130 lat temu, 27 sierpnia 1894 roku w Drohobyczu urodził się Kazimierz Wierzyński – poeta, prozaik, redaktor naczelny „Przeglądu Sportowego” i tygodnika „Kultura”. Był złotym medalistą olimpijskim i skamandrytą, którego wyklęła PRL. Zbigniew Herbert określił go jako „sejsmograf zapisujący dolę narodu”.
„Co mam napisać w paszporcie, w rubryce miejsce i kraj urodzenia? Traktat polityczno-historyczny?” – napisał w „Pamiętniku Poety”. Urodzony 27 sierpnia 1894 r. poeta dorastał w galicyjskim Drohobyczu. W 1912 roku jego rodzina zmieniła nazwisko z Wirstlein na Wierzyński. „Wychowała mnie prowincja (…) wzbudziło to we mnie sentyment do Stryja, Drohobycza, Sambora i Chyrowa, do tych małych miast i miasteczek, między którymi krążyłem do 18. roku życia. Jako syn emerytowanego wówczas urzędnika kolejowego najlepiej czułem się w okolicach dworca, skąd – jak mi się zdawało - wylatują drogi w szeroki świat lub nadciągają smutki i tęsknoty” – pisał Wierzyński w „Pamiętniku poety”.
Po maturze zdanej w liceum w Stryju udał się do Krakowa, gdzie na Uniwersytecie Jagiellońskim podjął studia z filologii polskiej, romańskiej oraz filozofii. Rok później przeniósł się do Wiednia, gdzie na tamtejszym uniwersytecie uczęszczał na slawistykę, germanistykę i filozofię. Już wówczas należąc do organizacji „Drużyny Sokole”, angażował się w działalność konspiracyjną i niepodległościową. W 1913 roku w Drohobyczu na łamach jednodniówki „1863” ukazał się, bowiem jego wiersz „Hej, kiedyż, kiedyż”. Niektóre źródła podają, że debiut miał miejsce rok wcześniej i był nim wydany przez miesięcznik „Brzask” wiersz „Niech żyje życie”.
Kiedy wybuchła I wojna światowa został wcielony do austriackiej armii i dostał się do niewoli rosyjskiej. W obozie jenieckim w Riazaniu nauczył się języka rosyjskiego i poznał tamtejszą literaturę. Do gustu najbardziej przypadła mu twórczość Aleksandra Błoka – symbolisty, dramaturga i jednego z największych poetów rosyjskich XX wieku. Na początku 1918 roku podjął udaną próbę ucieczki. Przez pół roku przebywał w Kijowie, gdzie wstąpił do konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Latem 1918 r., po zawarciu pokoju brzeskiego, wyjechał z pogrążającej się chaosie Ukrainy i przeniósł się do stolicy, gdzie został korektorem w redakcji „Gazety Warszawskiej”.
Dzięki podjęciu współpracy z pismem „Pro Arte et Studio”, szybko wszedł w artystyczne środowisko miasta. Podczas spotkań w kawiarni pod Picadorem, poznał takich poetów, jak Tuwim, Lechoń, Słonimski czy Iwaszkiewicz. Związani z nią byli m.in. Kazimiera Iłłakowiczówna, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Józef Wittlin. Wkrótce współtworzył z nimi grupę literacką „Skamander”, która stała się jednym z najważniejszych środowisk literackich międzywojnia.
W 1919 roku ukazał się jego debiutancki tomik zatytułowany „Wiosna i wino”. Pozycja stanowiła manifest skamandrytów – pokolenia symbolizującego odrodzoną Polskę. Jego twórczość recenzowano entuzjastycznie. Jak głosi anegdota poeta udając się po „Kurier Poranny”, w którym zamieszczono jedną z takich recenzji, spotkał przypadkiem jej autora i na oczach przechodniów ukląkł przed nim, powiewając przy tym kapeluszem.
Publicysta Witold Mieczysławski opisał poetę słowami: „Oczy iskrzyły mu się radością życia pełnego poezji i fantazji, piękności świata i własnej żywotności mięśni, umysłu i serca. Był prawdziwym olimpijczykiem, zwycięskim atletą, który umiał połączyć i utrzymać równowagę wysiłku umysłu i ciała w najwyższym osiągnięciu”.
Naznaczony wojną i rosyjską niewolą młody poeta miał w sobie entuzjazm dla nowych czasów, którym potrafi zarażać zachwyconych czytelników. Był to czas, kiedy Polacy wyraźnie wyróżniali się optymizmem i radością życia, na tle pogrążonych w powojennej traumie europejskich społeczeństw. Euforia spowodowana odzyskaniem niepodległości udzielała się również artystom. W swoim debiutanckim tomiku Wierzyński pisał: „Wiosna i wino: dwie wargi, co swymi/ Pocałunkami mieszają sny w głowie/, Że się zawraca do góry i dymi!/ O, przyjaciele! Piję wasze zdrowie!”. Publicysta Witold Mieczysławski opisał poetę słowami: „Oczy iskrzyły mu się radością życia pełnego poezji i fantazji, piękności świata i własnej żywotności mięśni, umysłu i serca. Był prawdziwym olimpijczykiem, zwycięskim atletą, który umiał połączyć i utrzymać równowagę wysiłku umysłu i ciała w najwyższym osiągnięciu”.
Podczas wojny bolszewickiej literat był oficerem do spraw propagandy w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa. W międzyczasie pracował dla „Ukraińskiego Słowa” i „Dziennika Kijowskiego”. Po demobilizacji udał się w paroletnią podróż po zachodniej Europie. Mieszkał ze swoim bratem Bronisławem, m.in. we Francji i w Szwajcarii. Napisał wówczas cykl wierszy, które ukazały się później w trzecim zbiorze poezji zatytułowanym „Wielka Niedźwiedzica”, o którym poeta Józef Łobodowski napisał, że ukazywał on „inne oblicze złotowłosego młodzieńca: skupione, ze zmarszczoną brwią”.
Po powrocie do Warszawy Wierzyński oddał się dziennikarstwu. Stale współpracował ze „Skamandrem” i „Wiadomościami Literackimi”. W „Gazecie Polskiej” podjął się pracy recenzenta literackiego i teatralnego. W 1926 roku został redaktorem naczelnym „Przeglądu Sportowego”, zaś w 1931 tygodnika literackiego „Kultura”. W międzyczasie w roku 1923 ożenił się. W 1925 roku uhonorowano go nagrodą Polskiego Towarzystwa wydawców Książek.
Praca w „Przeglądzie Sportowym” nie była przypadkiem. Uznany literat był bowiem gorącym miłośnikiem sportu. Przede wszystkim piłki nożnej. Kierowany przez niego „Przegląd Sportowy” zmienił format, objętość i styl pisarski, przez co stał się najpopularniejszym pismem sportowym w kraju i jednym z lepszych w Europie. Ówczesny dziennikarz czasopisma Ryszard Mossin wspominał: „Czytali go wszyscy. Ci, co sport uprawiali, ci, co się na nim znali, i nawet ci, co o sporcie nic nie wiedzieli i dopiero pod wpływem `Przeglądu Sportowego’ stawali się jego entuzjastami i zwolennikami”. Z kolei w oczach innego dziennikarza pisma Jana Erdmana Wierzyński: „pisał, zmieniał, przekreślał, wyrzucał. (...) Logika, ujęcie, styl, słownictwo zdradzały mistrza. Każde słowo siedziało jak cegła w murze: nie można było niczego usunąć, nie trzeba było niczego dodawać”.
Będąc naczelnym „Przeglądu Sportowego” wymyślił takie inicjatywy, jak kolarski wyścig „Tour de Pologne” i „Plebiscyt na 10 Najlepszych Sportowców Polski”. Oba pomysły z powodzeniem realizowane są także dzisiaj. Szczególnie Tour de Pologne cieszy się solidną, międzynarodową marką. Poeta do tego stopnia oddany był tematyce sportowej, że w 1927 roku w wywiadzie dla pisma „Commedia”, zatytułowanym wymownie: „Precz z teatrem! Niech żyje sport!”, oznajmił: „Gdy słyszę moich dobrych znajomych zdobnych w wąsy lub brody królewskie, wymawiających z emfazą patetycznie nudne zdania, to przyznam, że mnie to bardzo śmieszy. Trudno, wolę w takich razach pójść na boisko”.
Publicysta Jan Bielatowicz napisał o poecie medaliście: „Nazwisko Wierzyńskiego wpłynęło na usta mas. I tych, co go czytali, i tych, co nigdy o nim nie słyszeli. Stał się bożyszczem chłopców biegających za piłką po zielonej murawie, wiosłujących po Wiśle i jej dopływach, goniących się z wiatrem po pylnych drogach”.
Wyrazem fascynacji sportem Wierzyńskiego były również wiersze. Zebrał je w tomie „Laur olimpijski”, za który zdobył złoty medal IX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Konkursy sztuki i literatury rozgrywano podczas olimpiad w latach 1912-1948.
Antoni Słonimski powiedział wówczas o Wierzyńskim, że jest „najlepszym poetą wśród sportowców i najlepszym sportowcem wśród poetów”. Publicysta Jan Bielatowicz napisał o poecie medaliście: „Nazwisko Wierzyńskiego wpłynęło na usta mas. I tych, co go czytali, i tych, co nigdy o nim nie słyszeli. Stał się bożyszczem chłopców biegających za piłką po zielonej murawie, wiosłujących po Wiśle i jej dopływach, goniących się z wiatrem po pylnych drogach”.
Sam zaś Wierzyński wspominał: „Olimpiada amsterdamska była dla nas szczęśliwa. Halina Konopacka zajęła pierwsze miejsce w rzucie dyskiem i dzięki temu Polska zdobyła po raz pierwszy złoty medal. Drugie takie odznaczenie przyznano `Laurowi olimpijskiemu`"
W 1935 roku otrzymał Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury, w 1936 - Państwową Nagrodę Literacką, a 1938 roku powołany został na członka PAL. W tym samym roku ożenił się ponownie. Jan Lechoń – poetycki kolega Wierzyńskiego napisał: „Jest to Mickiewicz, który ożenił się z Marylą, Słowacki, ożeniony z Ludwiką Śniadecką, i Krasiński, połączony legalnym węzłem z Delfiną Potocką”.
Po wybuchu wojny ewakuowano go wraz z zespołem redakcyjnym „Gazety Polskiej” do Lwowa. Następnie udał się do Francji, z której w 1941 roku przez Portugalię i Brazylię przedostał się do Stanów Zjednoczonych. Stał się bardem walczącego kraju. Wydał pięć tomów poetyckich, m.in. słynne „Krzyże i miecze”. W USA nawiązał współpracę z londyńskimi „Wiadomościami”. W tym trudnym czasie stracił niemal całą rodzinę, między innymi rodziców i brata.
Zwycięstwo komunistów zamykało mu możliwość powrotu do kraju. Jego twórczość na emigracji stała się lirycznym egzystencjalizmem, poszukiwaniem sensu życia i tęsknotą za krajem. Jeden z jego najsłynniejszych powojennych wierszy jest protestem przeciwko terrorowi komunistów wymierzonemu w polskich patriotów. Szczególne znaczenie miał jego wiersz „Na proces moskiewski” w którym potępiał skazanie szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego: „I osądził się hańbą i skazał na siebie,/ Uciekłszy od rozumu, szaleńczy trybunał,/ I z diabłem się na polskich mogiłach pokumał/ I potępiony będzie na ziemi i niebie”.
„Z najgłębszym smutkiem w sercach żegnamy poetę wolności, twórcę niezrównanego, świadomego swojej sztuki i swojego posłannictwa, wiernego przyjaciela, towarzysza prac i walk, najlepszego z nas, który pozostawił w niezapomnianych wierszach świadectwo naszych przeżyć i wzruszeń” – pisano o śmierci Wierzyńskiego na łamach londyńskich „Wiadomości”.
W 1953 roku wydał biografię Chopina. Publikował w emigracyjnych wydawnictwach londyńskich i paryskim Instytucie Literackim. Współpracował z Radiem Wolna Europa. W roku 1960 wydał tomik „Tkanka ziemi”. Zrezygnował w nim z regularnego wiersza, na rzecz wolnego, pozbawionego rymów. W 1964 roku wrócił do Europy i zamieszkał w Rzymie. Swój ostatni tomik „Sen mara”, ukończył na krótko przed śmiercią, która nastąpiła 13 lutego 1969 roku w Londynie. Tom wydano po jego śmierci. Ostatni wiersz „Sen mara” napisał kilka godzin przed śmiercią.
„Z najgłębszym smutkiem w sercach żegnamy poetę wolności, twórcę niezrównanego, świadomego swojej sztuki i swojego posłannictwa, wiernego przyjaciela, towarzysza prac i walk, najlepszego z nas, który pozostawił w niezapomnianych wierszach świadectwo naszych przeżyć i wzruszeń” – pisano o śmierci Wierzyńskiego na łamach londyńskich „Wiadomości”. Dziewięć lat później prochy poety sprowadzono do Polski i pochowano na Cmentarzu Powązkowskim.
Rok 2024 jest poświęcony pamięci Kazimierza Wierzyńskiego i jego twórczości. „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w 130. rocznicę urodzin Kazimierza Wierzyńskiego - wielkiego artysty słowa, niezłomnego w podtrzymywaniu ducha polskiej niezawisłości - ustanawia rok 2024 Rokiem Kazimierza Wierzyńskiego” - głosi uchwała przyjęta w lipcu 2023 r.(PAP)
Autor: Michał Szukała, Mateusz Wyderka
szuk/