O losach wniosku ws. referendum edukacyjnego zdecydują posłowie; skierowanie go do komisji było jedyną możliwą ustawową procedurą w tym przypadku - przekonywała minister edukacji narodowej Anna Zalewska, pytana, czy głosowanie w tej sprawie ma jeszcze sens.
Obywatelski wniosek o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum w sprawie reformy edukacji został skierowany w czwartek do sejmowej Komisji Ustawodawczej - tak zdecydował Sejm w głosowaniu.
"To jest konsekwencja realizacji ustawy o referendum, to nie jest hipokryzja" - zapewniła Zalewska w piątek w TVP Info. Jak mówiła, wniosek trafił do komisji, by posłowie mogli zastanowić się nad pytaniem referendalnym.
Dopytywana, czy głosowanie w tej sprawie ma jeszcze sens, skoro Sejm ma 90 dni na rozpatrzenie wniosku, zatem głosowanie odbyłoby się jesienią, minister odpowiedziała: "To orzekną posłowie w komisji, orzeknie to Sejm; ja jestem jednym z 460 posłów". "Ale to nie jest tak, że my głosowaliśmy nad, za skierowaniem do komisji - po prostu nie ma innej ustawowej procedury pracy nad wnioskiem o referendum" - dodała.
Wcześniej wiceminister Marzena Machałek, pytana - również w TVP Info - o wniosek w sprawie referendum, mówiła, że powrotu do gimnazjów już nie ma. "Rzeczywiście jest tak, że z szacunku dla Polaków nie odrzucono w pierwszym czytaniu - jak wszystkie poprzednie referenda były odrzucane przez ostatnie 8 lat - i będzie na ten temat dyskusja" - powiedziała. Jednak - jak dodała - dzisiaj pierwszy etap reformy już się dokonał, wiec dyskutowanie na temat powrotu do starej struktury jest niewłaściwe. "Tego się nie da zmienić" - podkreśliła.
"Zmiana struktury się dokonała, (...) powrotu do gimnazjów już nie ma, co nie znaczy, że nie należy dyskutować na temat oświaty i na temat tego, jak ona ma wyglądać" - dodała.
Jej zdaniem warto rozmawiać na temat przyszłości szkoły, ale - jak zaznaczyła - to są dwie różne rzeczy. "Nie został odrzucony wniosek o referendum, natomiast, jeśli mnie pani pyta, czy wniosek w referendum o powrót do poprzedniej struktury jest właściwy - nie, nie jest właściwy, ja się z tym nie zgadzam, bo za dużo się wydarzyło, poza tym poprzednia struktura szkolnictwa się nie sprawdziła" - powiedziała Machałek.
Pomysłodawcą referendum jest Związek Nauczycielstwa Polskiego; pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zebrano ponad 910 tys. podpisów. Złożono go w Sejmie 20 kwietnia. Pytanie referendalne, które chcą zadać obywatelom autorzy wniosku, brzmi: "Czy jest Pani/Pan przeciw reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku?".
Zalewska pytana była także o miejsca pracy dla nauczycieli po wprowadzeniu reformy. "Deklarowaliśmy, że wesprzemy nauczycieli, ponad tysiąc dodatkowych miejsc pracy się pojawiło. Pokazujemy dodatkowe miejsca pracy. Ale oczywiście mówimy też o normalnym ruchu kadrowym, bo przypominam: w tym roku będzie obniżony wiek emerytalny. W związku z tym, jak co roku, kilka tysięcy nauczycieli odejdzie na zasłużoną emeryturę" - mówiła Zalewska.
"W najbardziej kulminacyjnym momencie mieliśmy 23 tys. oferty pracy. Skąd się to bierze? - po pierwsze stąd, że zostaje ta sama liczba dzieci; po drugie w ciągu dwóch lat przekształceń pojawią się dodatkowe klasy, dlatego, że nie pozwalamy żeby w siódmej klasie - a byłaby to klasa pierwsza gimnazjum - łączono klasy. Tam powstanie ponad 5 tys. oddziałów, więc ponad 6 tys. 200 miejsc pracy" - podkreśliła.
Zgodnie z reformą edukacji w miejsce obecnych pojawią się 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie licea ogólnokształcące, 5-letnie technika i dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja zostaną zlikwidowane. Reforma oświaty rozpocznie się od nowego roku szkolnego, czyli od roku szkolnego 2017/2018. Uczniowie kończący w tym roku klasę VI szkoły podstawowej staną się we wrześniu uczniami VII klasy szkoły podstawowej.(PAP)
krm/ akw/ je/