24 lutego 1929 roku w Sanoku urodził się malarz i grafik Zdzisław Beksiński. "Nieustannie eksperymentował. Był jednym z najbardziej hejtowanych twórców. Wytaczano przeciw niemu krzywdzące zarzuty. Beksiński to zjawisko we współczesnej sztuce" - powiedział PAP szef Muzeum Historycznego w Sanoku dr Jarosław Serafin.
Beksiński był synem inżyniera mierniczego Stanisława i nauczycielki Stanisławy z domu Dworskiej. Mieszkali w domu przy ul. Jagiellońskiej w Sanoku. "Od najmłodszych lat wykazywał talent rysunkowy. Matka kolekcjonowała jego rysunki do zeszytów. Jedną z najstarszych zachowanych w naszych zbiorach prac jest wykonany dziecięcą ręką rysunek autobusu" - powiedział PAP dyrektor Muzeum Historycznego w Sanoku dr Jarosław Serafin.
Niedługo po wojnie, na skutek wybuchu znalezionego zapalnika do ręcznego granatu chłopiec utracił opuszki kciuka i palca wskazującego lewej dłoni. W 1947 roku rozpoczął studia na wydziale architektury na AGH w Krakowie. Tam poznał późniejszą żonę Zofię Stankiewicz. Po studiach przez trzy lata pracował w Rzeszowie jako inżynier nadzoru budowlanego, jednak wraz z żoną powrócili do Sanoka. 26 listopada 1958 roku urodził się syn Tomasz - tłumacz, znany z kongenialnych przekładów dialogów z serii o Jamesie Bondzie i filmów Monty Pythona, dziennikarz muzyczny.
Dziełem Beksińskiego jest używany do dziś logotyp Sanockiej Fabryki Autobusów - stylizowany bocian w locie.
W latach 1957-1970 roku Beksiński pracował w Sanockiej Fabryce Autobusów "Autosan" jako projektant nadwozi. Pod koniec lat 50. zaprojektował prototyp nadwozia autobusu turystycznego SFW–1 Sanok (1958). Miał być to pierwszy polski autobus z silnikiem umieszczonym z tyłu. Projekt wyróżniał się charakterystycznymi "skrzydłami" wieńczącymi tylną część karoserii.
"Podczas testów drogowych prototyp wzbudzał ogromne zainteresowanie, jednak 5 marca 1958 roku Państwowa Komisja Oceny Transportu Samochodowego negatywnie zaopiniowała projekt. Beksiński zaprojektował także prototypy SFA-2 w wersji miejskiej i międzymiastowej zwane potocznie ‘akwariami’, SFA-3 oraz mikrobus SFA-4 Alfa. Wszystkie zaskakiwały nowoczesną, funkcjonalną formą i wyróżniały się wśród innych pojazdów produkowanych w PRL. Niestety, żaden z prototypów nie trafił do seryjnej produkcji" - wyjaśnił dr Serafin. Dziełem Beksińskiego jest używany do dziś logotyp zakładów SFA - stylizowany bocian w locie.
"Kierownictwo uznało, że Beksiński nie będzie projektował nadwozi. Zdegradowano go i przeniesiono do malarni, gdzie zajmował się mało odpowiedzialnymi zadaniami - przygotowaniem plakatów dla działu BHP. Była to praca znacznie poniżej aspiracji i możliwości twórcy. W tym czasie był już ukierunkowany na sztukę, dużo malował i wystawiał" - wskazał historyk. "Jeszcze podczas studiów Beksiński zainteresował się fotografią artystyczną. Około 1957 roku wraz z Jerzym Lewczyńskim i Bronisławem Schlabsem założył nieformalną grupę artystyczną. Nieustannie eksperymentował. Uprawiał rzeźbę pełnoplastyczną. Wykonywał także reliefy z patynowanego gipsu. Rzeźby były eksponowane w ogrodzie domu artysty. Działał w nurcie sztuki abstracyjnej, był uważany za twórcę awanagardowego. Porównywano go do taszystów. Przełomem w jego artystycznej karierze była zorganizowana przez Janusza Boguckiego wystawa w Starej Pomarańczarni w warszawskich Łazienkach w maju 1964 roku" - wyjaśnił, dodając, że wszystkie wystawione tam prace Beksińskiego wzbudziły duże zainteresowanie i zostały wykupione. W połowie lat 60. twórca zerwał z abstrakcjonizmem.
W jego obrazach i grafikach z "okresu fantastycznego" (od połowy lat 60. do lat 80.) pojawiły się motywy ginącej cywilizacji, śmierci i przemijania, rozkładu i destrukcji oraz tajemnicze postacie. Nazywano go "katastrofistą" i "malarzem koszmarów".
"W młodości inspirował mnie Artur Grottger i tego typu malarstwo. Duży wpływ wywarł na mnie także Picasso, ale to nic oryginalnego. Myślę, że o wiele większe znaczenie dla mojego malarstwa miała literatura, zwłaszcza utwory Franza Kafki, do którego nadal mam duży sentyment" - podkreślał Beksiński.
"W moim przypadku malowanie obrazów nie wynika ze społecznego posłannictwa lecz z potrzeby ducha. Jest to rodzaj psychicznego skrzywienia, z którym się urodziłem" - mówił w jednym z wywiadów.
"W młodości inspirował mnie Artur Grottger i tego typu malarstwo. Duży wpływ wywarł na mnie także Picasso, ale to nic oryginalnego. Myślę, że o wiele większe znaczenie dla mojego malarstwa miała literatura, zwłaszcza utwory Franza Kafki, do którego nadal mam duży sentyment" - podkreślał Beksiński.
"Figuratywne obrazy Beksińskiego spodobały się dużej części publiczności zwiedzającej wystawy i wzbudził zainteresowanie zagranicznych kolekcjonerów, jednak obok Jerzego Dudy-Gracza Beksiński stał się on jednym z twórców najbardziej atakowanych, wręcz hejtowanych przez krytyków. W stosunku do niego wytaczano czasem nawet najbardziej absurdalne i jednocześnie krzywdzące zarzuty" - podkreślił dr Serafin, dodając, że twórca posługiwał się perfekcyjną techniką. W odróżnieniu od wielu kolegów jako podobrazia używał głównie płyty pilśniowej, którą szlifował i pokrywał akrylowym podkładem. Używał głównie farb olejnych, a od lat 70. także farb akrylowych. Podczas malowania w zależności od nastroju słuchał głośnej muzyki rockowej bądź muzyki klasycznej. "Na otwarciach własnych i nie własnych wystaw nie bywam, bo jest to dla mnie potworny stres" - tłumaczył artysta.
Gdy władze Sanoka zdecydowały o wyburzeniu domu Beksińskich, we wrześniu 1977 roku wraz z żoną i synem przeprowadził się do Warszawy, na osiedle Służew nad Dolinką, do mieszkania przy ul. Sonaty 6. Tam zorganizował nową pracownię. W pierwszej połowie lat 80. rozpoczął współpracę z działającym w Paryżu Piotrem Dmochowskim. Obrazy Beksińskiego trafiały do prywatnych kolekcji w Zachodniej Europie, Japonii i USA. Marszand płacił twórcy przeciętnie 1000 dolarów za obraz. W PRL lat 80. miesięcznie była to poważna kwota przy średnich zarobkach miesięcznych rzędu 15-30 dolarów. Dziesięć lat później suma była już nieadekwatna do cen panujących wówczas na polskim i międzynarodowym rynku sztuki. Po kilkunastu latach malarz zerwał współpracę z Dmochowskim.
"Sztuka Beksińskiego obroniła się, a on stał się już w pełni uznanym twórcą. Beksiński to zjawisko we współczesnej sztuce. Nieprzychylnych głosów jest zdecydowanie mniej niż w latach 80. Jego prace cieszą się dużym zainteresowaniem kolekcjonerów. W październiku 2021 roku jeden z obrazów figratywnych - ‘Postać’ z 1978 roku został sprzedany na aukcji DESA Unicum za 1,92 mln zł" - przypomniał dyrektor sanockiego muzeum.
Od drugiej połowy lat 80. Beksiński zafascynował się grafiką komputerową. W kolejnej dekadzie korzystał już z możliwości jakie dawał "pecet", kserokopiarka, skaner i wchodzące do użytku pod koniec lat 90. cyfrowe aparaty fotograficzne. Coraz częściej poświęcał się grafice komputerowej.
We wrześniu 1998 r. zmarła Zofia Beksińska. W Wigilię 1999 roku samobójstwo popełnił syn twórcy.
Ostatnie lata życia malarz spędził w samotności, tworząc grafiki. Malował średnio dwa obrazy miesięcznie. Od głośnej muzyki tracił słuch. Słynął z nietypowego gustu kulinarnego - cenił potrawy fastfood z popularnych amerykańskich sieci. Smakowały mu wyłącznie pikantne potrawy, najchętniej chińskie i wietnamskie, popijane obficie coca colą.
21 lutego 2005 roku Beksiński został zamordowany przez 19-letniego Roberta K. Jego rodzice sprzątali mieszkanie i pracownię, ojciec wykonywał prace remontowe.
W 2012 roku przy Muzeum Historycznym w Sanoku powstała Galeria Zdzisława Beksińskiego. "W zbiorach naszej placówki znajduje się ponad pięć tysięcy eksponatów związanych ze Zdzisławem Beksińskim. Są to rysunki, fotografie, największy w Polsce i na świecie zbiór fotomontaży, heliografii oraz wykonanych w różnych technikach grafik i obrazów sztalugowych tego niezwykłego twórcy" - podkreślił dr Serafin.
"Może jednak mimo wszystko uda mi się dziś skończyć obraz" - notował malarz w dzienniku kilkanaście godzin tragedią. "Gdy morderca zadawał 17 ciosów nożem, obraz jeszcze sechł" - wyjaśnił dr Serafin. Beksiński nie tytułował obrazów, ostatni - przedstawiający liść w kształcie kwadratu, złożony niczym kartka papieru na cztery części również nie posiada tytułu, a twórca podpisał go literą "Y". Zabójca oraz jego wspólnik zostali ujęci przez policję i stanęli przed sądem.
1 marca 2005 roku prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył pośmiertnie malarza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za "wybitne zasługi dla kultury, za osiągnięcia w twórczości artystyczne". 8 marca twórcę pochowano na Cmentarzu Centralnym w Sanoku. Według sporządzonego w 2001 r. spadkobiercą prac i majątku artysty było Muzeum Historyczne w Sanoku.
"Dorobek fotograficzny Beksińskiego ukazuje artystę dynamicznego, poszukującego własnego sposobu wypowiedzi i silnej ekspresji. Przechodził od kpiny z socrealizmu, poprzez quasi-reportaże, różnego rodzaju eksperymenty formalne, szukanie ciekawych i zróżnicowanych faktur, aż do dzieł bliskich surrealizmowi czy ekspresjonizmowi" - pisał ówczesny dyrektor sanockiej placówki Wiesław Banach.
W 2012 roku przy Muzeum Historycznym w Sanoku powstała Galeria Zdzisława Beksińskiego. "W zbiorach naszej placówki znajduje się ponad pięć tysięcy eksponatów związanych ze Zdzisławem Beksińskim. Są to rysunki, fotografie, największy w Polsce i na świecie zbiór fotomontaży, heliografii oraz wykonanych w różnych technikach grafik i obrazów sztalugowych tego niezwykłego twórcy" - podkreślił dr Serafin.
30 września 2016 roku na ekrany kin trafił film "Ostatnia rodzina" w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego o losach rodziny Beksińskich od momentu przeprowadzki do Warszawy. Autorem scenariusza był Robert Bolesto. "Jeśli chodzi o osobę Zdzisława Beksińskiego, myślę, że odkryłem świat, który mnie porusza, mogę powiedzieć, że Beksiński stał mi się bardzo bliski. Relacje pomiędzy Zdzisławem, Zofią i Tomkiem Beksińskimi były niestandardowe, ale piękne. To byli ludzie naprawdę głęboko kochający się. Uważam, że nasz film jest filmem o miłości. O codziennej, trudnej miłości" - mówił odtwórca roli malarza Andrzej Seweryn w wywiadzie dla TVN24.
W listopadzie 2017 roku miał premierę film dokumentalny "Beksińscy. Album wideofoniczny" Marcina Borchardta zawierający materiały dźwiękowe i filmowe z domowego archiwum rodziny. (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ wj/