Spektakl o jednym z najgłośniejszych procesów sądowych II Rzeczpospolitej wystawi Narodowy Teatr Stary w Krakowie. Premiera „Sprawy Gorgonowej” w reż. Wiktora Rubina odbędzie się w sobotę na scenie kameralnej.
Tytułową bohaterkę, odgrywaną przez Martę Ścisłowicz, publiczność będzie oglądać w stanie hipnozy. W rolę hipnotyzera wcieli się zawodowy psycholog hipnotyzer Jerzy Korzewski.
Akcja trzyczęściowego dramatu rozgrywa się na przestrzeni ok. dwóch lat. Widzowie mogą mieć wrażenie, że znajdują się na sali rozpraw i oglądają głośny proces Gorgonowej. Za każdym razem na scenie będzie występował hipnotyzer i ława przysięgłych, złożona z osób z prawomocnym wyrokiem sądowym. „Wyrok usłyszymy, ale nie w taki sposób, w jaki wszyscy by się spodziewali” – powiedziała autorka dramatu Jolanta Janiczak.
Nie jest to jednak dramat realistyczny. Całość – jak mówiła w czwartek dziennikarzom autorka – zaaranżowana jest w wizję lokalną, po to, by dać możliwość wypowiedzi różnym opcjom światopoglądowym, osobom postronnym.
Podkreśliła, że w sztuce interesowało ją, jak każdy z bohaterów i obserwatorów tej głośnej historii chciał na zbrodni skorzystać. "Z jednej strony zobaczymy rodzącą się wtedy lewicę, reprezentowaną przez artystów, którzy wykorzystywali postać Gorgonowej do emancypacji, z drugiej strony prawicę, np. sądy, które potrzebowały +wyczyścić+ społeczeństwo z napięć” - opisywała autorka.
Ścisłowicz przyznała, że bała się zetknięcia z hipnozą, w okresie międzywojennym często wykorzystywaną w śledztwach. „Przygotowując się do spektaklu ćwiczyłam wejście w stan hipnozy. Byłam na kilku sesjach. Pierwsze trzy wejścia w tej stan dają się odczuć fizycznie – ciało się trzęsie, poci, czuje się mrówki. Z każdym kolejnym wejściem stan ten staje się coraz bardziej naturalny. Kiedy się go +oswoi+, to nie czuje się ciała, a pozostaje tylko stan umysłu, obrazów” – mówiła PAP odtwórczyni Gorgonowej.
Jak oceniła, hipnoza może być doskonałym narzędziem aktorskim, ale może też służyć poznaniu siebie. „To stan, który daje szansę na bardzo głębokie wejście w siebie i w graną postać. (…) Podczas hipnozy pojawiają się jakieś obrazy, intuicje i emocje, które bardzo wiele rzeczy tłumaczą i to się łączy w logiczną całość (…) W aktorstwie jest rodzaj magii, energii, czegoś, czego nie da się pojąć rozumem. Hipnoza pozwala dojść do tajemnicy prawdy” – zauważyła aktorka.
Rita Gorgonowa, 23-letnia Chorwatka, której mąż przebywał w Stanach Zjednoczonych, w 1924 r. została guwernantką dwójki dzieci, które samotnie wychowywał 40-letni Henryk Zaremba (żona znajdowała się w szpitalu psychiatrycznym). Została jego kochanką i urodziła mu córkę. Początkowo stosunki między Gorgonową a dziećmi Zaremby z małżeństwa układały się dobrze, z czasem miały się znacznie popsuć. Zaremba nosił się z myślą o zerwaniu z Gorgonową.
W nocy z 30 na 31 grudnia 1931 r. w willi Zaremby niedaleko podlwowskich Brzuchowic zamordowana została we własnym łóżku 17-letnia córka Zaremby - Elżbieta (Lusia). O morderstwo oskarżono Ritę Gorgonową.
Pierwszy proces odbył się we Lwowie w 1932 r. Oskarżona została wówczas skazana na śmierć. Wyroku nie wykonano, ponieważ była w ciąży. Urodziła córkę w więzieniu. Następnie doszło do kasacji wyroku. Rok później odbył się kolejny proces, w Krakowie. Sąd skazała wówczas Gorgonową na osiem lat więzienia za zabójstwo.
Oba procesy Gorgonowej odbywały się pod silną presją opinii publicznej i prasy, niechętnych oskarżonej. Gorgonowa nigdy nie przyznała się do winy. Jej zeznania budziły wątpliwości. Obrona podnosiła zaniedbania w badaniu śladów, podważała wiarygodność zeznań syna Zaremby - Stanisława, obecnego w chwili morderstwa. Kwestionowała też ustalenia biegłych.
Po wyroku z 1933 r. Sąd Najwyższy oddalił kasację wniesioną przez obronę. Nie doszło do wznowienia procesu, co zapowiadali obrońcy. Rita Gorgonowa wyszła na wolność przedterminowo we wrześniu 1939 r. Informacje o jej dalszych losach są sprzeczne i niepewne. (PAP)
bko/ jbr/