„Prawo i pięść” w reżyserii Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego – pierwszy polski western, uznawany nieco z przymrużeniem oka za odpowiedź na słynne „W samo południe” Freda Zinnemanna – wszedł na ekrany kin 14 września 1964 roku i ma już 55 lat.
Lata 50. i 60. nazywane są złotą erą polskiego kina. Takie filmy, jak "Kanał " (1957), "Popiół i diament" (1958) Andrzeja Wajdy, "Pociąg" (1959) Jerzego Kawalerowicza, "Nóż w wodzie" (1961) Romana Polańskiego, czy "Rękopis znaleziony w Saragossie" (1965) Wojciecha Jerzego Hasa, to światowy poziom i ścisła europejska czołówka. W tym czasie powstały również "Prawo i pięść" duetu Jerzy Hoffman - Edward Skórzewski, nazywanych wówczas braćmi syjamskimi polskiego filmu, choć to inna półka. Bartosz Żurawiecki na łamach "Magazynu Filmowego SFP" zwrócił uwagę na jego podobieństwo z słynnym westernem Freda Zinnemanna "W samo południe" (1962). W obu filmach dominuje motyw bohatera, który samotnie walczy z grupą bandytów. Kenig jednak nie jest typowym kowbojem, to jak zauważa Żurawiecki "inteligent, którego okoliczności zmuszają do tego, żeby być twardzielem".
Premiera filmu odbyła się 14 września 1964 r. w Toruniu, w nieistniejącym już dziś kinie Grunwald. Toruń nie został wybrany przypadkowo. Większość zdjęć plenerowych kręcono bowiem w tym mieście, m.in. na Rynku Staromiejskim, Bramie Ciemnej i kościołach św. Trójcy i św. Jakuba. Pozostałe lokalizacje to Koronowo, Ciechocinek i Chełmża.
Hoffman i Skórzewski debiut fabularny zaliczyli filmem "Gangsterzy i filantropi", który wszedł do kin 15 lutego 1963 r., a więc niemal dokładnie półtora roku przed "Prawem i pięścią". Pomimo braku doświadczenia fabularnego udało się reżyserom namówić do udziału w debiucie czołowych aktorów. W "Gangsterach i filantropach" wystąpili m.in. Wiesław Michnikowski, Mieczysław Pawlikowski i Gustaw Holoubek, którego Hoffman i Skórzewski zaangażowali również do głównej roli – Andrzeja Keniga w "Prawie i pięści". Oprócz Holoubka w filmie tym zagrali Wiesław Gołas (Antoni Smółka), Zdzisław Maklakiewicz (Czesiek Wróbel), Zofia Mrozowska (Anna), Hanna Skarżanka (Barbara Dubikowska), Ryszard Pietruski (Wijas) i Ewa Wiśniewska (Janka). Scenariusz oparto na powieści Józefa Hena "Toast", która pod wpływem popularności filmu w 1996 roku, została wznowiona przez wydawnictwo Świat Literacki jako "Prawo i pięść". Powieść doczekała się tłumaczenia na języki holenderski, niemiecki i rosyjski.
Autorem zdjęć był Jerzy Lipman, za muzykę natomiast odpowiadał Krzysztof Komeda i to właśnie on skomponował do słów Agnieszki Osieckiej słynny motyw przewodni filmu śpiewany przez Edmunda Fettinga "Nim wstanie dzień". Piosenka w późniejszych latach doczekała się wielu interpretacji, m.in. w wykonaniu Katarzyny Nosowskiej, Ryszarda Rynkowskiego oraz zespołów Raz Dwa Trzy i Strachy na Lachy. Do dzisiaj jest ona jedną z najpopularniejszych piosenek filmowych.
Akcja filmu rozgrywa się na Ziemiach Odzyskanych w 1945 r., tuż po zakończeniu wojny. Do opuszczonego przez Niemców miasteczka Graustadt, przemianowanego na polsko brzmiące Siwowo, ściągają nowi mieszkańcy. Niestety, wraz z osadnikami pojawiają się bandy rzezimieszków i szabrowników, chcących wykorzystać czas między upadkiem starego porządku a nastaniem nowego. Głównym bohaterem jest mężczyzna o niemiecko brzmiącym nazwisku Kenig. Jest on byłym członkiem konspiracji, powstańcem warszawskim, więźniem Oświęcimia i Dachau. Do Siwowa przyjeżdża z grupą mężczyzn, która na polecenie polskich władz ma zabezpieczyć poniemieckie mienie. Na miejscu okazuje się, że mężczyźni ci są bandytami, którzy mają zamiar rozkraść owe mienie. Kenig, jako ten sprawiedliwy, podejmuje z nimi nierówną walkę. Kazimierz Kochański w "Tygodniku Kulturalnym" recenzował "Prawo i pięść" słowami: "Zasadnicze znaczenie tego filmu w naszym kinie wydaje się polegać na tym, że będąc westernem zrodzonym z polskich sytuacji, obdarł western amerykański z jego pozornie niepowtarzalnej egzotyki, że mówiąc o naszych sprawach uczynił z westernowych zdarzeń zdarzenia i konflikty bardziej prawdopodobne, a westernowe schematy sprowadził ze sfery abstrakcji i fantastyki na grunt realny, na którym postaci i charaktery mogą żyć normalnym, a nie tylko urojonym życiem".
Konwencja westernu była dla polskiej kinematografii czymś nowym. Odzwierciedlała jednak pewien trend przeszczepiania tego gatunku do kina europejskiego.
Konwencja westernu była dla polskiej kinematografii czymś nowym. Odzwierciedlała jednak pewien trend przeszczepiania tego gatunku do kina europejskiego. W 1962 r. austriacki reżyser Harald Reinl zrealizował film oparty na powieści Karola Maya "Winnetou: Skarb w Srebrnym Jeziorze". Dwa lata później słynny włoski reżyser Sergio Leone nakręcił "Za garść dolarów" z muzyką Ennio Morricone i Clintem Eastwoodem w roli głównej. Zapoczątkował tym samym bardzo udaną tzw. "Dolarową trylogię" – sztandarową dla spaghetti westernów. Kolejne jej części to "Za kilka dolarów więcej" (1965) oraz "Dobry, zły i brzydki" (1966).
Niemiecko-włosko-jugosłowiańska seria filmów o wodzu Apaczów Winnetou, z francuskim aktorem Pierrem Brice'em w tytułowej roli oraz hiszpańsko-włoskie spaghetti westerny pokazały, że konwencja ta wcale nie musi być domeną kina amerykańskiego. Za "żelazną kurtyną" filmy produkcji amerykańskiej nie były tak szeroko dostępne jak dzisiaj. Europejskie westerny były więc dla wielu w tej części świata często jedynym spotkaniem z tą konwencją. W Polsce prócz "Prawa i pięści" podobny film nakręcił Aleksander Ścibor-Rylski - były nim "Wilcze echa" (1968). Bieszczady pełniły tu funkcję podobną do Dzikiego Zachodu w filmach amerykańskich. Uzyskał on dość przychylne recenzje, lecz nie dorównał rozgłosem filmowi Hoffmana i Skórzewskiego.
Kochański w "Tygodniku Kulturalnym" pokusił się o konkluzję: "+Prawo i pięść+ to chyba jeden z najlepiej zrealizowanych filmów polskich na przestrzeni kilku ostatnich lat, film, który pod względem dyscypliny i opanowania warsztatu nie ustępuje niejednemu uznanemu westernowi amerykańskiemu". Natomiast w miesięczniku "Kultura" Jerzy Niecikowski zwrócił uwagę, iż "w walce o sprawiedliwość bohater westernu wprowadza do gry najwyższą stawkę – własne życie. Ryzyko, jakie podejmuje, wzmacnia jego sprawę. To samo ryzyko robi go prawdziwym bohaterem. Widz tym chętniej się z nim identyfikuje". Autor podkreślił dalej, że "dzięki opisanym mechanizmom western może być niezwykle skutecznym środkiem propagowania określonych norm moralnych. Hoffman i Skórzewski posłużyli się konwencją westernu właśnie jako środkiem przekazu własnych norm moralnych. To przede wszystkim wzięli z westernu. I wzięli chyba najlepszą część."
Wiktor Woroszylski w recenzji dla magazynu "Film" zatytułowanej "Polski western" odniósł założenia "Prawa i pięści" do tzw. Polskiej Szkoły Filmowej, pisząc, że "poprzez swojego bohatera nawiązuje do wciąż jeszcze niezamkniętych i bynajmniej niewyczerpanych wątków +szkoły polskiej+". Woroszylski ponadto zauważył, że "twórcom +Prawa i pięści+ udała się rzecz niebanalna: zachowanie realizmu także w sferze ocen etycznych, uniknięcie łatwego deprecjonowania postaw niebohaterskich".
Hoffman i Skórzewski w podanej przez "Filmowy Serwis Prasowy" wypowiedzi komentowali swój film słowami: "Dramaturgia +Prawa i pięści+ jest niemal westernowa. Chcemy zrealizować realistyczny film psychologiczny, osadzony w typowo polskich warunkach, a zarazem film przygodowy. Problem naszego filmu: zagadnienie uczciwości człowieka wobec społeczeństwa i wobec samego siebie". Koncepcja ta pomimo upływu lat wciąż wydaje się bronić. W rozmowie z PAP krytyk filmowy Konrad J. Zarębski powiedział, że "+Prawo i pięść+ to jeden z ciekawszych eksperymentów". "Jako próba westernu jest filmem udanym" – dodał krytyk. Zarębski zwrócił także uwagę na dość zaskakującą i nieoczywistą obsadę głównej roli: "Kto by się spodziewał, że artysta tak nobliwy, jak Gustaw Holoubek będzie biegał po ulicach z pistoletem".
Pomimo przychylnych recenzji i dobrego odbioru film nie zdobył żadnych nagród. Otrzymał natomiast nominację do specjalnej jubileuszowej "Złotej Kaczki" przyznawanej z okazji 50-lecia Polskiej Szkoły Filmowej w 2007 r. dla najlepszej piosenki "Nim wstanie dzień". W ostatniej edycji popularnego plebiscytu "Filmu' z 2012 r., podsumowującej cały dorobek polskiego kina, nominacje w kategorii "najlepsze polskie filmy sensacyjne i ich reżyserzy" otrzymali Edward Skórzewski i Jerzy Hoffman, a w kategorii "najlepszy aktor polskich filmów sensacyjnych" - Gustaw Holoubek. (PAP)
autor: Mateusz Wyderka
mwd/ wj/