07.01.2011. Warszawa (PAP) - Premiera spektaklu "Król kłania się i zabija", zainspirowany postacią i życiem noblistki Herty Mueller odbędzie się w sobotę w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Mueller grają jednocześnie trzy aktorki: Klara Bielawka, Agnieszka Roszkowska i Beata Fudalej.
Bohaterką spektaklu "Król kłania się i zabija" w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur jest Herta Mueller, jednak nie jako pisarka, laureatka literackiej Nagrody Nobla w 2009 roku, ale jako kobieta uwikłana w historię rodziny, zmagająca się z systemem komunistycznym, ze strachem i chęcią odwetu.
Bohaterka spektaklu przywołuje na scenie siebie z dzieciństwa w Banacie, siebie z czasów reżimu Nicolae Ceausescu i siebie współczesną. Grają ja trzy aktorki.
"Król kłania się i zabija" - jedna z książek Herty Mueller, na podstawie której powstało przedstawienie, to kilka esejów układających się w prywatną i polityczną autobiografię pisarki. Teksty dotykają dzieciństwa w Rumunii, matki cierpiącej głód na zesłaniu na Ukrainie, samobójstw przyjaciół i popełnionych na nich morderstwach oraz emigracyjnego życia autorki w Niemczech. "Król kłania się i zabija" to także refleksja nad istotą języka; żyjąc w państwie dyktatury, Mueller doświadczyła języka jako narzędzia represji, ale również jako narzędzia oporu wobec totalitarnej władzy.
Mueller przyszła na świat w 1953 roku, w wielokulturowym Banacie w Rumunii, w rodzinie rumuńskich Szwabów. Był to czas, gdy mniejszość niemiecka w Rumunii czuła się podwójnie zagrożona: po pierwsze konsekwencjami przegranej u boku Hitlera wojny, po drugie szykanami komunistycznego państwa. Społeczność rumuńskich Szwabów jest bardzo konserwatywna i od wieków świadomie izolowała się od otaczających ich Rumunów. Ojciec Mueller wspominał służbę w SS jako najwspanialszą przygodę swego życia.
Mueller wychowywała się w atmosferze lęku przed represjami komunistów. Jej matka w 1945 roku została deportowana do obozu pracy na Ukrainie, gdzie spędziła pięć lat. Ukończyła w roku 1976 studia romanistyczne i germanistyczne w Temeswarze, potem została zatrudniona jako tłumaczka w fabryce maszyn. Pracę straciła jednak już w roku 1979, po tym, jak odrzuciła ofertę współpracy ze służbami bezpieczeństwa, bo nie chciała szpiegować swego męża i przyjaciół. Securitate było w tych czasach w Rumunii wszechobecna. Mueller wspomina, że rewizje domowe, cenzurowanie listów, przesłuchania i groźby były na porządku dziennym i nikt się im nie dziwił.
Po zwolnieniu z pracy Mueller chwytała się różnych dorywczych zajęć, tłumaczyła, udzielała korepetycji, ale pracodawcy wcześniej czy później dowiadywali się, że nauczycielka ich dzieci jest "wrogiem narodu" i pisarka znowu zostawała bez pracy. W końcu nie wytrzymując życia w klimacie nagonki, pogróżek, anonimowych telefonów złożyła w roku 1985 wniosek o wyjazd z kraju. Do chwili otrzymania paszportu w roku 1987 i wyjazdu do Berlina Zachodniego nie wolno jej było opuszczać miejsca zamieszkania ani publikować. Jeszcze przez kilka lat po emigracji Mueller odbierała tajemnicze telefony, w których grożono jej śmiercią.
Mueller jest autorką m.in. "Nizin", "Sercątka", "Dziś wolałabym siebie nie spotkać".
Autorem scenografii do spektaklu w Teatrze Dramatycznym jest Jacek Malinowski. Kostiumy zaprojektowała Agnieszka Stanasiuk, muzykę skomponowali Robert Wasilewski i zespół Transkapela. W obsadzie spektaklu znaleźli się również Ewa Telega, Miłogost Reczek, Maciej Szary, Sławomir Grzymkowski, Henryk Niebudek i Joanna Król. (PAP)
agz/