Bydlęcy wagon, zwany na Śląsku „krowiokiem”, a w nim stłoczone postaci wywożonych do Związku Sowieckiego – tak wygląda odsłonięty w piątek w Bytomiu pomnik upamiętniający ofiary Tragedii Górnośląskiej.
W tym roku przypada 70. rocznica tej fali sowieckich represji w latach 1945-1948, które pochłonęły na Górnym Śląsku kilkadziesiąt tysięcy ofiar i pociągnęły za sobą dramaty ich rodzin.
Piątkowa uroczystość rozpoczęła się w kościele pw. Krzyża Świętego w Bytomiu – Miechowicach, gdzie homilię wygłosił ordynariusz diecezji gliwickiej bp Jan Kopiec. Po mszy uczestnicy uroczystości w asyście orkiestry wojskowej przemaszerowali pod pomnik.
„Dzisiaj wraz z mieszkańcami Miechowic i Bytomia składamy hołd niewinnym i bezbronnym bytomianom, którzy na początku 1945 r. stali się ofiarami masowych zbrodni Armii Czerwonej i komunistycznego aparatu bezpieczeństwa” – powiedział prezydent Bytomia Damian Bartyla.
„Dzisiaj wraz z mieszkańcami Miechowic i Bytomia składamy hołd niewinnym i bezbronnym bytomianom, którzy na początku 1945 r. stali się ofiarami masowych zbrodni Armii Czerwonej i komunistycznego aparatu bezpieczeństwa” – powiedział prezydent Bytomia Damian Bartyla.
„Niech dzisiejsza uroczystość będzie wiecznym znakiem żywej pamięci bytomian o ofiarach zbrodni, która pochłonęła wiele rodzin naszego miasta” – dodał.
Pomnik stoi na szynach, które unoszą się ku niebu, tworząc krzyż. Wewnątrz otwartych drzwi wagonu widać płaskorzeźbę autorstwa Henryka Fudalego. Przedstawia stłoczonych ludzi, na których twarzach widnieje strach i niepewność.
Terminem Tragedia Górnośląska określa się akty terroru wobec Ślązaków: aresztowania, egzekucje oraz wywózki na Sybir i do kopalń Donbasu. Szacuje się, że wywieziono - według różnych opracowań - od 50 do 90 tys. osób. Część z nich nigdy już nie powróciła do domów. Ich liczba jest trudna do ustalenia.
Podłożem tak dotkliwych represji wobec mieszkańców Górnego Śląska była sytuacja polityczna tych ziem – terenu pogranicza. Część przed wybuchem wojny znajdowała się w granicach III Rzeszy i mieszkający tam Górnoślązacy mieli obywatelstwo niemieckie. Polska część Śląska znajdująca się w granicach II Rzeczypospolitej została zajęta w 1939 r. i rozpoczęła się tam energiczna polityka narodowościowa III Rzeszy, która przejawiała się w nadawaniu volkslisty, czyli warunkowego obywatelstwa, mieszkającym tam Górnoślązakom.
Historycy podkreślają, że na terenach Górnego Śląska wcielonych do Rzeszy nadanie volklisty miało inny charakter niż w innych częściach Polski – odmowa mogła oznaczać represje, łącznie z zesłaniem do obozu koncentracyjnego. Do jej przyjmowania wzywał nawet Kościół katolicki i polski rząd na uchodźstwie.
Z chwilą wkroczenia Armii Czerwonej na ziemie należące przed wojną do Niemiec - Górny Śląsk i Prusy Wschodnie - postanowiono o wywózce stamtąd mężczyzn zdolnych do pracy i noszenia broni. Autochtoni zostali przez władze radzieckie uznani za "element germański". Skala sowieckich represji była największa na terenach należących do III Rzeszy – jak Bytom, ale były też dotkliwe dla ludności przedwojennej II RP, zwłaszcza tuż przy granicy.
Terminem Tragedia Górnośląska określa się akty terroru wobec Ślązaków: aresztowania, egzekucje oraz wywózki na Sybir i do kopalń Donbasu. Szacuje się, że wywieziono - według różnych opracowań - od 50 do 90 tys. osób. Część z nich nigdy już nie powróciła do domów. Ich liczba jest trudna do ustalenia.
Do jednych z najtragiczniejszych wydarzeń związanych z nagłą wywózką do Związku Sowieckiego doszło 28 marca 1945 roku w Bytomiu. Wówczas cała zmiana górników w kopalni „Bobrek”, która wyjechała na powierzchnię została zatrzymana przez żołnierzy NKWD, a następnie wtłoczona do bydlęcych wagonów i wysłana w głąb Związku Radzieckiego na przymusowe roboty.
Śledztwo w sprawie deportacji Ślązaków do ZSRR w 1945 r. prowadził IPN. Zostało umorzone w 2006 r. m.in. z uwagi na śmierć odpowiedzialnych sowieckich przywódców z tamtego okresu. IPN uznał, że deportacje były zbrodnią komunistyczną i zbrodnią przeciw ludzkości, dokonaną na podstawie decyzji władz ZSRS przez żołnierzy NKWD, których tożsamości nie da się dziś ustalić.
Wywózki odbiły się na życiu wielu śląskich rodzin, pozbawiając ich jedynych żywicieli, a także na śląskiej gospodarce. Wskutek interwencji rodzin, zakładów pracy i organizacji społeczno-politycznych, komunistyczne władze woj. śląskiego podjęły starania o powrót deportowanych. Powracali do początku 1950 r., wielu zmarło wkrótce po powrocie.(PAP)
lun/ dym/