Po raz pięćsetny na scenie Teatru Dramatycznego imienia Aleksandra Węgierki w Białymstoku zostaną w sobotę wieczorem wystawione "Zapiski oficera Armii Czerwonej". Sztuka od 19 lat jest wciąż obecna na afiszu tego teatru; obejrzało ją około 50 tys. widzów. Spektakl, który wszedł do historii teatru w Białymstoku, to monodram, w którym w rolę lejtnanta Armii Czerwonej Miszy Zubowa wciela się Krzysztof Ławniczak. Reżyserem spektaklu jest były wieloletni dyrektor białostockiego Teatru Dramatycznego Andrzej Jakimiec.
Sztuka na podstawie powieści Sergiusza Piaseckiego w dowcipny sposób opowiada o kontakcie z cywilizacją europejską Miszy Zubowa. W 1939 roku Zubow z radzieckimi oddziałami wkracza do polskiego Wilna. Komizm i tragizm jego sytuacji polega na tym, że wpojone szablony stalinowskiej propagandy, którą jest "nasączony", przykłada do otaczającej go rzeczywistości.
Sztuka na podstawie powieści Sergiusza Piaseckiego w dowcipny sposób opowiada o kontakcie z cywilizacją europejską Miszy Zubowa. W 1939 roku Zubow z radzieckimi oddziałami wkracza do polskiego Wilna. Komizm i tragizm jego sytuacji polega na tym, że wpojone szablony stalinowskiej propagandy, którą jest "nasączony", przykłada do otaczającej go rzeczywistości.
"Fenomen, perełka" - takie określenia padają pod adresem tej sztuki, która od 19 lat cieszy się niesłabnącą popularnością wśród widzów. Dyrektor teatru Piotr Dąbrowski ocenia wręcz, że sztuka ta - jak mówi - wkracza w nowy etap i zapowiada, że będzie szerzej niż dotychczas prezentowana w całej Polsce, choć szczegółów jeszcze nie podaje.
Dąbrowski mówi, że to piękne, gdy w teatrze repertuarowym trafia się spektakl, który "wykracza poza charakterystyczną dla teatru codzienność zapominania i przemijania". "To jest fenomen. To jest dla każdego teatru wielkim splendorem. Jestem dumny, że takie spektakle mogą być na deskach i nie chylą się ku upadkowi tylko zachwycają publiczność" - mówi o monodramie Ławniczaka Dąbrowski. Ocenia, że z pewnością sztuce tej udaje się tak długo być na afiszu m.in. właśnie dlatego, że gra w niej jeden aktor, od którego wszystko zależy.
Sam Krzysztof Ławniczak ocenia, że spektakl się zmienia, dojrzewa, tak jak on zmienia się i dojrzewa na przestrzeni lat. "Zubow jest Zubowem, a ja jestem Ławniczak i tylko tyle" - odpowiada aktor pytany czy po tylu latach nie znudziło mu się wcielać tyle razy w tę samą postać i czy nie gubi go rutyna, czy też ta postać nie przeszkadza mu w innych rolach. Mówi, że nikt nie jest wolny od rutyny, ale bardzo trzeba się starać, bo "widza nie da się oszukać".
Reżyser spektaklu Andrzej Jakimiec uważa, że z całą pewnością jednym z kluczy do sukcesu tej sztuki jest wciąż aktualny temat. "Każdego 17 września każdego roku o tym pamiętamy" - mówi. Uważa też, że atutem jest gra aktorska Ławniczaka. Ławniczak podkreśla natomiast, że "lubi ludzi i musi lubić też swojego bohatera", którego pokazuje nie tylko jako mordercę, ale także jako zagubionego w świecie człowieka, który trafił do określonej rzeczywistości. Aktor mówi, że rola Zubowa "nie ma prawa mu się znudzić" i dodaje, że wie, iż są widzowie, którzy widzieli sztukę po kilkanaście razy.
Sztuka była pokazywana na przestrzeni lat w niektórych polskich miastach, ale też za granicą, np. w Wilnie czy w Mińsku na Białorusi. W białostockim teatrze jest wystawiana na małej scenie, gdzie często jest nadkomplet widzów.(PAP)
kow/ abe/