W dawnej Warszawie i wokoło niej było niegdyś pół setki oficjalnych miejsc pochówku, nie licząc tysięcy grobów wspólnych zwanych „jeneralnymi”. Jeśli komuś wydaje się, że pod jego domem czy osiedlem nie było mogiły, to jest w błędzie.
Niedawno znalazłem informację, że podczas budowy domu Wedla przy Szpitalnej natrafiono na cztery doły, w których znaleziono 400 zwłok z końca XVIII w.
Poważna gazeta, jaką był „Przegląd Katolicki", doniosła w 1892 r., że: „W jednym z tych dołów, najszerszym i najgłębszym, położonym w bliskości ulicy Szpitalnej ciała zmarłych ułożone były w czterech warstwach (...) bez trumien i jakichkolwiek śladów odzieży. Natrafiono na jednego tylko nieboszczyka w trumnie, która w połowie przegniła".
Lekarz stwierdził, że są to czaszki młodych mężczyzn w wieku od 18 do 30 lat, a pochodzą sprzed wieku. Potwierdziły to badania archiwów: „Istotnie przed 98 laty pogrzebano w tym miejscu sporo młodzieńców". Zakopano ich na Cmentarzu Szpitala Dzieciątka Jezus, „mimo że zmarli gdzie indziej". A dokonano tego z powodu gorącej wiosny, a więc z obawy, że od niepogrzebanych zwłok wybuchnąć może zaraza.
Czytaj więcej na www.rp.pl