W Muzeum Historii Polski odbył się wykład o losach petersburskiej inteligencji w okresie represji stalinowskich. „Na historię naszych krajów można patrzeć jako na historię represji” – powiedziała podczas spotkania Tatiana Pozdniakowa.
Pozdniakowa, kustosz Muzeum Anny Achmatowej i znawczyni dziejów polskiej inteligencji w Petersburgu, w pierwszej części spotkania przedstawiła losy represji wobec inteligencji petersburskiej. Historia represji wobec petersburskiej inteligencji to wspólna historia Polaków i Rosjan. Pozdniakowa przybliżyła w swojej prezentacji wiele nazwisk Polaków, którzy obok Rosjan doznali represji najpierw ze strony władz carskich, a następnie komunistycznych. Represje spotkały Polaków m.in. w 1925 roku czy w latach 1929-1931 w wyniku tzw. sprawy akademickiej. W 1932 roku represje dotknęły również członków kółek młodzieżowych i literackich. Władze komunistyczne stosowały represje także wobec duchowieństwa – w 1922 roku przeciwko duchownym prawosławnym, a rok później przeciwko księżom katolickim, wśród których znalazł się m.in. prałat Konstanty Romuald Budkiewicz, który w Wielkanoc 1923 roku został rozstrzelany.
W 1937 roku rozpoczął się okres Wielkiego Terroru. Jak powiedziała Pozdniakowa, był on najbardziej krwawy dla Polaków, a „operacja polska” stała się wzorem dla innych operacji narodowościowych. Wśród ofiar znaleźli się ludzie szeroko rozumianej kultury, m.in. Mikołaj Wejnert – pedagog i historyk sztuki. Na jego przykładzie Pozdniakowa przedstawiła procedurę wystawiania podwójnych aktów zgonów. W jednym, dla rodziny, nie była podawana rzeczywista przyczyna śmierci, natomiast w drugim odnotowana była już ta prawdziwa. W przypadku Wejnerta rodzina została poinformowana, że zmarł na zapalenie płuc, tymczasem został on rozstrzelany.
Wśród ofiar znalazł się również Bolesław Miśnik i architekt Stanisław Malinowski-Sokołow. Pozdniakowa przedstawiła również losy Juliana Szczuckiego, szlachcica, artysty, tłumacza „Księgi przemian” – chińskiego tekstu klasycznego – który został złamany. Jak wyjaśniła, przesłuchujący oficer otrzymywał 50 rubli za każdą osobę, która przyznała się, że jest Polakiem i szpiegiem.
Kustoszka opowiedziała również o akcji „Ostatnia tabliczka”, którą prowadzi Muzeum Anny Achmatowej. Jest to inicjatywa polegająca na umieszczeniu tabliczki w miejscu ostatniego zamieszkania osoby, która trafiła do łagru.
W drugiej części spotkania głos zabrał Julij Rybakow, pisarz, malarz, obrońca praw człowieka, były deputowany do Dumy. Jego opowieść to współczesna historia o losach petersburskiej opozycji opowiedziana z perspektywy jego rodziny. Jak sam powiedział, jego dwóch dziadków, będących oficerami, w czasie wydarzeń z 1917 roku prezentowało dwie różne postawy. Dziadek ze strony matki sprzeciwił się zmianom i przewrotowi, natomiast dziadek ze strony ojca – przyjął bierną postawę wobec przejęcia władzy przez bolszewików.
Rybakow starał się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego rosyjskie społeczeństwo nie stawiło oporu wobec rewolucji z 1917 roku. Opozycjonista widzi kilka przyczyn. Po pierwsze, jak uważa, ludzie przez lata caratu byli przyzwyczajeni do tego, aby być posłusznym władzy. Również arogancja fanatyków wprowadzających nowy porządek i ich fanatyczność w podejściu do tego, że w imię rewolucji można złożyć w ofierze milion ludzkich istnień, jak i obietnice nowych władz kierowane w stronę ludu, stanowiącego 80 proc. społeczeństwa, że w końcu dostaną to, o czym marzyli, także przyczyniły się do tego, że społeczeństwo rosyjskie nie sprzeciwiło się rewolucji.
Ojciec Rybakowa, chociaż pochodził z rodziny raczej lojalnie nastawionej wobec komunizmu, bardzo szybko rozumiał, jaki naprawdę jest nowy porządek. Rodzice Julija Rybakowa poznali się w łagrze, w którym oboje odbywali kary. Poznali się podczas przedstawienia łagrowego teatru, w którym występował ojciec Rybakowa; Julij urodził się w szpitalu więziennym. Rodzice w końcu wyszli na wolność. Jego ojciec został nawet uniewinniony po śmierci Stalina, jednak nie miał złudzeń, że nowy przywódca coś zmieni.
Kolejna fala represji dotknęła młodzież, studentów, którzy chociaż sami nie znali już czasów przedrewolucyjnych, to buntowali się przeciwko reżimowi. Rybakow, który jest malarzem, nie wstąpił do oficjalnego stowarzyszenia artystów-malarzy, nie chcąc składać przysięgi wierności komunizmowi. Założył własne zgromadzenie twórcze, za co spotkały go i pozostałych członków represje. W czasie spotkania Rybakow przytoczył liczby – represjonowanych zostało ok. 6 tys. młodych ludzi, co w przeliczeniu dawałoby jedną aresztowaną osobę na dzień.
Grupa Rybakowa drukowała i kolportowała broszury oraz nielegalną literaturę. Członków grupy spotkały represje – najpierw ich bito, a służby posunęły się także do podpalenia warsztatu malarskiego jednego z młodych, bardzo zdolnych artystów. W wyniku obrażeń, jakich doznał w czasie pożaru młody człowiek zmarł. Wówczas Rybakow oraz inni niezależni artyści zaprotestowali, stosowali nawet głodówkę. W ramach buntu Rybakow zdecydował się na bardzo odważny gest – na Twierdzy Pietropawłowskiej zawiesił ogromny transparent z napisem: „Wolność możecie ukrzyżować, ale ludzka dusza nie zna kajdan” .
Rybakow został wyśledzony przez KGB. W 1976 roku aresztowano go i skazano na 6 lat łagrów. Na wolność wyszedł w 1982 roku. Dalej działał w opozycji, na rzecz praw człowieka. Odnowił działalność grupy twórczej, założył Sojusz Demokratyczny – pierwszą partię opozycyjną, która była wpierana przez polską „Solidarność”.
W 1990 roku w Petersburgu odbyły się wybory miejskie, które komuniści przegrali. W ich wyniku Rybakow został wybrany, a w 1993 roku został deputowanym Dumy. Nadal działał jako obrońca praw człowieka – m.in. w czasie wojny w Czeczenii uczestniczył podczas wymiany zakładników.
W rozmowie z portalem Dzieje.pl Rybakow powiedział, że w dzisiejszej Rosji doświadczenie łagrów jest umniejszane. „Społeczeństwo dowiedziało się i przyznało, że istniał okres represji, Gułagu, etc. W tej chwili ta świadomość istnieje, nawet same władze od czasu do czasu wprowadzają jakieś przedsięwzięcia i mówią, że to były rzeczy złe. Natomiast propaganda państwowa bardzo stara się pomniejszyć znaczenie tych czasów i wydarzeń” – powiedział. Jak sam zaznaczył, trzymał w ręku dokument, ponieważ był w latach dziewięćdziesiątych członkiem komisji ds. represji, w którym pojawiła się liczba 50 112 000 ludzi, którzy w tym okresie znaleźli się z jakichś powodów w łagrach. Oznaczałoby to, że co czwarty mieszkaniec Związku Sowieckiego był więźniem Gułagu. Jak zastrzegł, może to nie być pełna lista, ponieważ dotyczy ona spraw politycznych, a przecież były osoby, które stały się więźniami, bo np. 12 minut spóźniły się do pracy. Więźniem łagru mogła też zostać matka, która zbierała dla swojego głodującego dziecka pojedyncze kłoski po skoszeniu żyta. Ona również była ofiarą władzy radzieckiej i reżimu. „Jest niedopuszczalne, żeby to, co robi oficjalna polityczna propaganda – pomniejszanie i ukrywanie tych faktów – bo te 50 milionów było ofiarami reżimu i o tym trzeba pamiętać”.
Tatiana Pozdniakowa oraz Julij Rybakow przywieźli również z sobą pamiątki, które zostały przekazane do Muzeum Historii Polski. W rozmowie z portalem Dzieje.pl opowiedzieli ich historię. Pozdniakowa przywiozła kawałek drutu kolczastego z łagru w Tajszeku, do którego został wysłany Henryk Kamiński – z pochodzenia Polak, młody wojskowy, który był zięciem męża Anny Achmatowej, Nikołaja Punina. Kamiński został aresztowany w roku 1941, a dwa lata później zmarł w łagrze. Rodzina dostała prawdziwą informację o śmierci Kamińskiego dopiero w 1991 roku, po otwarciu archiwów. Natomiast miejsca pochówku nie udało im się znaleźć. Jego córka, która gdy zabierali ojca, miała zaledwie dwa lata, pojechała na teren łagru, aby znaleźć jakiekolwiek ślady. Na pamiątkę odcięła kawałek drutu kolczastego.
To właśnie ten kawałek drutu został przekazany do Muzeum Historii Polski, ponieważ, jak podkreśliła Pozdniakowa, Kamiński był petersburskim Polakiem. „Dla Muzeum Historii Polski będzie to pamiątka po ofierze represji stalinowskich” – powiedziała.
Kustoszka Muzeum Anny Achmatowej przywiozła także oryginalne rysunki – akwarelki – z łagru w Abis. Są to rysunki ze szpitala psychiatrycznego przy łagrze, zostały one przekazane przez pracującego w nim psychiatrę. Nie wiadomo, kto je narysował – mógł to być zarówno Polak, jak i Rosjanin. „Są bardzo symboliczne. Nazywają się +Strach+, +Pomówienie+ i +Samotność+” – wyjaśniła Pozdniakowa. MHP dostało również w postaci skanów dokumenty, kopie świadectw śmierci oraz zdjęcia polskich ofiar represji.
Rybakow natomiast przekazał MHP osobiste pamiątki, wśród których znalazł się skórzany pas. Pochodzi on z czasu, kiedy był on więźniem łagrów i pracował przy wyrębie lasu, co było bardzo ciężką pracą fizyczną. Rybakow zszył z sobą kilka skórzanych pasków, aby w ten sposób podtrzymywały kręgosłup, by móc w tych warunkach pracować.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /