Radni Płocka, głównie głosami PO i PSL, przyjęli we wtorek apel adresowany do Sejmu, Senatu i Ministerstwa Edukacji Narodowej o wycofanie reformy oświaty, z uwagi m.in. na jej koszty oraz grożące nauczycielom zwolnienia. Przeciwko uchwale głosowali radni PiS.
„Wdrażanie reformy oświaty w nadmiernym pośpiechu i bez należytego przygotowania wprowadza niepotrzebne zamieszanie wśród uczniów i ich rodziców oraz spowoduje utratę pracy przez wielu nauczycieli, pracowników administracji i obsługi” – podkreślono w apelu.
W uchwale zwrócono uwagę, że według prognoz, tylko w pierwszym roku wygaszania gimnazjów w Płocku pracę może stracić ok. 85 nauczycieli tych placówek oraz ok. 19 nauczycieli szkół podstawowych, a przewidywany koszt odpraw z tym związanych szacowany jest tam w 2017 r. na ok. 2 mln zł.
Według radnych, obawę budzi „brak oszacowania przez rząd kosztów planowanej reformy dla budżetów samorządowych”. „Naszym zdaniem, bez realnego dofinansowania z budżetu państwa, koszty reformy obciążą budżet samorządu, powodując konieczność zaniechania realizacji wielu inwestycji niezbędnych dla mieszkańców naszego miasta” – czytamy w uchwale.
Głosowanie nad przyjęciem apelu poprzedziła dyskusja, z udziałem radnych związanych oświatą, w której ścierały się argumenty za wprowadzeniem obecnej reformy i przeciwko niej.
„Tak ważna reforma strukturalna powinna zostać poprzedzona solidnymi konsultacjami społecznymi” – przekonywała wiceprzewodnicząca rady miasta Płocka Małgorzata Struzik z PSL, nauczycielka. Argumentowała, że obecny system oświaty „zaczyna dopiero rozwijać skrzydła” i przynosi już efekty, co pokazują międzynarodowe badania, wskazując na dobrze wykształconych absolwentów obecnych gimnazjów. Według niej, „środki finansowe, które pochłonie reforma powinny być wydawane racjonalnie na doskonalenie obecnego systemu, a nie na marnotrawienie, na nieznane w wyniku reformy rezultaty edukacyjne”.
Radny Marek Krysztofiak z PiS, także nauczyciel, oświadczył, iż apel o wycofanie reformy jest spóźniony, gdyż rozpoczynają się właśnie prace parlamentarne nad proponowanymi zmianami w oświacie. Wypomniał też popierającym uchwałę, że wcześniej, gdy znany był już projekt ustawy, nie chcieli oni dyskutować nad jego zapisami.
„Skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?” – pytał, przypominając o protestach nauczycieli z lat poprzednich. Wyliczył też wady dotychczasowego systemu, m.in. odejście od przedmiotowego nauczania i ograniczanie liczby godzin lekcyjnych, w tym historii, a także zwolnienia co roku 6 do 7 tys. nauczycieli w skali kraju oraz brak podwyżek od 2012 r. Przekonywał, że zwolnienia nauczycieli nie są przesądzone w założeniach reformy, a liczba miejsc pracy w szkołach zależeć będzie w dużej mierze od decyzji samorządu.
„Sytuacja jest naprawdę trudna, bo zwolnienia dotkną nie jednego, nie dwóch, ale stu nauczycieli i w kolejnym roku znowu to się powtórzy. Dlatego ten głos państwa jest bardzo ważny” - oświadczył podczas dyskusji prezydent Płocka Andrzej Nowakowski z PO, nawiązując do apelu radnych. „Mam świadomość, że priorytetem, podstawą edukacji jest uczeń, ale dzisiaj powinna znaleźć się także troska o nauczycieli, którzy za chwilę usłyszą bardzo trudne słowa i to bez względu na to, ile gimnazjów wygasimy, a ile będziemy przekształcać. Sytuacja będzie równie trudna” - dodał.
We wtorek Sejm rozpatruje w pierwszym czytaniu projekty ustaw wprowadzające reformę edukacji, w tym zmieniającą strukturę szkół na 8-letnie podstawówki, 4-letnie licea i 5-letnie technika oraz dwustopniowe szkoły branżowe, a także przewidującą likwidację gimnazjów. Zmiany te miałyby obowiązywać od roku szkolnego 2017-18. (PAP)
mb/ par/