Naturę systemu sowieckiego, mechanizm zniewolenia oraz mentalność ludzi tworzących podporę komunistycznego reżimu opisuje wspomnieniowa „Rosja w łagrze” Iwana Sołoniewicza. To jedna z najciekawszych i najważniejszych książek o Związku Sowieckim.
Autor w 1933 roku został skazany na osiem lat łagru za próbę ucieczki ze Związku Sowieckiego, co udało mu się rok później.Sołoniewicz do obozu trafił z synem Jurijem i brat Borysem, biorącymi udział w ucieczce. Byli rosyjskimi inteligentami, którzy nie pogodzili się z systemem sowieckim. „Woleliśmy postawić na szali życie, niż wegetować w socjalistycznej krainie. Zdecydowaliśmy się zaryzykować, choć nie zmuszały nas do tego żadne bezpośrednie czynniki zewnętrzne. Moje materialne warunki były znacznie lepsze niż przytłaczającej większości wykwalifikowanej inteligencji rosyjskiej” - pisał Iwan Sołoniewicz.
Był instruktorem sportowym, doszedł do stanowiska zastępcy przewodniczącego Wszechzwiązkowego Biura Wychowania Fizycznego. Jego brat Borys, lekarz z wykształcenia, działacz nielegalnego skautingu, został w 1926 roku skazany na kilkuletni pobyt w obozie na Wyspach Sołowieckich. Bracia od młodości uprawiali sport. Siła i sprawność pomogły im przetrwać w łagrze oraz pozwoliły w 1934 roku na udaną ucieczkę do Finlandii.
Sołoniewicz do obozu trafił z synem Jurijem i brat Borysem, biorącymi udział w ucieczce. Byli rosyjskimi inteligentami, którzy nie pogodzili się z systemem sowieckim. „Woleliśmy postawić na szali życie, niż wegetować w socjalistycznej krainie. Zdecydowaliśmy się zaryzykować, choć nie zmuszały nas do tego żadne bezpośrednie czynniki zewnętrzne. Moje materialne warunki były znacznie lepsze niż przytłaczającej większości wykwalifikowanej inteligencji rosyjskiej” - pisał Iwan Sołoniewicz.
Sołoniewiczowie trafili do największego obozu w Związku Sowieckim – kombinatu Białomorsko-Bałtyckiego, który zbudował, za cenę ponad 100 tysięcy istnień ludzkich, kanał łączący Bałtyk z morzem Białym. Jak pisał autor z własnych obserwacji, Biełomorkanał powstał bez gospodarczego uzasadnienia – ruch był niemal żaden, a jego urządzenia zaczęły rozsypywać się niemal zaraz po wybudowaniu. To jeden z przykładów absurdów gospodarki sowieckiej. Sołoniewicz podaje ich więcej: „Głupota ta jest uzbrojona od stóp do głów. Za jej plecami stoją karabiny GPU. Nie ma ma nią rady”.
Iwan Sołoniewicz opisuje brutalną rzeczywistość łagrów, pracę więźniów ponad siły, ich wymieranie z powodu zimna, szkorbutu, głodu. Nie koncentruje się jednak na okrucieństwie, cierpieniach i poniżeniu. Wyjaśnia we wstępie do książki, że nie pisze sentymentalnej powieści i nie chodzi mu o wywoływanie sympatii czy współczucia, lecz o zrozumienie i opisanie istoty systemu sowieckiego. Obserwacje w łagrze dawały ku temu szczególną sposobność. „Wszystko, co dzieje się w łagrze, dzieje się również na wolności i odwrotnie. W łagrze wszystko to jest jedynie bardziej uchwytne, prostsze, bardziej wyraziste (…) W łagrze istota władzy sowieckiej nabiera jasności i zwięzłości wzoru algebraicznego” - pisał.
Autor wspomina o bezsensowych decyzjach i kompletnym chaosie panującym w łagrowej administracji, co odbijało się często tragicznie na więźniach. Chorowali po zjedzeniu nadpsutych ryb, które przysyłała ta sama obozowa władza, która potem miała pretensję, że nie wykonano planu. Nie dostawali i tak żałośnie małych porcji chleba, bo nie pracowali – nie dostarczono bowiem narzędzi. Gdy nadeszło polecenie wyekspediowana 8 tysięcy więźniów na inną wielką odległą budowę, skoro nie znaleziono tylu zdatnych do pracy, ładowano do wagonów chorych. Wielu z nich nie miało nawet szansy dojechać na miejsce.
Sołoniewicz pisze o aktywie partyjnym i administracyjnym, który bezwzględność i okrucieństwo GPU – policji politycznej – doprowadzał do kompletnego absurdu, niepotrzebnego nawet samej GPU. „Tak dzieje się w łagrze i na wolności”. O owych aktywistach pisał, że są dobrani pod kątem moralnej i intelektualnej tępoty. „Po przejściu wieloletniej szkoły rabunku, ciemiężenia i zabójstw, scementowani bezwzględnym oddaniem władzy i bezgraniczną nienawiścią ludności, aktywiści tworzą bardzo silną warstwę obecnego społeczeństwa Rosji”.
Władza sowiecka musiała mimo wszystko jakoś tłumaczyć społeczeństwu niepowodzenia, błędy, zaniedbania, nadużycia, braki we wszystkich dziedzinach życia. Sołoniewicz stwierdza, że pod względem wyszukiwania kozłów ofiarnych przewyższała najlepszych naśladowców Machiavellego. „Rząd chce pokazać masom, że on, rząd, władza i cały system stanowią szczyt doskonałości, a tylko aparat jest – za przeproszeniem – do niczego. I właśnie my, władza walczymy z tym aparatem. I to jak walczymy! Nie szczędząc życia... aparatu (…) Władza jest niewinna. Braki mechanizmu. Dziedzictwo przeklętego starego reżimu. Biurokratyczne nawyki, Utrata więzi z masami. Zatracenie poczucia klasowego. I tak dalej”.
Iwan Sołoniewicz nie pracował w obozie fizycznie, a więc o głodzie i ponad siły. Został zatrudniony w obozowej administracji. O jego pozycji w łagrze decydowały inteligencja, determinacja, spryt i przebiegłość w kontaktach z funkcjonariuszami łagrowymi. Zaproponował, że urządzi obozową spartakiadę i zaczął ją organizować. „Może niektóre fragmenty moich szkiców wydadzą się czytelnikowi cyniczne, ale daleki jestem od myśli, aby przedstawić siebie w postaci niewinnego jagnięcia. W tej codziennej, okrutnej walce o życie, która toczy się w całej Rosji, takich jagniąt w ogóle nie ma – one już wymarły”. Sołoniewicz zwraca uwagę na to, że system sowiecki nauczył ludzi dostosowywania się do niego i różnych wybiegów nie zawsze zgodnych z ewangeliczną moralnością. „Nie należy twierdzić, że cierpienie występowało zawsze w aureoli świętości”.
Autor przyznaje, że podczas pobytu prowadził „niemal uzdrowiskowe życie”. Wahał się więc, czy powinien ryzykować ucieczkę z łagru i ze Związku Sowieckiego. A właśnie w tym czasie władze postanowiły karać śmiercią za usiłowanie wydostania się za granicę.
Po ucieczce – wraz z synem i bratem - ze Związku Sowieckiego, Iwan Sołoniewicz stanął na czele rosyjskiego Ruchu-Ludowo Monarchistycznego. Określał się jako imperialista, rozumiejąc imperializm jako służbę i oddzielając go od nacjonalizmu. Uważał, że odepchnie on od Rosjan inne narody, którym przed rewolucją żyło się, jak uważał, „właściwie, całkiem nieźle. Bywało też nieprzyjemnie (gdzie nie bywa). Były też błędy (większy z nich to ucisk Polski). Myślę, że w przyszłości takich błędów nie będziemy popełniać”.
Wspomnienia z łagru zostały wydane po rosyjsku w 1936 roku. W dwa lata później książka została przetłumaczona na polski. Niedoskonały, niekompletny przekład został w obecnym wydaniu zweryfikowany, poprawiony i uzupełniony.
Książkę wydały Literatura Faktu PWN i Ośrodek KARTA. (PAP)
tst/ ls/