Wizerunek Krzyżaków zmienia się w Polsce na lepsze, ale Zakon na razie nie planuje prowadzenia w Polsce swej działalności. Nie wykluczam jej jednak w przyszłości - mówi Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, biskup Bruno Platter. Krzyżacy pomagają dziś chorym.
PAP: Jego Ekscelencja - jako 65. Wielki Mistrz w historii Zakonu Krzyżackiego - był w Polsce już kilka razy, m.in. na inscenizacji 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem, czy podczas otwarcia Muzeum Krzyżackiego w Działdowie. Czy oznacza to, że jest najbardziej otwartym na kontakty z Polską nowożytnym Wielkim Mistrzem?
Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, bp Bruno Platter: Zwierzchnikiem Zakonu, który zapoczątkował kontakty z Polską, był już mój poprzednik Arnold Othmar Wieland (odwiedził oficjalnie Malbork w 1993 r.). Ja rzeczywiście gościłem w Polsce już kilka razy, ale moje kontakty są kontynuacją dzieła, które on rozpoczął. Jestem w tym szczęśliwym położeniu, że mogę je kontynuować.
PAP: Obecnie wielu polskich historyków mówi o potrzebie bardziej obiektywnego spojrzenia na działalność Krzyżaków, których kiedyś postrzegaliśmy wyłącznie jako najeźdźców. Czy ten stereotyp już się zmienił?
Bp Bruno Platter: Myślę, że jednoznacznie się zmienił. Ile razy tutaj byłem, to nikt mi nie powiedział nic przykrego, negatywnego. Ludzie są zaskoczeni, że Zakon do dziś istnieje, że prowadzi działalność charytatywną. Obecne dobre kontakty między nami są możliwe m.in. dzięki wielkiemu wysiłkowi włożonemu przez Polaków i Niemców choćby w prace komisji podręcznikowej. Bez takiego merytorycznego przygotowania postęp w budowaniu pojednania byłby niemożliwy. A jak bardzo się zmienia podejście Polaków do Zakonu najlepiej może ilustrować fakt, że gdy przyjechałem na uroczystości grunwaldzkie, to wolno mi było wygłosić przemowę na polach grunwaldzkich i nikt wcześniej nie sprawdzał, co chcę powiedzieć! To świadczy, jak wielki jest postęp w naszych kontaktach.
Bp Bruno Platter: Mówiono kiedyś: "co to nas obchodzi, to nie jest nasza historia". A teraz mieszkańcy Mazur mówią, że to ich przeszłość. Nie mówią już, że to "zamki krzyżackie", ale "nasze zamki, nasza ziemia". To jest taka pozytywna identyfikacja z ludźmi, którzy zamieszkiwali te same ziemie przed wiekami. Teraz młodzi ludzie interesują się historią swojego regionu, a więc i Zakonu.
PAP: Czy w takim razie Zakon nie rozważa wznowienia w jakiejś formie działalności w Polsce? Po 1989 r. wznowiliście działalność choćby w Czechach - kraju, w którym po aneksji w 1938 r. byliście prześladowani przez władze hitlerowskie i skąd zostaliście usunięci po 1945 r. przez władze komunistyczne.
Bp Bruno Platter: W Czechach wznowiliśmy działalność, od kiedy było to politycznie możliwe. Jednak teraz skupiamy się na zwiększonym wysiłku w naszych głównych krajach (Austria, Niemcy, Włochy). Prowadzimy tam działalność kulturalną, szkoły, konserwatoria muzyczne. W samych Niemczech prowadzimy ok. 50 domów opieki dla 3 tys. pacjentów dziennie. Zakon ma wielkie doświadczenie w pomocy chorym i upośledzonym, czy osobom uzależnionym od alkoholu. Prowadzimy te domy dla potrzebujących prawie wszędzie z dobrym wynikiem. Wobec Polski w tym momencie nie ma żadnych konkretnych planów, ale nie wykluczam takiej możliwości.
PAP: W Polsce w ostatnich latach powstało wiele grup rekonstrukcyjnych, odtwarzających wojska krzyżackie, a grunwaldzkie inscenizacje przyciągają dziesiątki tysięcy widzów. Dlaczego rośnie zainteresowanie historią Zakonu?
Bp Bruno Platter: Mnie to też zaskakuje. Zainteresowanie historią w Polsce jest o wiele większe niż w Niemczech czy Czechach. Ciekawe jest, że jak rozpadły się systemy komunistyczny i faszystowski, to ludzie bardziej zaciekawili się tym, co było dawniej na tych ziemiach. Mówiono kiedyś: "co to nas obchodzi, to nie jest nasza historia". A teraz mieszkańcy Mazur mówią, że to ich przeszłość. Nie mówią już, że to "zamki krzyżackie", ale "nasze zamki, nasza ziemia". To jest taka pozytywna identyfikacja z ludźmi, którzy zamieszkiwali te same ziemie przed wiekami. Teraz młodzi ludzie interesują się historią swojego regionu, a więc i Zakonu. Bardzo nas cieszy, że szkoły i uczniowie z Polski i Niemiec tworzą ze sobą więzi, a my jesteśmy tym, co ich łączy. Cieszy nas, że jako Zakon bierzemy w tym udział.
PAP: Przy głównym domu zakonnym w Wiedniu znajduje się ogromne archiwum dokumentów i skarbiec z eksponatami obrazującymi 800 lat historii Krzyżaków. Czy Zakon pokaże kiedyś te eksponaty w Polsce?
Bp Bruno Platter: W 2007 r. mieliśmy taką wystawę w Malborku, zaprezentowaliśmy tam część naszych archiwalnych skarbów. Jeśli ktoś zwróci się do nas, że jest taka potrzeba i zainteresowanie, to chętnie podejmiemy rozmowy. I to by nas bardzo cieszyło, gdyby takie zainteresowanie było.
PAP: Obecnie Zakon Krzyżacki podzielony jest na pięć prowincji i działa w kilku krajach Europy. Ilu liczy członków i kim oni są?
Bp Bruno Platter: Do Zakonu przynależy 1400 osób, w większości są to świeccy familiarzy. Do tego 100 duchownych i 150 sióstr zakonnych. Familiarzy to są zwykli ludzie pracujący w swoich zawodach, ale przyrzekli oni Zakonowi, że jego idee i działalność charytatywną będą szerzyć w swoich środowiskach. Oni nie pracują w domach opieki. Mają być przykładem dla innych. To jest przyrzeczenie, które składają. Nasz zakon powstał właśnie po to, by pomagać innym. Od XII wieku istniała w nim idea lazaretów polowych, ta idea do dzisiaj jest mocna. Nawet może silniejsza niż kiedyś, bo dziś zajmujemy się niemal wyłącznie pomocą potrzebującym.
PAP: Przez te wieki w zasadzie nie zmieniło się jeszcze jedno - charakterystyczny strój, który noszą bracia.
Bp Bruno Platter: W przyszłym roku minie 825 lat od założenia Zakonu. Oczywiście nie jesteśmy już rycerzami, jak w średniowieczu. Jednak rzeczywiście obowiązuje nas nadal biały płaszcz z czarnym krzyżem. Ten rozpoznawczy znak jest niezmienny, podobnie jak krzyż, który musi być przewieszony na szyi lub wpięty na stałe w sutannę.
Rozmawiali Joanna Wojciechowska i Marcin Boguszewski (PAP)
jwo/ mbo/ mhr/