Upadek muru berlińskiego uchodzi za symbol upadku komunizmu w Europie. Ale nie byłoby tego gdyby nie wydarzenia, które rozgrywały się w Polsce pod koniec lat 80. Powstanie ogromnego ruchu społecznego, jakim była „Solidarność" i trwanie jej mitu wyróżniało Polskę wśród tzw. demokracji ludowych. Co było tak niezwykłego w tej historii?
Wybory przeprowadzone w czerwcu 1989 r. były początkiem pokojowej rewolucji. Komuniści z dnia na dzień tracili władzę, „Solidarność” rosła w siłę. Gdyby wydarzyło się to dziesięć lat wcześniej, Kreml wysłałby czołgi na ulice polskich miast. Teraz jedynie się przyglądał.
Pod koniec lat osiemdziesiątych komuniści wschodnioeuropejscy – od Moskwy do Warszawy – uwierzyli, że gospodarki ich krajów może uratować tylko wolny rynek. Niektórzy z nich zapragnęli zostać kapitalistami i próbowali ukraść pierwszy milion.
4 czerwca 1989 r. przeprowadzono pierwszą turę wyborów do Sejmu i Senatu, na zasadach ustalonych podczas obrad Okrągłego Stołu; zakończyła się ona zwycięstwem „Solidarności”, którego konsekwencją był upadek komunizmu i przemiany polityczne nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie Środkowo-Wschodniej.
35 lat temu, 2 czerwca 1989 r., ukazał się pierwszy numer wznowionego „Tygodnika Solidarność”. Jego odrodzenie zbiegło się z początkiem przemian politycznych. W ciągu kolejnej dekady pismo stało się jednym z głównych uczestników debaty o kształcie i skutkach polskiej transformacji.
Wybory do parlamentu z 4 czerwca 1989 r., których zasady określono przy okrągłym stole, zakończyły się miażdżącym zwycięstwem Komitetu Obywatelskiego „Solidarności”. Po upływie kilku kolejnych tygodni zaowocowało to powstaniem rządu Tadeusza Mazowieckiego i złamaniem trwającej od ponad czterdziestu lat monopolistycznych rządów PZPR.
27 maja 1990 roku odbyły się w Polsce pierwsze po II wojnie światowej w pełni wolne wybory samorządowe. Przywrócenie samorządności wspólnot lokalnych uznawane jest za jedną z najważniejszych reform okresu transformacji ustrojowej.
Transformacja w Polsce była jak western, choć nie ten klasyczny, amerykański, ale – ze względu brutalność tego czasu – raczej w stylu Sama Peckinpaha. Przemoc naprawdę była powszechna - mówi PAP dr Michał Przeperski, autor książki „Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”.
Wciąż żywa jest żałoba po pegeerach. Chociaż były one nieidealne, zhierarchizowane, wręcz patriarchalne, a czasami przemocowe, to w odczuciu moich bohaterów i bohaterek dawały względnie spokojne życie - mówi PAP Bartosz Panek, autor książki „Zboże rosło jak las”.