedliwych 1939–1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA”, życie dla ratowania Polaków narażało ponad 1,3 tys. Ukraińców z ok. 500 miejscowości (na 4 tys. wszystkich miejscowości, w których dochodziło do antypolskich akcji UPA), znajdujących się w granicach przedwojennych województw: wołyńskiego, poleskiego, tarnopolskiego, lwowskiego, stanisławowskiego, rzeszowskiego i lubelskiego.
Najczęściej Polaków ratowali ich najbliżsi ukraińscy krewni, przede wszystkim członkowie mieszanych rodzin. „W dalszej kolejności zaprzyjaźnieni sąsiedzi, raczej Ukraińcy starszego pokolenia, często ci, którzy ratowali swoich bliźnich z pobudek religijnych, przedkładając zasady wiary nad solidarność narodową czy grupową” – wyjaśnia Romuald Niedzielko.
Ratunek polskiej ludności Wołynia i Galicji Wschodniej przybierał różne formy, w każdym jednak wypadku wymagał niebywałej odwagi. Jak tłumaczy Niedzielko, przeciwstawianie się zbrodniczym planom UPA przez Ukraińców – choć nie było zjawiskiem masowym – zasługuje na jak największe uznanie, tym bardziej, że ratowanie „Lachów” ukraińscy nacjonaliści uważali za zdradę ideałów narodów i karali śmiercią.
Pomoc dla napadanej przez UPA polskiej ludności obejmowała rozmaite czynności: ostrzeżenie przed napaścią, udzielenie schronienia, wskazanie drogi ucieczki, wprowadzenie napastników w błąd, opatrywanie i udzielanie pierwszej pomocy rannym, dostarczanie im żywności i odzieży, przyjęcie na wychowanie sierot po zamordowanych, współorganizowanie pogrzebów ofiar, odmowę udziału w pacyfikacji polskich wsi, uchylanie się od wykonania rozkazu zabicia członka własnej rodziny narodowości polskiej. Bywały także przypadki, że życie Polakom darowali ukraińscy napastnicy - należały one jednak do rzadkości.
Najczęściej Polaków ratowali ich najbliżsi ukraińscy krewni, przede wszystkim członkowie mieszanych rodzin. „W dalszej kolejności zaprzyjaźnieni sąsiedzi, raczej Ukraińcy starszego pokolenia, często ci, którzy ratowali swoich bliźnich z pobudek religijnych, przedkładając zasady wiary nad solidarność narodową czy grupową” – wyjaśnia Niedzielko.
Presja ze strony UPA sprawiała, że w większości przypadków w obliczu mordów UPA na Polakach ukraińska ludność zachowywała się jednak biernie. „Skoro strach wśród Polaków poddanych eksterminacji bywał tak wielki, że nakazywał instynktownie rozpaczliwą ucieczkę, nieraz nawet bez oglądania się na najbliższych, mordowanych w pobliżu, to i dla Ukraińców obserwujących gehennę z bliska musiał być paraliżujący, tym bardziej, że za próbę niesienia pomocy samemu można było stracić życie” – przypomina Niedzielko, podkreślając, że ratowanie Polaków z rzezi utrudniał m.in. udział w zbrodniczych akcjach znajomych Ukraińców, często z tej samej miejscowości.
Bywały także przypadki zastosowania przez ukraińskich nacjonalistów podstępu wobec Polaków. W lipcu 1943 r. jeden z członków UPA uprzedził polskich mieszkańców kolonii Szeroka w województwie wołyńskim o rzekomym planowanym ataku niemieckim, wywabiając ich na pobliską polanę. Po dotarciu na nią zmyleni Polacy zostali rozstrzelani przez ukraińskich nacjonalistów.
Czujność Polaków usypiał także fakt, że przed wojną w wielu kresowych miejscowościach ludność polska i ukraińska żyła ze sobą w zgodzie. „Rzeczywiście z Rusinami, bo tak ich nazywaliśmy, mieszkaliśmy jak w rodzinie. Uznawaliśmy ich święta i odwiedzaliśmy ich w domach, podobnie jak oni nas (…). Zażyłość była tak duża, że gdy już zaczęły się rzezie, w niektórych polskich wsiach ludzie, wbrew faktom, do końca nie wierzyli, że może im grozić coś złego ze strony sąsiadów” – wspominał cytowany w „Kresowej księdze sprawiedliwych” ojciec prof. Mieczysław Albert Krąpiec, pochodzący spod Zbaraża w województwie tarnopolskim.
Ogółem dzięki ukraińskiej pomocy z rzezi wołyńskiej uszło z życiem 2527 Polaków. 384 ratujących ich Ukraińców zapłaciło za to poświęcenie najwyższą cenę, tracąc życie z rąk UPA. Większość ukraińskich sprawiedliwych po dziś dzień pozostaje anonimowa.
Ogółem dzięki ukraińskiej pomocy z rzezi wołyńskiej uszło z życiem 2527 Polaków. 384 ratujących ich Ukraińców zapłaciło za to poświęcenie najwyższą cenę, tracąc życie z rąk UPA. Większość ukraińskich sprawiedliwych po dziś dzień pozostaje anonimowa.
Po 1989 r. ocaleni z rzezi wołyńskiej Polacy byli głównymi inicjatorami prób na rzecz upamiętnienia swych ukraińskich dobroczyńców. Jeden z uratowanych, pochodzący z Kowalówki (w województwie wołyńskim) Wacław Chmielewski, apelował w 1997 r. w liście do ambasadora Ukrainy w Polsce Petro Sardachuka o uczczenie pamięci Omelana Bojczuna, który ratowanie mieszkańców polskiej wsi przypłacił własnym życiem.
„Ta haniebna śmierć ciąży na moim sumieniu (…). Zwracam się do Pana Ambasadora o pomoc w przywróceniu Omelanowi Bojczunowi jego człowieczeństwa, godności i honoru, zwrócenie Jego dobrego imienia rodzinie i społeczeństwu. Omelan kochał życie i ludzi, za nich oddał swoje młode życie. Zginął jako zdrajca Ukrainy i wróg narodu ukraińskiego. Faktycznie był bohaterem, przeciwstawił się tysiącom żądnych krwi nacjonalistów. On nie chciał mordować niewinnych ludzi i bezbronnych sąsiadów” – pisał Chmielewski.
W 2002 r., z inicjatywy Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, na powstałym trzy lata wcześniej we Wrocławiu pomniku-mauzoleum polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Kresach umieszczono tablicę w hołdzie Ukraińcom, którzy ginęli za pomoc udzielaną Polakom.
Relacje dotyczące szlachetnych postaw Ukraińców względem Polaków podczas zbrodni wołyńskiej zamieszczono w opublikowanej właśnie książce „Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943”. Publikację wydano w związku z projektem o tej samej nazwie, dofinansowanym m.in. przez Muzeum Historii Polski w ramach programu „Patriotyzm Jutra”.
Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ abe/