72 lata temu, 21 października 1947 r., Stanisław Mikołajczyk, lider opozycyjnego wobec komunistów PSL, w obawie przed aresztowaniem i procesem potajemnie opuścił Polskę. Jego wyjazd można uznać za kres walki Polskiego Stronnictwa Ludowego z pogłębiającym się zniewoleniem komunistycznym.
19 stycznia 1947 r. w atmosferze terroru odbyły się w Polsce wybory do Sejmu Ustawodawczego. Według sfałszowanych wyników wygrał Blok Demokratyczny (PPR, PPS, SL i SD), pokonując PSL, główną siłę niepodległościową. W rzeczywistości najwięcej głosów zdobyło PSL. Celem gigantycznego fałszerstwa było nie tylko stworzenie pozorów legalnego przejęcia władzy przez siły podporządkowane Kremlowi, ale również całkowite wyeliminowanie środowisk opozycyjnych. „Stworzono warunki dla następnych posunięć: pełnego podporządkowania społeczeństwa, całkowitej likwidacji opozycji niepodległościowej oraz odrębności we własnych szeregach” – pisał dr Maciej Korkuć w pracy „Od ideologii państwowej do fałszywego legalizmu PRL”.
W ciągu kolejnych miesięcy mnożyły się aresztowania działaczy PSL. Sam przywódca formacji Stanisław Mikołajczyk wciąż krytykował terror sterowany przez komunistów i ich sojuszników. Wydarzenia w innych krajach bloku sowieckiego pokazywały jednak, że kończy się czas jawnej działalności opozycyjnej. Na początku 1947 r. kontrwywiad sowiecki aresztował ostatniego przywódcę węgierskiej Partii Drobnych Rolników. W czerwcu aresztowano stojącego na czele bułgarskiej partii chłopskiej Nikolę Petkowa. 15 sierpnia w procesie pokazowym został on skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 29 września. Latem zniszczone zostało również stronnictwo chłopskie w Rumunii. We wszystkich krajach podporządkowanych ZSRS padały zarzuty wobec przywódców niezależnych ugrupowań chłopskich: o współudział w spiskach, zdradę, agenturalność i tworzenie wymierzonych w „legalne władze” konspiracji.
Według doniesienia agenta „Góry” opublikowanego w zbiorze „Stanisław Mikołajczyk w dokumentach aparatu bezpieczeństwa” prezes PSL już w sierpniu 1947 r. był przeświadczony, że zostanie postawiony przed sądem. Dlatego też jego bliscy współpracownicy: Franciszek Kamiński, Wincenty Bryja i Stanisław Wójcik zaczęli gromadzić materiały i dowody mające podważyć spodziewane oskarżenia o współpracę PSL i lidera stronnictwa z podziemiem niepodległościowym i „wrogimi państwu polskiemu kołami za granicą”.
W Polsce komuniści wciąż jednak decydowali się na inne metody walki z PSL. Jedność partii rozbijano przez podporządkowanych im secesjonistów oraz niszczenie struktur lokalnych i prasy partyjnej. Kilka miesięcy wcześniej na kary długoletniego więzienia skazano działaczy PSL, m.in. redaktorów naczelnych: „Gazety Ludowej” Zygmunta Augustyńskiego i „Piasta” – Karola Buczka. Kazimierz Bagiński, członek Naczelnego Komitetu Wykonawczego PSL, otrzymał wyrok ośmiu lat więzienia, zmniejszony na mocy amnestii do lat czterech (ostatecznie wypuszczono go z więzienia).
8 października 1947 r. Naczelny Komitet Wykonawczy PSL przyjął rezolucję stwierdzającą, że władze komunistyczne uniemożliwiają partii działalność. Miał to być wstęp do podjęcia decyzji o zawieszeniu wszelkiej aktywności pozaparlamentarnej przez PSL. Prawdopodobnie tego samego dnia Stanisław Mikołajczyk dowiedział się z „całkowicie pewnych źródeł”, jak pisał w książce „Polska zgwałcona”, że on i dwaj inni działacze PSL – Stefan Korboński i Wincenty Bryja – zostaną na najbliższym posiedzeniu Sejmu, po 20 października, pozbawieni immunitetów poselskich i aresztowani. Mieli stanąć przed sądem wojskowym i zostać skazani na karę śmierci. Doniesienia te potwierdzają ustalenia Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej z 10 października. W czasie obrad zapadła decyzja o nasileniu ataków propagandowych na PSL, które miałyby być wstępem do aresztowania Mikołajczyka.
17 października Mikołajczyk spotkał się z przedstawicielem ambasady USA. Wytłumaczył, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu zostanie mu odebrany immunitet, a następnie komuniści zorganizują pokazowy proces, w którym wraz ze swoimi współpracownikami zasiądzie na ławie oskarżonych. Mikołajczyk stwierdził, że „nie widzi sensu w niepotrzebnym oddawaniu życia, jeśli istnieje możliwość ucieczki”. Jeszcze tego samego dnia Amerykanie podjęli decyzję o udzieleniu mu pomocy. Następnego dnia do akcji przyłączyła się ambasada brytyjska. Planowano również zaangażowanie ambasad obu państw w Pradze.
Decyzję o jej udzieleniu podjął ambasador USA Stanton Griffis, który zorganizował natychmiast sztab kryzysowy, włączając do niego brytyjskiego attaché. Następnego dnia pierwszy sekretarz ambasady Stanów Zjednoczonych George Andrews zaproponował Mikołajczykowi opuszczenie kraju w transporcie wiozącym przez Czechosłowację trumny obywateli amerykańskich – ofiar wojny. Ten ocenił to rozwiązanie jako kompromitujące w przypadku odkrycia ucieczki. Ostatecznie zdecydowano się na wyjazd z Polski drogą morską. 20 października Mikołajczyk w umówionym miejscu na warszawskiej ulicy wsiadł do ciężarówki wiozącej do Gdyni skrzynie i paczki należące do brytyjskiej ambasady i ukrył się między nimi. Po przyjeździe do portu udało się odwrócić uwagę strażników i wszedł na pokład angielskiego statku „Baltavia”, który wypłynął z Gdyni 21 października.
Sam Mikołajczyk przedstawiał inną wersję ucieczki: przez zachodnią granicę Polski i sowiecką strefę okupacyjną, najpewniej dla utrudnienia władzom komunistycznym śledztwa w sprawie jego zniknięcia. Władze bezpieczeństwa szybko jednak doszły do tego, z czyją pomocą i w jaki sposób Mikołajczyk opuścił kraj. W listopadzie 1947 r. do MSZ został wezwany ambasador USA. Zarzucono mu, że dyplomaci tego kraju brali udział w organizowaniu ucieczki, i uznano za persona non grata jednego z nich.
Niemal równocześnie z Mikołajczykiem Polskę opuścili także Stefan Korboński i Wincenty Bryja. Ten drugi został zatrzymany w Czechosłowacji i wydany władzom polskim. Skazano go na 10 lat więzienia. Został zwolniony w 1954 r. na przerwę w wykonywaniu kary z powodu złego stanu zdrowia. Był amnestionowany w 1957 r.
Jako motyw swojej ucieczki Mikołajczyk podawał w oświadczeniu wydanym w Londynie 16 listopada 1947 r. wraz z Kazimierzem Bagińskim (również opuścił kraj) i Korbońskim, że działalność PSL także w parlamencie jest niemożliwa. A śmierć czołowych działaczy partii nie przyniesie korzyści ani sprawie polskiej, ani PSL. Mogłaby zaś doprowadzić do aktów zemsty oraz masowych protestów, co spowodowałoby ich brutalne, krwawe stłumienie. „Przegraliśmy chwilowo bitwę, ale nie przegraliśmy walki, która toczyć się będzie nadal w kraju i na emigracji, aż do zwycięstwa wolności na ziemi polskiej” – podkreślił na konferencji prasowej zwołanej po przybyciu do Londynu.
W instrukcjach najwyższych władz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego widoczne jest też przyjęte przez reżim propagandowe wyjaśnienie przyczyn ucieczki oraz ponowne ukazanie Mikołajczyka jako zdrajcę interesów Polski Ludowej. „Ucieczka Mikołajczyka za granicę odsłoniła z całą wyrazistością jego charakter i właściwą rolę, a przede wszystkim to, w jakim stopniu był on rzecznikiem polityki obcych imperialistycznych sił wrogich interesom narodowym Polski, zdemaskowała go jako obcego agenta, nawet wobec jego najbliższych i dalszych dotychczasowych zwolenników” – pisano. Jednocześnie MBP zaznaczało, że wyjazd Mikołajczyka jest dla komunistów doskonałą okazją do ostatecznej rozprawy z Polskim Stronnictwem Ludowym. „Ucieczka ta wywołała w całym obozie reakcji wielkie rozczarowanie wobec swojego wodza, dezorientację i rozgardiasz. Pogłębiła ona jeszcze bardziej kryzys polityczny w obozie wrogów demokracji. […] W zaistniałej sytuacji należy postawić sobie następujące zadania w stosunku do PSL: 1. Rozbić i zlikwidować wpływy mikołajczykowszczyzny w PSL i wśród chłopów”. Ostatecznym celem walki z PSL miało być całkowite zniszczenie ugrupowania jako niezależnej siły politycznej i wpisanie jej zwasalizowanych resztek w system totalitarny.
W niektórych raportach tajnych współpracowników zawarte są również obserwacje reakcji społecznych. Widoczny jest w nich typowy dla państwa totalitarnego strach przed ujawnianiem swoich poglądów. „Zauważyłem, iż pasażerów EKD [Elektrycznej Kolei Dojazdowej w Warszawie – przyp. red.] trudno jest w ogóle wyciągnąć na rozmowę odnośnie ucieczki Mikołajczyka, daje się wyczuć obawę przed mówieniem jasno, co się myśli” – stwierdzał w raporcie z 30 października informator o pseudonimie „Odra”.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp