O polityce historycznej uwzględniającej specyfikę regionu podlaskiego, który ma wielokulturowy i wielonarodowy charakter, dyskutowali uczestnicy debaty zorganizowanej w sobotę w Białymstoku. Jeden z wniosków, to potrzeba większego udziału historii regionalnej i lokalnej w edukacji szkolnej.
Debatę "Polityka historyczna a tożsamości lokalne Podlasia" zorganizowały fundacje: Podlaski Instytut Rzeczypospolitej Suwerennej oraz Polska Wielki Projekt. Wśród prelegentów znaleźli się m.in. minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski i historycy z Uniwersytetu w Białymstoku.
Organizatorzy podkreślali, że debata jest potrzebna, bo polityka historyczna może wzbudzać kontrowersje; np. w Podlaskiem wciąż żywy jest spór o ocenę działalności części podziemia niepodległościowego po II wojnie światowej i cywilnych ofiar tych działań.
Województwo uważane jest za najbardziej zróżnicowane narodowościowo i religijne w kraju. Są tu największe w Polsce skupiska prawosławnych i muzułmanów; wśród narodowych mniejszości są m.in. Białorusini i Litwini, zaś etnicznych - Tatarzy (tradycyjnie wyznawcy islamu). Historycznie region nie jest jednak jednym, spójnym obszarem.
"Otwarta debata, gdzie mogą ścierać się różne poglądy, jest moim zdaniem dużo lepsza, niż np. fake newsy, które pojawiają się w mediach społecznościowych. Wolę merytoryczną dyskusję, spór na argumenty, niż obrzucanie się wyzwiskami" - mówił dziennikarzom przed spotkaniem szef MEN Dariusz Piontkowski, z zawodu nauczyciel historii.
W debacie zorganizowanej w sali konferencyjnej Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego dyskutowano o historii regionu, tożsamości jego mieszkańców różnych narodowości. Historycy przyznali, że wciąż nikła jest wiedza o historii tej części kraju, a nawet studenci miejscowego uniwersytetu mniej wiedzą o tym, co działo się kilkadziesiąt lat temu w Białymstoku, niż np. w Warszawie czy Krakowie.
Prof. Józef Maroszek, historyk-regionalista, wieloletni wykładowca Uniwersytetu w Białymstoku mówił, że historyczne początki województwa, to terytorium w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego - częściowo dzisiejsza Suwalszczyzna i Białostocczyzna, ale też obszar na południe od obecnego województwa.
Minister Piontkowski podkreślał, że reforma oświatowa przeprowadzona przez rząd PiS m.in. przywraca znaczenie nauki historii. "I mamy nadzieję, że za kilka lat przeciętny młody Polak nie będzie miał wątpliwości co do najważniejszych dat, wydarzeń, postaci naszej historii" - dodał szef MEN.
Odnosząc się do kwestii prowadzenia przez państwa polityki historycznej, jako jeden z przykładów wskazał Izrael. Mówił też, że np. rosyjska polityka historyczna "z naszego punktu widzenia wypacza w ogóle przebieg II wojny światowej, znaczenie sowieckiej armii i tego, jak kształtowały się stosunki powojenne".
Piontkowski mówił, że polska polityka historyczna, to - z jednej strony - odpieranie ataków i nieprawdziwych stereotypów na temat Polaków, a z drugiej "pozytywna narracja historyczna o polskiej tradycji i polskiej historii". "Trudno sobie wyobrazić taką pozytywną narrację, jeżeli obywatele polskiego państwa nie będą znali historii" - zaznaczył minister.
Podkreślał, że "historia musi nadal zajmować poczesne miejsce w naszym życiu". "Bo inaczej nie będziemy w stanie oprzeć się ekspansji innych narracji historycznych, które wokół nas funkcjonują (...) Przeciętny obywatel Polski nie powinien mieć wątpliwości, że Targowica to symbol zdrady, a żołnierze walczący w obronie Polski w 1939 roku to bohaterowie" - dodał Piontkowski.
Wśród tematów historycznych, które wywołują spory, wymienił ocenę podziemia niepodległościowego po II wojnie światowej. Ale zaznaczył, że nie ma wątpliwości, iż żołnierze tego podziemia antykomunistycznego byli bohaterami.
Odnosząc się do historii lokalnej przyznał, że temat podziemia antykomunistycznego wzbudza w regionie duże emocje i warto tej tematyce poświęcać uwagę. Poparł pomysł wątków regionalnych na lekcjach historii; mówił że to także zadanie dla państwa i szkoły.
Historyk prof. Oleg Łatyszonek, białoruski działacz społeczny i znawca tematyki mniejszości białoruskiej w Polsce postawił tezę, że obecna światowa polityka historyczna oparta jest na zwycięstwie koalicji przeciwko Niemcom. "W tym kontekście, kiedy my protestujemy, że w ogóle nie wygraliśmy II wojny światowej tylko staliśmy się znowu krajem okupowanym, to się właściwie wszystkim tym zwycięzcom narażamy. Stąd trudności w przebiciu się do opinii światowej z własną narracją" - mówił Łatyszonek.
Podkreślał, że polityka historyczna powinna łączyć, a nie dzielić społeczeństwo. "Tu pojawia się problem Żołnierzy Wyklętych. Podziemie niepodległościowe walczyło o niepodległą Polskę i nikt przytomny nie będzie uważał, że źle czyniło. Natomiast budowanie z tego fundamentu polskiej polityki historycznej w stosunku do własnego społeczeństwa, już takiej integracji nie służy" - powiedział historyk.
Przytoczył dane, według których PZPR miała ponad 3 mln członków, mówił że "mnóstwo ludzi uważało, że też walczy dla Polski, uważało się za polskich patriotów". "Nie twierdzę, że mamy prowadzić taką politykę historyczną, że PRL był dobry, a żołnierze niezłomni źli. Uważam, że należy im oddać sprawiedliwość, znaleźć ich szczątki, pochować po ludzku, ale dla dobra Polski lepiej nie robić z tego rdzenia polskiej polityki historycznej" - dodał prof. Łatyszonek.
Mówił, by w historii regionalnej nie zapominać o mniejszościach narodowych, wspomnieć też o społeczności żydowskiej Białegostoku. "Powinno tutaj istnieć muzeum historii Żydów, podobnie jak jakieś wojewódzkie centrum kultury białoruskiej" - dodał.
"Jeżeli będziemy próbowali udawać, że nie było historii Żołnierzy Wyklętych i przestaniemy o niej mówić, to tak naprawdę opowiemy się przeciwko potrzebom ogromnej części Polaków, którzy przez kilkadziesiąt lat o tej historii nie mogli mówić" - odpowiadał Dariusz Piontkowski.
"Czy przez fakt, że w armii polskiej, Armii Krajowej, a potem w podziemiu niepodległościowym byli różni ludzie, czasami podejmowali nietrafione decyzje, czasami zdarzały się niewinne ofiary, to z tego powodu mamy nagle powiedzieć, że polskie państwo podziemne było złe? Że żołnierze września to byli sami tchórze, a żołnierze podziemia antykomunistycznego to byli sami bandyci? Bo w ten sposób przyjmiemy narrację państw, które - delikatnie mówiąc - nie są nam przyjazne" - mówił minister.
Powtórzył, że żołnierze polskiego podziemia antykomunistycznego to "polscy bohaterowie, którzy w beznadziejnej sytuacji próbowali stawić opór komunistycznym okupantom". "Bez względu na to, że zdarzały się pojedyncze, co najmniej kontrowersyjne sytuacje" - dodał.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ drag/