W Parlamencie Europejskim w Brukseli otwarto w środę wystawę „Europa jest Ukrainą. Ukraina jest Europą”. Zaprezentowano na niej m.in. zdjęcia przedstawiające dramatyczne skutki rosyjskiej inwazji na Ukrainę, szczególnie dla dzieci i młodych ludzi.
Wystawa została otwarta z inicjatywy eurodeputowanej PiS Anny Zalewskiej we współpracy z Misją Ukrainy przy UE. W wydarzeniu udział wzięli ambasador Ukrainy przy UE Wsewołod Czencow oraz mer Czernihowa Władysław Atroszenko.
„Dziś jest 98. dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Wojna nie powinna być czymś, do czego przywykliśmy. Umierające dzieci, wymazywanie szkół, uniwersytetów i domów z powierzchni ziemi to nie może być normą” – podkreśliła Zalewska. Dodała, że jak dotąd 243 dzieci zginęło na Ukrainie z powodu agresji Rosji, a wiele więcej zostało rannych.
Europosłanka przekazała, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy zniszczono 1888 instytucji edukacyjnych na Ukrainie, a rozpętana przez Rosję wojna jest zagrożeniem nie tylko dla tego pokolenia, ale grozi zniszczeniem tożsamości ukraińskiej.
Polska polityk zauważyła, że niestety nadal Europa nie przemawia w tej kwestii jednym głosem. "Niektórzy z nas wciąż negocjują z państwem terrorystycznym, co oznacza, że przegrywamy jako Unia Europejska” – mówiła Zalewska i wyraziła nadzieję, że ta wystawa obudzi tych, którzy jeszcze śpią, uświadamiając okrucieństwa, które mają miejsce na Ukrainie.
Ambasador Czencow podkreślał, że dla Ukrainy to bardzo ważne, aby zwrócić uwagę społeczności międzynarodowej na problem cierpienia ukraińskich dzieci. "Setki ukraińskich dzieci zostały zabite przez Rosjan, setki zostały ranne, a miliony z nich stały się uchodźcami w Europie” – powiedział i dodał, że Ukraina jest wdzięczna za danie im możliwości legalnego uczenia się czy ochrony społecznej w Europie, jednak nie zmienia to faktu ciężkiego położenia, w którym się znalazły.
Czencow wskazał, że Ukraina stoi w obliczu złożonej sytuacji kryzysowej i nikt nie był przygotowany na taki właśnie stan rzeczy w Europie. Przekonywał, że już teraz trzeba myśleć o odbudowie miast na Ukrainie.
„Gdybyśmy chcieli sprowadzić ludzi do kraju, nie moglibyśmy tego zrobić, bo ludzie nie będą mieli gdzie mieszkać i pracować” - powiedział ambasador. Jak dodał, Ukraińcy chcą wrócić do domu i odbudować gospodarkę, mają ogromne wsparcie ze strony UE na wielu poziomach, ale cały czas potrzeba go więcej, bo sytuacja jest bardzo trudna. "Armia rosyjska idzie naprzód i używa naszych cywilów jako żywej tarczy. Wiem, że nie jest łatwo pomóc, ale razem walczymy nie tylko o wolność Ukrainy, ale całej Europy" – podkreślił.
Mer Czernihowa Atroszenko przekazał jak wygląda sytuacja w jego mieście w skutek rosyjskiej agresji. Mówił o bohaterskiej postawie nie tylko żołnierzy, ale przede wszystkim jego mieszkańców, którzy mimo dramatycznej sytuacji postanowili nie opuszczać miasta. Przekazał, że od początku agresji w samym tylko Czernihowie zginęło 314 cywilów, z czego 16 dzieci.
Jak podkreślił, wojska rosyjskie z premedytacją atakowały obiekty cywilne zrzucając bomby i ostrzeliwując na oślep dzielnice mieszkalne, gdzie nie było żadnych obiektów wojskowych, bądź też mających służyć obronie. Wskutek licznych ataków, poza ofiarami śmiertelnymi, została zniszczona prawie cała infrastruktura krytyczna, niemal wszystkie szkoły, szpitale, obiekty transportu publicznego, zabytki, a także ogromna liczba mieszkań i domów, przez co 20 tys. obywateli zostało bez dachu nad głową.
Mer wezwał do natychmiastowej pomocy w zrekonstruowaniu miasta. „Nie możemy czekać na koniec wojny. Musimy zrobić to teraz” - apelował. Jak argumentował, jest to konieczne, bo „jeżeli ludzie nie będą widzieli, że kraj się odbudowuje, zaczną szukać możliwości mieszkania i pracy w innych częściach Ukrainy, a także poza jej granicami". "Jeśli oni opuszczą Ukrainę, to będzie zdecydowanie trudniej wygrać te wojnę” - wskazał Atroszenko.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ ap/