Często wspominam tę straszną noc i czuję, że moim obowiązkiem jest o niej mówić, aby nigdy nie została zapomniana. Mam nadzieję, że ci, którzy jej dokonali, po kres życia słyszeli tamten krzyk – mówiła była więźniarka Auschwitz Eva Fahidi, świadek zagłady Romów w 1944 r.
W piątek przypadła 75. rocznica ostatecznej likwidacji przez Niemców tzw. cygańskiego obozu rodzinnego (Zigeunerlager), który był częścią obozu Auschwitz II-Birkenau. W komorach gazowych śmierć poniosło wtedy 4,3 tys. Romów i Sinti - wszyscy, którzy wtedy jeszcze żyli. 2 sierpnia jest obchodzony jako Europejski Dzień Pamięci o Holokauście Romów.
Główne obchody Dnia Pamięci odbyły się w piątek na terenie dawnego Zigeunerlager. Zgromadziły ocalonych z Auschwitz, reprezentantów najwyższych władz RP i KE, przedstawicieli społeczności romskiej z różnych krajów, dyplomatów i młodzież. Kontynuowane były po południu w oświęcimskim Centrum Dialogu i Modlitwy.
Przed rozpoczęciem obchodów ich uczestnicy przeszli w marszu milczenia kilkaset metrów od bramy w obozowym ogrodzeniu Birkenau pod monument upamiętniający zgładzonych Romów.
Głos zabrali ocaleni. Romka Else Baker przeżyła Auschwitz i Ravensbrueck. Jej przybranemu ojcu udało się ją wydostać z obozu. Za drutami zginęło jednak jej rodzeństwo i biologiczna matka. W piątek mówiła, że dziesiątki lat zajęło jej, by mogła znowu opowiadać o swoim losie. "Dopiero w latach 90. XX w. znalazłam siłę, by skontaktować się z Centrum Dokumentacji niemieckich Sinti i Romów w Heidelbergu i opowiedzieć swoją historię. Po raz pierwszy mogłam mówić o strasznych doświadczeniach bez załamania. Nawet dziś jest mi trudno powrócić do Auschwitz. Doświadczyłam na sobie, do czego prowadzą antycyganizm, antysemityzm i rasizm" – mówiła.
Apelowała, aby nigdy nie zapomniano o zamordowanych i ocalałych. "Dlatego tu stoję! W czasie, gdy grupy rasistowskie uzyskują wpływy w wielu krajach, nie wolno zapomnieć o zbrodniach. My, ocaleni, musimy bronić praw człowieka i demokracji. Nie możemy być pewni, że zbrodnie nazistów się nie powtórzą" – dodała.
Węgierska Żydówka Eva Fahidi-Pusztai był naocznym świadkiem zagłady Romów w 1944 r. "Najmniejsze stworzenie Boga wie, gdy zbliża się śmierć. Ci ludzie wiedzieli, że zostali wypchnięci z baraków do gazu. (…) Krzyczeli, przeklinali, modlili się. Esesmani szczuli na nich psy. Rozpacz była wielka. Dzieci płakały za matkami. One starały się je uspokajać. Wszyscy wiedzieli, że idą do gazu. (…) My, więźniowie, byliśmy sztywni ze strachu" – opowiadała w piątek.
Mówiła, że często wspomina tamtą noc sprzed 75 laty. Za swój obowiązek uważa mówienie o tych wydarzeniach. "Życzę wszystkim mordercom, żeby po kres swojego życia nie słyszeli niczego innego, tylko ten krzyk zgładzonych. Aby czuli strach tych ludzi!" – podkreśliła.
Listy do uczestników obchodów skierowali prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki.
Prezydent napisał, że 2 sierpnia, w Dniu Pamięci o Holokauście Romów, wszyscy powinni skłonić głowę w geście czci dla ofiar Porajmos (romskie określenie Zagłady – PAP). "Pamięć o Romach i Sinti zabitych w niemieckich nazistowskich obozach Kulmhof i Auschwitz-Birkenau, w łódzkim getcie oraz innych miejscach kaźni jest moralną powinnością całej rodziny ludzkiej. Trzeba, abyśmy podtrzymywali tę pamięć w imię sprawiedliwości i międzyludzkiej solidarności, w trosce o pokój i bezpieczną przyszłość kolejnych pokoleń" – wskazał prezydent.
Andrzej Duda przypomniał, że rocznica likwidacji Zigeunerlager zbiega się z inną doniosłą datą. "Za niespełna miesiąc minie 80 lat od chwili, gdy III Rzesza, owładnięta ideologią pogardy, nienawiści i podboju, rozpętała najgorszą w dziejach wojnę – konflikt, który pochłonął 80 mln istnień ludzkich. Rozpoczęła go napaść na Polskę. Na kraj, w którym bezpieczny dom oraz warunki rozwoju znajdowali od wieków przedstawiciele wielu ludów, religii, kultur i języków. Na kraj, którego rządzący i obywatele zgodnie potępiali imperializm niemieckich nazistów oraz ich barbarzyńskie prawa wyodrębniające nadludzi, czyli tzw. rasę panów, i podludzi, których losem miała być eksterminacja" – napisał.
Prezydent wskazał, że pamięć o niemieckiej agresji i okupacji jest w Polsce wciąż żywa. "Ale równie bolesną, do tej pory niezabliźnioną raną w naszych sercach jest to, że właśnie tu, na naszej ziemi, okrutni najeźdźcy zorganizowali sieć obozów będących prawdziwymi fabrykami śmierci. Obozów, w których ginęli Żydzi, Polacy, Romowie, Sinti, Rosjanie oraz przedstawiciele innych narodowości" – podkreślił. To dlatego – zdaniem prezydenta Dudy – Polacy uważają za oczywiste, że "koniecznym i znaczącym elementem wszelkich upamiętnień II wojny światowej musi być hołd dla wszystkich ofiar niemieckiego nazizmu".
Z kolei premier Mateusz Morawiecki podkreślił w swoim liście, że 2 sierpnia "przypomina, do czego może doprowadzić napędzany nienawiścią totalitaryzm i odrzucenie człowieczeństwa". "75 lat temu doszło do najtragiczniejszego aktu w zaplanowanym procesie ludobójstwa Romów i Sinti. Dzisiaj w byłym niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau oddajemy cześć ofiarom i deklarujemy, że pamięć o nich nie przeminie" – napisał.
Szef rządu podkreślił, że "eksterminacja Romów w czasie II wojny światowej musi znaleźć należne miejsce w świadomości naszego i kolejnych pokoleń". "To kwestia sprawiedliwości wobec pomordowanych i poczucia odpowiedzialności za przyszłość. Dlatego też w miejscu śmierci tysięcy Romów i Sinti wybrzmiewa dziś – i wierzę, że wybrzmiewać będzie zawsze – apel: dik i na bistar! Patrz i nie zapomnij!" – wskazał premier.
Przypomniał również, że w Polsce dziedzictwo Romów to ponad sześć wieków historii. "Byliśmy i jesteśmy sąsiadami, dzieliliśmy i dzielimy wspólny los. Tożsamość romska umacnia się nad Wisłą – przy wsparciu państwa oraz dzięki sile i aspiracjom społeczeństwa" – napisał.
Amerykański polityk i działacz na rzecz praw człowieka Jesse Jackson, który był gościem honorowym uroczystości, przypomniał, że zagłada Romów, w której śmierć z rąk nazistów poniosło 500 tys. przedstawicieli tego narodu, nazywana bywa "zapomnianym Holokaustem".
Wskazywał, że plaga rasizmu, antysemityzmu i antycyganizmu znów narasta, a "ekstremalna prawica staje się coraz groźniejsza i silniejsza". "Siły nienawiści rosną, choć wydawało się, że niektóre rzeczy zginęły w popiołach II wojny światowej wraz z Holokaustem. (…) Co teraz? Gdy patrzę na nasze doświadczenie, jedna rzecz jest jasna: ludzie muszą się temu oprzeć" – podkreślił.
Jackson mówił, że szansą na lepszy świat jest budowa relacji międzyludzkich opartych na miłości, nadziei i jedności. "Marzymy o dniu, kiedy będziemy wolni od nienawiści, przemocy. (…) Musimy o to walczyć" – dodał.
O odradzaniu się nacjonalizmu i rasizmu w różnych krajach mówił także przewodniczący Centralnej Rady Niemieckich Sinti i Romów Romani Rose. Zaapelował do przedstawicieli rządów w Europie i społeczności światowej o konsekwentne przeciwstawianie się tej tendencji. "Żadne społeczeństwo nie może tolerować antycyganizmu, antysemityzmu i rasizmu. Nasze demokracje mają przyszłość tylko wtedy, gdy nie zdradzimy własnych wartości niezależnie od tego, jakiej jesteśmy orientacji seksualnej, przynależności religijnej czy koloru skóry. Demokracja po strasznych doświadczeniach Holokaustu jest gwarantem pokoju i wolności" - mówił.
Niemiecki minister stanu ds. europejskich Michael Roth w swoim wystąpieniu powiedział, że są miejsca, w których Niemiec nie może niczego oczekiwać i wymagać. Takim miejscem jest Auschwitz.
"Dla nas to ogromny dar, że zostaliśmy zaproszeni na uroczystości, bo to nie jest oczywiste. I nigdy nie może stać się oczywistością. Wy, bracia i siostry Romowie i Sinti, (…) musicie oczekiwać od Niemców zawsze więcej. W Niemczech musimy się bardziej wysilać w walce przeciw antysemityzmowi, antycyganizmowi, rasizmowi, homofobii. Musimy się wysilać w szczególny sposób, aby marzenie europejskie mogło zostać uratowane, zachowane i pozostało bezpieczne" – mówił Roth.
Podczas uroczystości w byłym obozie Jesse Jackson, a także przedstawiciele społeczności romskiej z Polski Roman Kwiatkowski i Niemiec Romani Rose podpisali deklarację, w której zaapelowali m.in. do europejskich parlamentów i różnych organizacji, by stworzyły koalicję na rzecz praw człowieka i sprzeciwiającą się antycyganizomi i rasizmowi.
Romowie stanowili pod względem liczebności trzecią grupę deportowanych do KL Auschwitz - po Żydach i Polakach. Transporty z nimi przyjeżdżały z czternastu państw. Trafiali głównie do obozu cygańskiego. Między 26 lutego 1943 r. a 21 lipca 1944 r. Niemcy deportowali tam blisko 21 tys. osób. Ostatecznie zlikwidowany on został w nocy z 2 na 3 sierpnia 1944 r. W komorze gazowej Niemcy zamordowali wtedy ostatnich żyjących Romów.
Ogółem w Auschwitz więzionych było około 23 tys. Romów. Niemcy zamordowali około 21 tys. z nich. Szacuje się, że w wyniku prześladowań i terroru w latach III Rzeszy śmierć poniosła połowa Romów mieszkających w Niemczech lub na terenach przez nie okupowanych.
Parlament Europejski w 2015 r. ogłosił 2 sierpnia Europejskim Dniem Pamięci o Holokauście Romów dla upamiętnienia 500 tys. Romów i Sinti zamordowanych w okupowanej przez nazistów Europie.(PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ wus/