5 września 1939 roku w walce powietrznej w okolicy Wyszkowa zginął pilot myśliwski, porucznik Stefan Stanisław Okrzeja. Był młodszym bratem Stefana Aleksandra Okrzei, bojowca PPS straconego przez carat za zamach na oberpolicmajstra płk. barona Karla Nolkena.
„Posłuchajcie bracia mili/ o Okrzei powieść znaną,/ Ażebyśmy tak walczyli,/ za ideę ukochaną./ Był to chłopiec piękny, młody,/ Wyście o nim nie wiedzieli/ A jak rzucił bombę w cyrkuł,/ Dostał się do Cytadeli” – śpiewał o najstarszym z rodzeństwa Okrzejów już po II wojnie światowej Stanisław Grzesiuk.
„Ballada o Okrzei” - niewiele zmieniona – mogłaby w zasadzie równie dobrze opowiadać o lotniku poległym w powietrznej walce z Niemcami we wrześniu 1939 roku. Porucznik Stefan Stanisław Okrzeja żył w cieniu legendy swojego brata, 19-letniego bojowca Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej, powieszonego 21 lipca 1905 roku na stokach warszawskiej Cytadeli za udział w nieudanym zamachu na oberpolicmajstra Karla Nolkena.
„Cztery samoloty eskadry dopadły Dorniera - pierwszy zaatakował Okrzeja, prowadząc ciągły ogień z odległości zaledwie 15-20 metrów. Dornier zapalił się i chwilę potem eksplodował, uszkadzając lekko samolot.”
Stefan Stanisław urodził się 24 kwietnia 1907 roku jako dziecko Walentego, dróżnika, i Heleny z domu Cieślińskiej. Na chrzcie otrzymał pierwsze imię na cześć najstarszego, straconego wyrokiem carskiego sądu brata.
Przyszły lotnik – jak czytamy na stronie polishairforce.pl - edukację rozpoczął w Warszawie, uczęszczał do Szkoły Rzemieślniczej im. Michała Konarskiego. Po maturze, 13 maja 1925 r., rozpoczął kurs w Cywilnej Szkole Pilotów na lotnisku Ławica w Poznaniu, który ukończył 3 czerwca 1926 r. - uzyskując prawo latania na małych samolotach turystycznych. 1 września 1926 r. został powołany do wojska. Otrzymał przydział do 2 Pułku Lotniczego w Krakowie, gdzie służył w 21 Eskadrze Liniowej.
Po odbyciu obowiązkowej służby czynnej pozostał w Krakowie jako podoficer nadterminowy. 27 września 1927 r. jako instruktor pilotażu został odkomenderowany do Centrum Wyszkolenia Oficerów Lotnictwa w Dęblinie. W słynnej „Szkole Orląt” przeżył pierwsze dramatyczne chwile. Wiosną 1930 r., oblatując nowy samolot Wibault, w którym niespodziewanie odmówiły posłuszeństwa stery, musiał ratować się skokiem ze spadochronem. Wysokość była za mała - na szczęście nierozwinięta czasza spadochronu zaczepiła o drzewo i pilot zawisł pół metra nad ziemią, wychodząc z wypadku bez szwanku.
1 października 1931 r. Okrzeja zaczął naukę w Szkole Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy. Ukończył ją, otrzymując 15 sierpnia 1934 r. promocję na stopień podporucznika - dostał przydział do 61 Eskadry Liniowej w 6 Pułku Lotniczym we Lwowie, potem został przeniesiony do 112 Eskadry Myśliwskiej w 1 Pułku Lotniczym w Warszawie. Wkrótce mianowany został zastępcą dowódcy eskadry.
W maju 1939 r. 112 Eskadrę włączono do Brygady Pościgowej, która miała bronić nieba nad stolicą. 29 sierpnia 1939 r. eskadrę przesunięto na polowe lotnisko w Zielonce pod Warszawą. Okrzeja latał na podstawowym wówczas w polskim lotnictwie myśliwcu P-11c - przełomowej w swoim czasie konstrukcji Zygmunta Puławskiego, niestety w chwili wybuchu wojny dosyć przestarzałej.
W swój pierwszy lot bojowy Stefan Okrzeja wystartował 1 września 1939 roku o godz. 11.55 – ugrupowanie ośmiu myśliwców miało przechwycić zmierzające z Prus Wschodnich nad Warszawę niemieckie bombowce Dornier Do 17. „Cztery samoloty eskadry dopadły Dorniera - pierwszy zaatakował Okrzeja, prowadząc ciągły ogień z odległości zaledwie 15-20 metrów. Dornier zapalił się i chwilę potem eksplodował, uszkadzając lekko samolot Okrzei (kawałek blachy wcisnął się między cylindry silnika). Z niewiadomych względów Okrzei oficjalnie przyznano zestrzelenie dwóch dornierów tamtego popołudnia” – czytamy na stronie polishairforce.pl.
Dwa dni później, 3 września, Okrzeja wziął udział w tzw. bitwie rembertowskiej, walce myśliwców Brygady Pościgowej z messerschmittami 110. Wraz z por. Arsenem Cebrzyńskim i kpt. Zdzisławem Krasnodębskim – późniejszym pierwszym dowódcą słynnego Dywizjonu 303 - zaatakował niemiecki samolot, który w efekcie został zniszczony. Okrzeja jednak nie rościł sobie praw do tego zestrzelenia.
5 września ok. godz. 13 Okrzeja poprowadził z polowego lotniska Zaborów nad Warszawę klucz myśliwców 112 Eskadry. Jego bocznymi byli podporucznik Witold Łokuciewski – później ostatni dowódca Dywizjonu 303 - i podchorąży Władysław Nowakowski. Drugi klucz „jedenastek” prowadził porucznik Wacław Łapkowski mający po bokach kaprala Ryszarda Góreckiego i starszego szeregowego Pawła Gallusa.
„Z odległości około 200 metrów Niemcy otwierają ogień. Nie przerywamy ataku i zbliżając się do bombowców, nieustannie prażymy z karabinów maszynowych. (...) Niestety, w tym momencie dostaje samolot Okrzei. (...) Krzyczę w mikrofon: - Stefan, skacz! Nadzieja na skok Okrzei coraz mniejsza, aż wreszcie gaśnie. Płonący samolot spada na pole w pobliżu szosy.”
„Patrolujemy na północny wschód od Warszawy. W 20 minut po starcie spotykamy nad Wyszkowem ciągnących kursem na Warszawę 9 dornierów. Lecą niżej, na lewo od nas. Skręcamy i atakujemy z tyłu i z góry. Dzięki przewadze wysokości szybko zbliżamy się do Niemców. Od ostatniej trójki dzieli nas odległość 300 metrów. Przede mną około sto metrów leci Okrzeja. Przymierzam się do prawego dorniera z ostatniego klucza. Widzę czarne krzyże na kadłubie i skrzydłach” – wspominał po latach „Tolo” Łokuciewski. „Z odległości około 200 metrów Niemcy otwierają ogień. Nie przerywamy ataku i zbliżając się do bombowców, nieustannie prażymy z karabinów maszynowych. Zwarty szyk Niemców zaczyna się powoli rozluźniać. Jeszcze chwila, a rozbijemy szyk i >>zaopiekujemy<< się pojedynczymi bombowcami. Niestety, w tym momencie dostaje samolot Okrzei. Spod obudowy silnika wydobywa się gęsty dym, jednocześnie obrywa się prawe skrzydło, a samolot zwala się w korkociąg i leci ku ziemi. Domyślam się, że Okrzeja został trafiony. Czy aby nie śmiertelnie? Może ujrzę rozwijający się spadochron? Krzyczę w mikrofon: - Stefan, skacz! Skacz! Na moment zapominam o bombowcach i przyglądam się ziemi. Nadzieja na skok Okrzei coraz mniejsza, aż wreszcie gaśnie. Płonący samolot spada na pole w pobliżu szosy” - opowiadał.
Do walki prawdopodobnie włączyły się też niemieckie myśliwce messerschmitty 110, które eskortowały bombowce. „W wyniku walki Polacy bezpowrotnie stracili trzy samoloty. Nowakowski wyskoczył ze spadochronem, jednak otwierając go zbyt nisko, doznał przy lądowaniu poważnego urazu kręgosłupa. Gallus i Górecki przymusowo lądowali w przygodnym terenie i wrócili do własnej jednostki (Górecki na tej samej, naprawionej maszynie)” – czytamy na stronie polishairforce.pl. „W walce tej w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach poległ por. Okrzeja. Widziano, jak jego płonący samolot z oderwanym skrzydłem spadł na pole koło wsi Kręgi przy szosie Wyszków - Serock. Jako przyczynę śmierci dokumenty Brygady Pościgowej podały zestrzelenie przez dorniery, ale wspominały także o kolizji w powietrzu maszyn Nowakowskiego i Okrzei (która mogła być następstwem zestrzelenia)” - napisano.
Ciało Okrzei, prawdopodobnie wyrzucone z kabiny podczas zderzenia z ziemią, znaleziono obok spalonego wraku samolotu i pochowano na miejscu. Po kilkunastu tygodniach żona lotnika Zofia uzyskała zgodę niemieckich władz okupacyjnych na ekshumację i bezimienny pochówek na cmentarzu w Wyszkowie. Przy identyfikacji zwłok obecni byli żona, brat Wacław i siostra Marta Okrzeja-Czarniecka. Wiosną 1940 roku ciało pilota złożono w rodzinnym grobowcu państwa Leskich (dawnych dziedziców Krąg) na cmentarzu w Wyszkowie. Opodal wsi Kręgi, na trasie Wyszków - Serock, przy zjeździe na Wólkę Somiankowską znajduje się pomnik w kształcie skrzydła - odsłonięty w 1961 roku z inicjatywy komitetu budowy pomnika powołanego przez ówczesną dyrektor szkoły w Kręgach Annę Ragu.
W 1947 roku rozkazem generała Władysława Andersa, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, porucznik Stefan Stanisław Okrzeja został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari - co niewątpliwie nie przyniosło mu uznania w oczach komunistycznych władz. W odróżnieniu od najstarszego brata - bohatera narodowego w II RP - który po wojnie hołubiony był również przez komunistów. Co w efekcie sprawiło, że po zmianie ustrojowej próbowano go „zdekomunizować”.
„O bojowcach PPS pamiętała i II Rzeczpospolita, i Polska Ludowa, z różnych powodów. Dziś są zapomniani” – ocenił publicysta historyczny Tomasz Stańczyk, autor tekstu „Bomby przeciw caratowi” (Superhistoria.pl. 2018). Przypomniał, że gdy w 2006 r. w Lublinie zastanawiano się nad zmianą nazw ulic, historyk Agata Konstankiewicz wypowiedziała się następująco: „Kontrowersyjna jest postać Okrzei. Dziś próbuje się go wybielić, ale pamiętajmy, że w PRL uważano go za świetnego komunistę. Dzisiejsze organizacje postkomunistyczne mówią zaś o nim jako o swoim ideowym przodku”.
„Nawet więc nie same czyny Okrzei (co to zresztą znaczy, że próbuje się go wybielić?), ale jego wizerunek ukształtowany przez propagandę PRL miał być argumentem za zmianą nazwy ulicy imienia” – skomentował tę kuriozalną wypowiedź Stańczyk.
„Spuścizną PRL było również fałszowanie pojęć i propagandowe zawłaszczanie bohaterów, którzy z komunizmem nie mieli nic wspólnego” – przypomniał w swoim felietonie dla PAP historyk z IPN, wykładowca Akademii Ignatianum dr Maciej Korkuć. „Historycy wielokrotnie musieli samorządom wyjaśniać, że takie postaci jak niepodległościowi socjaliści Stefan Okrzeja czy Bolesław Limanowski są błędnie kojarzone z komunizmem” - podkreślił.
O tradycji - dalekiej od komunizmu - w jakiej wychowano Okrzejów, świadczyć mogą życiorysy reszty rodzeństwa. Brat Władysław zginął jako 22-letni plutonowy podchorąży podczas wojny polsko-bolszewickiej; Michał, robotnik, zmobilizowany jako 40-latek we wrześniu 1939 r., został ciężko ranny w bitwie pod Garwolinem i zmarł w szpitalu w 1942 r. Wacław - aresztowany jako 17-latek przez carską policję, po powrocie z zesłania pracował w Warszawie jako księgowy, zmarł w 1955 roku. Pozostałe rodzeństwo Stefana to trzy siostry: Kazimiera Mieszczanek i Marta Czarniecka - obie zmarły w Warszawie w 1976 roku, Jadwiga Strzelbiecka - działaczka PPS w latach 90., członek Rady Naczelnej PPS, zmarła w 1996 roku.
Ojciec rodziny Walenty jako kolejarz po wybuchu I wojny światowej został ewakuowany w głąb Rosji, skąd już nigdy nie wrócił. Matka, Helena Okrzejowa, umarła 10 listopada 1949 roku.
„Czy jest w historii Polski, a może w historii Europy, a nawet świata druga taka matka, która kolejno urodziła i straciła czterech synów, w tym dwóch bohaterów narodowych o tym samym imieniu, którzy swoje młode życie oddali za Ojczyznę?” – czytamy w nocie biograficznej Okrzei na portalu informacyjnym warszawskiej Pragi. (PAP)
Autor: Paweł Tomczyk
top/ miś/ jpn/