„Faktycznie nigdy w całej 45-letniej historii Polski Ludowej nie było momentu, by jej obywatel – dysponujący odpowiednią gotówką – mógł bez problemu kupić legalnie wszystko to, co było mu niezbędne. Nawet w okresach względnej stabilizacji zaopatrzenia nie wszystkie towary były stale dostępne w oficjalnej sprzedaży” – pisze Andrzej Zawistowski we wstępie książki „Bilety do sklepu. Handel reglamentowany w PRL”.
„To właśnie w kontekście handlu wewnętrznego najczęściej publicznie padało wówczas słowo +nierównowaga+. Było ono znacznie bezpieczniejsze niż np. określenie +puste półki+, choć zwłaszcza w latach 80. nie można już było uniknąć także i jego” – pisze autor. System kartkowy na lata stał się jednym z głównych symboli fatalnej gospodarki.
Jak zauważa Andrzej Zawistowski, trzeba podkreślić, że w Polsce występowała reglamentacja niepełna – nie obejmowała ona wszystkich podstawowych artykułów spożywczych. Poza systemem kartkowym były np. owoce i warzywa, ryby, jaja, sery, dziczyzna. Przez krótki czas na kartki sprzedawano mleko, wyroby ciastkarskie i olej. Istniał również częściowo równoległy, wolny rynek artykułów kartkowych – w przypadku mięsa można było kupić gotowe i półgotowe dania mięsne (klopsy, pulpety, mięso niepełnowartościowe, podroby, mieszanki warzywno-mięsne). Poza reglamentacją była również gastronomia otwarta. Zawistowski wymienia ponadto stosunkowo popularną formę samozaopatrzenia na wsiach, handel targowiskowy czy zakupy w Pewexie. „Nie wszystkie te kanały miały charakter legalny, co nie znaczy, że nie były chętnie wykorzystywane” – wyjaśnia.
W 1944 roku wprowadzono system sprzedaży kartkowej stworzony przez PKWN, zaś kartki na mięso, czyli te funkcjonujące jako ostatnie, zniesiono w 1989 roku. „W ten sposób historia sprzedaży kartkowej w pełni zawarła się w historii komunistycznej Polski” – zauważa autor.
Andrzej Zawistowski wyróżnia trzy, zróżnicowane okresy reglamentacji w handlu wewnętrznym. Pierwszy okres to lata do 1950 r. Wówczas system był typową regulacją stworzoną w sytuacji powojennej nierównowagi. Drugi, jednocześnie najkrótszy, etap sprzedaży reglamentowanej przypadł na lata 1951-1953. Posiadał on cechy charakterystyczne dla tradycyjnego modelu, ale jednocześnie pojawiły się elementy charakterystyczne dla lat 80.
Trzeci okres to lata 1976-1989, w którym można wyróżnić trzy podokresy. Pierwszy z nich to lata 1976-1980 i reglamentowana sprzedaż cukru. „W rzeczywistości to właśnie ten system w najlepszy sposób spełnił swoje zadanie. W 1976 r. uspokoił zaopatrzenie na rynku, stanowił sposób wsparcia zakupów na podstawowym poziomie, umożliwiał zwiększenie zaopatrzenia na +wolnym rynku+. Gdyby w 1980 r. udało się doprowadzić do zniesienia kartek (przy stosownej rekompensacie), byłby to najlepszy przykład funkcjonowania sprzedaży kartkowej” – uważa Andrzej Zawistowski.
Jako drugi podokres autor wyznacza lata 1981-1982. Jak zauważa, w tym czasie można zaobserwować niemal wszystkie błędy, jakie można popełnić przy wprowadzeniu systemu reglamentacji kartkowej – przeciąganie momentu jego wprowadzenia wywarło wpływ na narastanie paniki rynkowej, brak twardych danych statystycznych oraz uległość wobec żądań doprowadziły do ustalenia nierealnego do zrealizowania wymiaru przydziałów, chęć pozornego egalitaryzowania przydziałów doprowadziła do powstania systemu skomplikowanego na wielu poziomach, brak odpowiedzialnego nadzoru nad systemem doprowadził go do niewydolności i pozbawił społecznego zaufania, władze pozwoliły również na niekontrolowany rozrost systemu na poziomie centralnym i regionalnym, co doprowadziło do zjawiska „kuli śnieżnej”. Ten czas pokazał, że „władze odpowiedzialne za ówczesną politykę gospodarczą były kompletnie nieprzygotowane do zastosowania tego typu narzędzia, jakim jest reglamentacja artykułów pierwszego zapotrzebowania w handlu wewnętrznym” – ocenia autor.
Trzeci podokres to lata 1982-1989 i był to w zasadniczej części czas powolnego odchodzenia od reglamentacji. Jak postrzega autor, ten czas udowodnił tezę, że wprowadzenie systemu kartkowego jest równie trudne, jak wychodzenie z niego. „Mam wrażenie, że w gospodarce centralnie sterowanej można jeszcze inaczej rozłożyć akcenty – trudniej z reglamentacji było zrezygnować, niż ją wprowadzić” – uważa wręcz Zawistowski. Dojrzały system reglamentowanej sprzedaży budowano około roku, natomiast wychodzenie z niego zajęło ponad osiem lat.
W książce Andrzej Zawistowski stawia dwie tezy. Pierwsza mówi o tym, że reglamentacja kartkowa w PRL miała podwójny charakter. W bezpośrednio powojennym okresie reglamentacja była przykładem typowego mechanizmu, który miał służyć zaspokojeniu potrzeb konsumpcyjnych społeczeństwa na podstawowym poziomie. Podobne rozwiązania były stosowane w tym czasie w innych krajach europejskich czy w początkach II Rzeczypospolitej. Jak uważa Zawistowski, reglamentacja z lat 1976-1989 była natomiast hybrydą, specyficzną dla PRL. „Początkowo racjonowanie wprowadzone w 1976 r. miało charakter zbliżony do tego, który obowiązywał w latach 40. Z kolei rozwiązania stosowane od 1981 r. z jednej strony były wymuszone przez nacisk społeczny, z drugiej ograniczone przez brak możliwości realizacji przydziałów na oczekiwanym poziomie. W rezultacie powstał system, który nie satysfakcjonował w pełni ani społeczeństwa, ani władz” – wyjaśnia Zawistowski. Z upływem czasu system ten stawał się wygodny, chociaż nieoptymalny. Wobec tego większym problemem niż reglamentacja stała się procedura odejścia od kartek.
Autor jako drugą tezę stawia konieczność posiadania przez państwo mechanizmu sprzedaży reglamentowanej na wypadek sytuacji nadzwyczajnej. Systemy kartkowe były wprowadzane w atmosferze chaosu, co świadczyło o tym, że administracja państwowa nie była gotowa do zastosowania tego typu mechanizmu regulacji sprzedaży. Do względnej stabilności i porządkowania systemu doprowadzało dopiero nabieranie doświadczeń.
Według Zawistowskiego tylko okres bezpośrednio powojenny uzasadniał funkcjonowanie zaopatrzenia reglamentowanego. W 1976 czy 1980 roku Polska nie była w stanie wojny, nie została też dotknięta klęską humanitarną czy żywiołową. „Władze konieczność nadzwyczajnych rozwiązań w kwestiach redystrybucji dóbr powszechnego użytku tłumaczyły +dziełem szkodników+. Byli nimi najróżniejsi paskarze, łapówkarze, spekulanci, prywaciarze, sabotażyści poukrywani w państwowym handlu. W ten sposób usprawiedliwiano stałe braki. Kartki miały być przede wszystkim przywróceniem zasad społecznej sprawiedliwości” – pisze autor. Społeczeństwo natomiast winą za wszelkie kłopoty związane z zaopatrzeniem obarczały władzę. Rzadko kiedy słyszało się opinię, że wynikało to z niesprawnego socjalistycznego systemu ekonomicznego – większość społeczeństwa uważała, że był to efekt wywozu towarów do ZSRS czy celowego działania władzy, która w ten sposób chciała pognębić nieżyczliwe jej społeczeństwo.
W obszarze zainteresowania autora znalazło się również znaczenie sprzedaży kartkowej dla przeciętnego obywatela. Tuż po wojnie beneficjentem systemu kartkowego niewątpliwie było społeczeństwo, a w praktyce jego część. Jednak wraz z biegiem czasu ten system stawał się wygodnym narzędziem prowadzenia polityki, z czasem osłabiając jego znaczenie ekonomiczne. W latach 1951-1953 kartki stawały się „biletami do sklepu”, a ich posiadacze byli traktowani preferencyjnie. Jednak jak zauważa Zawistowski w latach 1976-1989 sytuacja była już bardziej skomplikowana. Latem 1976 roku, a następnie od 1989 roku kartki nadal były „biletami do sklepu”, jednak dystrybuowano je szerzej, częściowo nie miały więc już charakteru dyskryminującego. Kartki stały się narzędziem łagodzącym skutki załamania gospodarczego wynikającego z błędnej polityki ekonomicznej. „Wymiarem przydziału nie było więc minimum biologiczne, jak w przypadku reglamentacji czasów wojny i okresu powojennego, ale poziom możliwości pogrążonej w załamaniu gospodarki” – pisze autor.
Autor podsumowując książkę przedstawia uwagi i wnioski na przyszłość, jak powinien wyglądać sprawny system powszechnego racjonowania za pomocą kart zaopatrzeniowych. Aby taki system zadziałał, musi zostać dokładnie określona metoda racjonowania oraz wskazany podmiot wyłącznie odpowiedzialny za jej prowadzenie, musi zostać określona ścisła lista towarów reglamentowanych oraz norm ich sprzedaży, system musi być również wprowadzony sprawnie, wręcz narzucony przez władzę wykonawczą, system musi być również elastyczny, maksymalnie uproszczony i czytelny, wprowadzony na maksymalnie krótki okres. Jednym z warunków osiągnięcia celu jest także zdobycie zaufania konsumentów. Autor uważa również, że szkieletowy system sprzedaży reglamentowanej artykułów pierwszego zapotrzebowania powinien być stale gotowy. Jednak tym, co by upoważniało do wprowadzenia kartek, jest sytuacja nadzwyczajna.
Zawistowski ma nadzieję, że „bilety do sklepu” pozostaną jedynie obiektem zainteresowania kolekcjonerów i historyków.
Książka „Bilety do sklepu. Handel reglamentowany w PRL” Andrzeja Zawistowskiego ukazała się nakładem wydawnictwa PWN.
Anna Kruszyńska (PAP)