31 grudnia 2002 roku zmarł reżyser teatralny, aktor, w latach 1993 - 1996 minister kultury Kazimierz Dejmek. Dziennik "The Times" nazwał go po śmierci "socjalistą z przekonania, który nie raz zaszedł za skórę komunistycznym władzom".
W czasie wojny walczył w oddziałach związanych z ruchem ludowym, w 1943 roku był partyzantem Armii Krajowej. Kształcił się w zawodzie aktora w Studiu Dramatycznym Iwo Galla w Krakowie i w PWST w Łodzi. Debiutował w 1944 roku w Teatrze Ziemi Rzeszowskiej rolą Jaśka w "Weselu".
W 1946 roku Dejmek został zaangażowany przez Leona Schillera do łódzkiego Teatru Wojska Polskiego. W 1949 roku wraz z Januszem Warmińskim i Grupą Młodych Aktorów zorganizował warsztaty, podczas których pracowano przede wszystkim nad metodą Stanisławskiego (odnosiła się do realizmu psychologicznego postaci; tworząc rolę aktor miał czerpać z własnych przeżyć i doświadczeń). Z tej grupy wyłonił się łódzki Teatr Nowy. Pierwsza wspólnie wyreżyserowana premiera - czeska sztuka "Brygada szlifierza Karhana" Vaska Kani - odbyła się w listopadzie 1949 roku.
Inscenizacja "Dziadów" została przez władze odebrana jako antyrządowa i antyradziecka. Władysław Gomułka nazwał spektakl "nożem w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej". "Dziady" Dejmka podobały się krytykom i literatom z Moskwy, nie znalazły jednak uznania ambasadora ZSRR w Warszawie Awierkija Aristowa, który potępił przedstawienie - mimo że go nie oglądał.
W 1950 r. Dejmek objął kierownictwo Teatru Nowego w Łodzi, którym kierował do 1961 r. W 1951 roku zadebiutował jako samodzielny reżyser "Poematem pedagogicznym" Antona Makarenki.
Teatr Nowy stał się sceną zaangażowaną. "Budowaliśmy nasz teatr - mówił Dejmek - walczyliśmy o socjalizm tak, jak go pojmowaliśmy, i trwało to ładnych kilkanaście miesięcy. Dopiero po ich upływie zaczęliśmy się orientować, że nasze bojowe uniformy, jakie przywdzialiśmy do walki przeciwko staremu światu o ten nowy, to nie są bojowe uniformy, tylko po prostu liberie lokajskie" ("Gazeta Wyborcza", 1994).
Łódzki Teatr Nowy w latach 1954 - 1961 przygotował 46 premier, zyskał wówczas miano "teatru pokolenia".
W latach 1962-68 Dejmek kierował Teatrem Narodowym w Warszawie. Chciał stworzyć teatr narodowy z wielkim, polskim repertuarem. Zmierzył się z wielkimi romantycznymi dziełami: wyreżyserował "Kordiana" Juliusza Słowackiego (1965) oraz "Dziady" Adama Mickiewicza (1967) z Gustawem Holoubkiem w roli Gustawa-Konrada. W "Dziadach" Dejmka pierwszy raz w historii Wielka Improwizacja zabrzmiała bez żadnych skrótów.
"Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy uczestnikami pewnego wydarzenia historycznego, lecz cieszyliśmy się przede wszystkim z działania teatru, z siły jego oddziaływania" - mówił po latach Holoubek.
Inscenizacja została przez władze odebrana jako antyrządowa i antyradziecka. Władysław Gomułka nazwał spektakl "nożem w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej". "Dziady" Dejmka podobały się krytykom i literatom z Moskwy, nie znalazły jednak uznania ambasadora ZSRR w Warszawie Awierkija Aristowa, który potępił przedstawienie - mimo że go nie oglądał.
Po 14. przedstawieniu, 30 stycznia 1968 roku sztukę zdjęto z afisza. Dejmek został wyrzucony z partii, potem usunięto go ze stanowiska dyrektora Teatru Narodowego.
Od 1968 wystawiał gościnnie w Oslo, Essen, Dusseldorfie, Belgradzie, Mediolanie, Nowym Sadzie, w Wiedniu, a także w teatrach warszawskich: Ateneum, Dramatycznym i Wielkim oraz w Teatrze Wielkim w Łodzi. W latach 1975-81 ponownie kierował Teatrem Nowym w Łodzi, a od 1981 do 1995 był dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie. W latach 1988-89 był też prezesem tzw. "nowego" ZASP-u.
W 1993 roku objął fotel ministra kultury. Szefem resortu był do 1996 roku. W roku 2002 po raz trzeci objął dyrekcję Teatru Nowego w Łodzi, któremu w roku 2007 nadano imię Kazimierza Dejmka.
Urodzony w Kowlu w 1924 roku, zmarł 31 grudnia 2002 roku w Warszawie. Został pochowany w Łodzi na cmentarzu na Dołach.
W obszernym nekrologu Kazimierza Dejmka dziennik "The Times" nazwał go "socjalistą z przekonania, który nie raz zaszedł za skórę komunistycznym władzom". "Do końca życia - pisał +The Times+ - Dejmek uważał się za prawdziwego socjalistę. Oskarżał SLD o to, że zapomina o kulturze i socjalizmie, który według niego nie skończył się bynajmniej dlatego, że Lech Wałęsa przeskoczył przez płot w stoczni gdańskiej, a ZSRR się rozpadł". (PAP)
agz/ ls/