W latach 1949–1989 Polskę opuściło na stałe ponad dwa miliony mieszkańców, a miliony innych włączyły się w legalne i nielegalne migracje czasowe, pracując lub handlując - wynika z publikacji Dariusza Stoli, której promocja odbyła się w czwartek w stołecznym IPN.
"Tą publikacją pragnąłem zapełnić pewną lukę. Mamy dość dobrze opracowaną historię migracji z Polski w XIX wieku czy w okresie międzywojennym. Natomiast w ogóle nie został pod tym względem opracowany okres PRL-u, a to jest przecież 40 lat naszej historii, kiedy z Polski na stałe wyjechało ponad dwa milionyosób, a przynajmniej ponad milion brało udział w migracjach zarobkowych. Chciałem opisać część historii PRL-u patrząc od strony migracji. Materiały do tej książki zbierałem przez kilka lat, podczas których prowadziłem własne badania na ten temat" - opowiadał PAP podczas spotkania autor publikacji "Kraj bez wyjścia? Migracje z Polski 1949–1989".
Jak zaznaczył Stola, przez 40 lat rządów komunistycznych w Polsce migracje bardzo się zmieniały. "PRL powstał jako państwo zamknięte, otoczone tysiącami kilometrów drutu kolczastego, a na wyjazdy zagraniczne władze zezwalały tylko wyjątkowo. Pierwsza fala migracji miała już jednak miejsce w okresie stalinowskim i była rzeczywiście jeszcze łączeniem rodzin rozdzielonych przez wojnę. Później, kiedy polityka izolacji osłabła, były masowe wyjazdy do Niemiec i Izraela po 1956 roku. Kiedy PRL się ustabilizował, a potem wszedł w kryzys w latach 70. pojawiło się coś nowego, co trwa do dzisiaj, czyli migracje do pracy, które w latach 80. okazały się najbardziej masowym zjawiskiem. W pierwszych dekadach PRL-u mamy więc jeszcze cienie II wojny, potem PRL klasyczny, a na koniec Polskę, która należała jeszcze do bloku radzieckiego, ale Polacy pracowali już na rynkach pracy zachodniej" - relacjonował autor.
W wydawnictwie zostały wykorzystane rozmaite źródła - pamiętniki, listy, badania socjologiczne i materiały z archiwum Komitetu Centralnego PZPR. "Były to także materiały SB, czyli Biur Wydziałów Paszportowych, bo one były częścią Służby Bezpieczeństwa, o czym zapewne nie wszyscy wiedzą. W książce pragnąłem także ukazać specyfikę działania tych biur. Próbowałem zrozumieć jak PRL działała na tym polu, kto realizował politykę paszportową, kto o niej decydował, jak wyglądała praktyka. Odkryłem sporo rzeczy, które nawet dla mnie jako badacza były zaskoczeniem. Był to na przykład fakt, że w pierwszym okresie działalność tych biur była próbą skopiowania Związku Radzieckiego. Nawet nazwa Biuro Paszportów Zagranicznych była tłumaczeniem z rosyjskiego, po polsku nie ma bowiem paszportów zagranicznych" - podkreślił Stola.
Według niego, osoby, które decydowały się na migracje to także nie byli przeciętni obywatele PRL. "Odnotowujemy tu duże zróżnicowanie regionalne np. z Górnego Śląska, opolskiego i Warszawy wyjechała prawie połowa migrantów. Byli to również ludzie lepiej wykształceni, a w latach 80. pochodzący przeważnie z miast. Sądzę, że ta publikacja to historia osobista bardzo wielu ludzi, którzy wyjeżdżali na krótko, na dłużej lub na stałe. Sam jako student w latach 80. wyjeżdżałem zarobkowo i teraz kiedy spotykam się z czytelnikami to wielu z nich mówi mi, że w książce opisałem ich własne losy" - podsumował autor publikacji. (PAP)
akn/ abe/