Sylwetki Jacka Kaczmarskiego nie trzeba – szczególnie starszym czytelnikom – przybliżać. Ten pieśniarz, kompozytor i poeta zwany bardem „Solidarności” okazał się dla peerelowskich władz tak dużym zagrożeniem, że niespełna dwa miesiące po zniesieniu stanu wojennego został uznany za persona non grata (osobę niemile widzianą) w Polsce Ludowej. Cóż takiego uczynił?
Otóż jak pisali pod koniec lipca 1983 r. fachowcy z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych: „Działalność estradową prowadzi od 1977 r. […] Początkowo występuje w tzw. Piosenkariacie, później w kierowanym przez J[ana] Pietrzaka Kabarecie +Pod Egidą+. Prezentowany przez niego wówczas repertuar miał charakter kontestacyjny i zawierał negatywne akcenty polityczne. Po sierpniu 1980 r. […] aktywnie włączył się w działalność +Solidarności+. Należał do kręgu radykalnych działaczy Regionu +Mazowsze+. Wspiera moralnie +Solidarność+ – występuje na wiecach i strajkach. W sierpniu 1981 r. był jednym z laureatów tzw. Festiwalu [powinno być: Przeglądu – GM] Piosenki Prawdziwej w Gdańsku – imprezy mającej charakter antypaństwowy i antyradziecki. W grudniu [de facto w październiku – GM] 1981 r. wyjeżdża z koncertami do Paryża. Po wprowadzeniu stanu wojennego odmawia powrotu do kraju, podejmując aktywną działalność w ścisłym kierownictwie tzw. Komitetu Koordynacyjnego Związku +Solidarność+ na terenie Francji [chodzi o paryski Komitet Poparcia Solidarności, którego w grudniu 1981 r. był współzałożycielem, a później wchodził w skład jego pięcioosobowej rady – GM]. Udziela licznych wywiadów, organizuje imprezy estradowe dyskredytujące politykę wewnętrzną naszych władz. Od listopada 1982 r. związał się z rozgłośnią R[adio] W[olna] E[uropa]. Z paryskiego studia prowadził cykliczne audycje pt. +Kwadrans Jacka Kaczmarskiego+, w których w sposób zdecydowanie wrogi ocenia zachodzące w naszym kraju przemiany”.
Jak by było tego mało w 1983 r. wydał w Instytucie Literackim w Paryżu książkę zatytułowaną „Wiersze i piosenki” będącą – jak stwierdzano przy Rakowieckiej – „zbiorem jego dotychczasowej działalności literackiej i politycznej”. Nie trzeba chyba dodawać, że została ona przez władze PRL odebrana negatywnie. I to na tyle negatywnie, że 15 września tego roku Biuro Paszportów MSW wydało kuriozalne „postanowienie o wpisaniu cudzoziemca [czyli Kaczmarskiego – GM] do indeksu osób niepożądanych w PRL”.
Niejako przy okazji wpisano mu „nieustalone obywatelstwo”, choć polskiego się nie zrzekł. I mimo że działania te wydają się pozornie bezsensowne – nadal dysponował polskim paszportem – to jednak nie mógł się nim posługiwać, gdyż ten dawno już stracił ważność i – jak się można domyślać – polskie placówki dyplomatyczne zapewne otrzymały zalecenie, aby jej nie przedłużać. A w tej sytuacji – bez przyjęcia obcego obywatelstwa – nie miał szans na wjazd na teren Polski.
To właśnie wspomniana książka, a dokładniej jej odbiór przez peerelowskie władze, był bezpośrednim impulsem, „kroplą, która przelała czarę goryczy” i spowodowała sięgnięcie po tak drastyczne rozwiązanie. Decyzja polityczna o wpisaniu go do indeksu osób niepożądanych zapadła w niespełna tydzień po recenzji tej książki sygnowanej przez MSW. A
autorowi (autorom) specjalnej analizy poświęconej tomowi „Wiersze i książki”, która była (jako załącznik do Informacji Dziennej) przeznaczona dla wąskiego, kilkuosobowego grona odbiorców (na czele z I sekretarzem Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i premierem Wojciechem Jaruzelskim) szczególnie nie przypadły do gustu „Mury”, uznawane powszechnie za nieformalny hymn „Solidarności”.
Ich tekst miał być rzekomo „pełen nienawiści, wrogości”, a nawet nawoływać „do przewrotu”. Za „szczególnie mocny w wymowie” uznano jego refren – „Wyrwij murom zęby krat! / Zerwij kajdany, połam bat! / A mury runą, runą, runą, runą / I pogrzebią stary świat!”. Jak zatem widać przy Rakowieckiej ewidentnie nie zrozumiano rzeczywistego przesłania tej antyrewolucyjnej pieśni. Z drugiej strony na taką, a nie inną ocenę „fachowców” z MSW wpływał fakt, że utwór ten nie tylko stał się „protest – songiem” śpiewanym „we wszystkich sytuacjach konfliktowych między internowanymi, a służbą więzienną”, ale również sygnałem wywoławczym podziemnego Radia „Solidarność”, a dokładniej niektórych jego ośrodków (m.in. w Krakowie czy później w Warszawie i Siedlcach).
Oczywiście lista zarzutów wobec Jacka Kaczmarskiego i jego twórczości nie ograniczała się jedynie do „Murów” – była zdecydowanie dłuższa. Zarzucano mu, że w swoich tekstach „nawołuje do nienawiści, uczy nienawidzić”, a także prosi o wytrwanie w niej, gdyż twierdzi, że „nienawiść jest teraz ludziom potrzebna” i ma posłużyć zbudowaniu nowego, lepszego świata. W tym kontekście wymieniano „Prośbę” czy – z sobie tylko znanego powodu – „Przysięgę”. Z kolei inne jego utwory („Egzamin”, „Manewry”, „Nie lubię”, „Starzy ludzie w autobusie” czy „Świadectwo”) uznano za „wyjątkowo brutalnie atakujące przedstawicieli rządu, ustrój. Służbę Bezpieczeństwa, Z[motoryzowane] O[dwody] M[ilicji] O[bywatelskiej]”.
Nie spodobała się nawet „Kołysanka”, którą uznano za próbę „wyciśnięcia czytelnikowi łez, współczucia, litości”, a przez to doprowadzenie go do „buntu i nienawiści” wobec tych, którzy internowali rodziców jego bohaterów – dzieci, „małych, biednych, obszarpanych, z krwawiącymi sercami”.
Z kolei za „wyjątkowo wulgarne, przepełnione nienawiścią” uznano utwory „Koncert fortepianowy” oraz „Zbroja”. W tym pierwszym przypadku zapewne chodziło o fragment: „Do fortepianu po coś siadał chamie / Nie wydobędziesz zeń dźwięku rozkazem / Pod pięścią pryśnie kość i klawisz złamiesz / Ale nie zabrzmią dziejowe pasaże”, a w drugim o: „Wytresowali świnie / Kupili sobie psy / I w pustych słów świątyni / Stawiają ołtarz krwi”. W przypadku „Zbroi” nie podobało się również, że – jak stwierdzano – Kaczmarski stara się dodawać wiary, siły otuchy „bojownikom lepszego jutra”. Zapewne uznano – choć nie napisano tego wprost – że ta piosenka z kwietnia 1982 r. zagrzewa działaczy opozycji do oporu wobec stanu wojennego.
Komunistycznym recenzentom nie spodobało się nawet „Epitafium dla Brunona Jasieńskiego”, jako utwór „pokazujący bankructwo życia komunisty”. W większości zarzuty kierowane pod adresem twórczości Jacka Kaczmarskiego były chybione, czasem wręcz kuriozalne, co nie zmienia faktu, że jego utwory – nie tylko zresztą te wyżej wymienione – należały do podziemnych hitów, były chętnie słuchane przez działaczy opozycji i jej sympatyków. A także, że traktowano je, jako wyraz sprzeciwu wobec peerelowskiej czy szerzej komunistycznej rzeczywistości.
Bard „Solidarności” na indeksie osób niepożądanych w PRL pozostawał przez ponad sześć lat. Wniosek o wykreślenie go z niego złożono dopiero w dniu 3 stycznia 1990 r., czyli ponad cztery miesiące po tym jak pierwszym niekomunistycznym premierem został Tadeusz Mazowiecki. Najprawdopodobniej był to zresztą efekt panującego w resorcie spraw wewnętrznych w tym czasie bałaganu, gdyż Departament I MSW(wywiad) – na podstawie wniosku, którego Kaczmarskiego w indeksie tym umieszczono – już od ponad roku (dokładnie od połowy listopada 1988 r.) nie wnosił zastrzeżeń, co do przyjazdu piosenkarza do kraju. Wówczas to został on zaproszony na – wraz z takimi twórcami jak Bułat Okudżawa czy Natan Tenenbaum – na X Ogólnopolski Przegląd Piosenki Autorskiej.
W każdym razie działania w celu zmiany statusu barda „Solidarności” – persony non grata w PRL – podjęto dopiero w dniu 20 grudnia 1989 r., w związku z jak to stwierdzano „weryfikacją indeksu osób niepożądanych”. A sam Jacek Kaczmarski powrócił do Polski w roku 1990, by pięć lat później wyemigrować do Australii. Była to już jednak zupełnie inna emigracja, niż ta wymuszona stanem wojennym. I oczywiście nikt go z powodu jego twórczości nie wpisywał ponownie na indeks osób niepożądanych. Tym bardziej, że zarówno sama Służba Bezpieczeństwa, jak i Polska Rzeczpospolita Ludowa odeszły do przeszłości.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP