W wydawanej przez Muzeum Historii Polski serii „100-lecie niepodległości. Wspomnienia i pamiętniki” ukazały się dwa tomy wspomnień Władysława Konopczyńskiego, jednego z najwybitniejszych historyków polskich pierwszej połowy XX wieku. W tym roku przypada 70. rocznica jego śmierci.
Prof. Władysław Konopczyński był świadkiem czterech epok polskiej historii. Urodził się 26 listopada 1880 r. W wiek XX wkraczał już jako człowiek dorosły, mający za sobą zarówno doświadczenie w pracy naukowej, jak i pierwsze szlify polityczne w środowisku związanym z kształtującym się obozem narodowej demokracji. W niepodległej Polsce stał się częścią elity budującej instytucje odrodzonego państwa. Od końca 1918 r. był ekspertem w przygotowującym polskie stanowisko na konferencję w Wersalu Biurze Prac Kongresowych. Temu okresowi poświęcone są tomy „Dziennika” z lat 1918–1921, które do szerokiego kręgu czytelników trafiły dopiero pod koniec 2016 r. dzięki publikacji MHP i Ośrodka Myśli Politycznej. Kolejne tomy ukazały się z obszernym wstępem biografa Konopczyńskiego, prof. Piotra Bilińskiego, i rozbudowanymi przypisami autorstwa Pawła Plichty.
„Prawowierni endecy, aczkolwiek odnosili się do profesora z dużym szacunkiem, to jednak w prywatnych rozmowach przyznawali, że w sprawach politycznych profesor chodzi własnymi drogami i nie jest stuprocentowym endekiem” – pisał o nim jeden ze znawców jego twórczości. Rzeczywiście, lektura niemal codziennych zapisków prof. Konopczyńskiego świadczy o odróżnianiu się jego trybu pracy od polityków obozu endecji, a to stawiało go poza bieżącymi wyczerpującymi grami politycznymi. „10 maja [1922 – przyp. PAP]. Środa. Napisałem dla +Książki+ recenzje Kubali +Wojen duńskich+. Naskrobałem już moc przypisów do Lubomirskiego. Podczas obiadu zgłosił się do mnie młody Szwed Häggner z Göteborga, który w te strony przyjechał poznać język polski; obiecałem mu wyszukać studenta, który z nim razem przez dwa tygodnie będzie gadał i +Pana Tadeusza+ czytał. Wykład – o absolutyzmie oświeconym. W Bibliotece obrabiałem korespondencję Krasińskiego” – pisał o dniu typowym dla jego trybu życia.
Jesienią 1922 r. został wybrany na posła na Sejm I kadencji z listy Związku Ludowo-Narodowego. Od tego momentu z codziennej rutyny wyrywały go podróże do Warszawy oraz dramatyczne wieści nadchodzące do Krakowa. „W Bibl[iotece] Jagiellońskiej […] pisałem na czwartek zebranie historyczne […] Przy obiedzie dowiedziałem się od Heli fatalnej wieści z Warszawy o Niewiadomskim” – pisał w zapisku z 16 grudnia 1922 r., gdy w warszawskiej Zachęcie zamordowany został prezydent Gabriel Narutowicz. Śmierć pierwszego prezydenta niepodległej Rzeczypospolitej zszokowała Konopczyńskiego, znacznie bardziej niż większość polityków obozu Narodowej Demokracji. Nadziei na przyszłość historyk upatrywał w rządzie Wincentego Witosa powołanym w maju 1923 r., nie ukrywając jednak swojego dystansu wobec przywódcy ruchu ludowego: „Witos bez kartki wygłosił swoje exposé. Chwilami jego akcent chłopski: rzónd dołoży starań, rzónd zrobi etc. robił wrażenie tęgie, chwilami coś mu się w czytaniu zahaczało”. Instynktem politycznym Konopczyński wykazał się, gdy popierał przyznanie szerokich pełnomocnictw w prowadzeniu polityki gospodarczej premierowi Władysławowi Grabskiemu.
W dramatycznym tonie utrzymane są także zapiski Konopczyńskiego z maja 1926 r. „Sobota. Przyjechaliśmy do Lwowa całkiem punktualnie o dziewiątej. Straszna nowina o ustąpieniu rządu z Belwederu. Tegom się nie spodziewał po wczorajszych biuletynach. Poleciałem do Bujaka. Godzina smutnych rozmów” – pisał krakowski historyk. Kilka dni później z optymizmem dodawał, że z tych „czasowych zaburzeń” zwycięsko wyjdzie jego obóz polityczny. Jak zauważa autor wprowadzenia do dziennika prof. Piotr Biliński, „przewrót majowy oznaczał dla Konopczyńskiego wybuch wojny domowej, pogwałcenie zasad parlamentaryzmu i wprowadzenie dyktatury”.
Co niezwykle charakterystyczne, do krytyki przewrotu majowego i rodzącego się nowego systemu władzy wykorzystywał swoją ogromną wiedzę o przeszłości i doskonałe pióro. „W +Głosie Narodu+ z 1926 roku porównał przewrót majowy Piłsudskiego ze zgubnymi rokoszami Mikołaja Zebrzydowskiego i Jerzego Sebastiana Lubomirskiego. Pierwszy przypłaciła Polska utratą Inflant i Estonii, wystąpienie Lubomirskiego natomiast kosztowało kraj Kijów i Smoleńsk. Skutków buntu Marszałka Konopczyński nie przepowiedział” – zauważa prof. Biliński.
Michał Szukała