Czołgi i karabiny to niektóre z militariów wzbogacających dzięki wsparciu MSZ zasoby polskich muzeów. "Pomagają one w budowaniu narracji historycznej" - mówi wiceszef resortu Bogusław Winid, zapowiadając pozyskanie jesienią tzw. wózków artyleryjskich z II wojny.
"Ministrowi Sikorskiemu zależało, by w ramach polityki historycznej rządu rozwinąć pomoc dla różnych instytucji muzealnych w Polsce, które do tej pory miały nieco ubogie i jednostronne zasoby eksponatów i sprzętu. W tym, co odziedziczyliśmy w spadku po systemie komunistycznym było szczególnie mało militariów dotyczących II Rzeczpospolitej, wojsk polskich na Zachodzie czy naszych sojuszników w NATO. I te trzy obszary zdefiniowaliśmy jako ważne i wymagające wsparcia" - powiedział PAP Winid.
Jak przypomniał, MSZ ma szereg placówek dyplomatycznych, które aktywnie włączały się w pomoc w pozyskiwaniu militariów zwłaszcza związanych ze wspomnianymi obszarami. Podkreślił, że są to przedsięwzięcia łączące różne instytucje - MSZ, MON, placówki dyplomatyczne, dyrektorów muzeów, a także ekspertów, historyków i pasjonatów, którzy są "zapleczem wiedzy merytorycznej". "Nasza rola jest bardziej koordynująca i realizująca" - mówił wiceminister. Zwrócił też uwagę na trud tych, którzy transportują sprzęt niekiedy przez pół Europy, pokonując trudności związane np. ze zbyt wąskimi bramkami na autostradach.
"Ministrowi Sikorskiemu zależało, by w ramach polityki historycznej rządu rozwinąć pomoc dla różnych instytucji muzealnych w Polsce, które do tej pory miały nieco ubogie i jednostronne zasoby eksponatów i sprzętu. W tym, co odziedziczyliśmy w spadku po systemie komunistycznym było szczególnie mało militariów dotyczących II Rzeczpospolitej, wojsk polskich na Zachodzie czy naszych sojuszników w NATO" - powiedział PAP minister Winid.
"Jak się okazało już w kilkudziesięciu przypadkach udało się te cenne obiekty pozyskać lub wymienić. Każda sytuacja jest jednak inna. Współpracowaliśmy z różnymi państwami - od Portugalii przez Grecję po Norwegię. Sytuacja obiektów, na których nam zależało także była zróżnicowana. Chodziło np. o kwestie własności czy uzyskiwanie zgód producentów. Inaczej było w sytuacjach, gdy staraliśmy się ściągnąć sprzęt ilustrujący nasze członkostwo w NATO, bo to obiekty bardziej współczesne, inaczej kiedy chodziło o sprzęt, który w 1939 r. stanowił własność państwa polskiego" - tłumaczył Winid.
Wśród ciekawych pozyskanych militariów wymienił polski przedwojenny karabin samopowtarzalny "Maroszek", jedną z pierwszych tego typu konstrukcji na świecie. "Jego odzyskanie z USA wiązało się z interesującym i trudnym dialogiem prawnym. Ta sprawa miała specyficzny charakter, ponieważ według nas coś, co było własnością skarbu państwa w 1939 r. pozostaje nią nadal, gdyż stoimy na gruncie kontynuacji własności państwa" - zaakcentował wiceminister.
"Interesujący dialog mieliśmy też ze stroną węgierską w sprawie karabinu +Mors+, który trafił do nas na razie jako wypożyczenie. Jest to egzemplarz broni przekazanej w depozyt przez żołnierzy polskich 18 września 1939 r. I nasze stanowisko było takie, że jeżeli był to depozyt Wojska Polskiego, to z definicji powinien on wrócić do tego, kto go złożył. Prowadzimy jeszcze rozmowy ze stroną węgierską, ale sam karabin jest już w Bydgoszczy" - opowiadał Winid.
Przytoczył również historię pistoletu Walther PPK podarowanego Muzeum Lotnictwa w Krakowie. "Ofiarodawca pochodzi z Kalifornii. Była to broń jego ojca, dowódcy jednego z polskich dywizjonów bombowych w Wielkiej Brytanii płk Adama Dąbrowy, którą kupił po otrzymaniu promocji oficerskiej w Polsce przed 1939 r. Ojciec ofiarodawcy latając w wielkich samolotach bombowych nad Niemcami przez całą wojnę wierzył, że kiedy ma ten pistolet przy sobie nic mu się nie stanie. Był to jego talizman. I rzeczywiście przeżył wojnę. To pokazuje, że za eksponatami kryją się czasami niezwykłe historie" - mówił wiceminister.
Zapowiedział też, że jesienią trafią do Polski z Norwegii unikalne tzw. wózki artyleryjskie, czyli platformy, na których w 1939 r. wożono najcięższe moździerze będące na wyposażeniu Wojska Polskiego. "Po klęsce kampanii wrześniowej większość z nich wpadła w ręce Niemców, a potem trafiła do Norwegii po zdobyciu jej przez III Rzeszę. Tam wykorzystywano je jako ochronę fiordów. Potem zostały wrzucone do jeziora koło Narwiku, gdzie leżały do dziś. Trudno było je stamtąd wyciągnąć, w związku z bliskością cmentarza oraz ujęcia wody pitnej dla miasta Narwik. Ale na szczęście udało się dzięki saperom armii norweskiej i jesienią wózki mają trafić do Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy. To wyjątkowe eksponaty, także dlatego, że zachowały się w bardzo dobrym stanie" - przyznał Winid.
"Nadal staramy się oczywiście odnajdywać kolejne eksponaty mające szansę wzbogacić ofertę polskich placówek muzealnych. Jednak największą nagrodą dla naszej pracy są tłumy ludzi przychodzących na pokazy. Wydaje się, że pozyskiwane militaria to ważna pomoc w budowaniu narracji historycznej i przywracaniu pamięci" - podsumował wiceminister.
Anna Kondek-Dyoniziak (PAP)
akn/ agz/