W nocy zmarł Ireneusz Kania. Poliglota, wybitny tłumacz, pasjonat sportu, człowiek niezwykle skromny - poinformował w poniedziałek miesięcznik „Znak”.
"Pan Ireneusz Kania to szczególna postać, legenda, tajemnicza postać naszego miasta. Laureat Nagród Miasta Krakowa, ale też zdobywca pucharu Krakowa w podnoszeniu ciężarów kilka dekad temu (…), człowiek-księga, człowiek-biblioteka, człowiek-Wieża Babel, choć to określenie nie jest najlepsze, bo nie można mówić w przypadku pana Ireneusza o pomieszaniu języków, a raczej o objaśnianiu języków, tłumaczeniu świata" - mówił pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. Kultury Robert Piaskowski, kiedy w 2022 r. Ireneusz Kania odbierał nagrodę im. Kazimierza Wyki.
Był tłumaczem i autorem ponad 60 przekładów z kilkunastu języków, a jego ogromny dorobek translatorki obejmuje pozycje z dziedziny religioznawstwa, filozofii, teorii kultury i nauki, a także literatury pięknej. Przełożył dzieła m.in. Umberta Eco i Tybetańską Księgę Umarłych. Był znawcą filozofii buddyjskiej i kabały.
"Jego tłumaczenia towarzyszyły mi w tak wielu momentach życia. Sięgał po teksty ważne, niebanalne, stawiające wielkie wyzwanie. Wielka strata" - pożegnał Ireneusza Kanię w mediach społecznościowych Bartosz Szydłowski, dyrektor krakowskiego teatru Łaźnia Nowa.
"Był przyjacielem i regularnym czytelnikiem Miesięcznika. W ostatnim czasie byliśmy w stałym kontakcie, przygotowując wywiad o bardzo bliskim mu buddyzmie. Mimo szybkich postępów choroby, był spokojny" - napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych zespół miesięcznika "Znak".
W 1995 roku Ireneusz Kania otrzymał Nagrodę Polskiego PEN Clubu za przekład z literatury obcej na język polski, cztery lata później został uhonorowany Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca za "Muttavali. Księga wypisów starobuddyjskich". Jeszcze w tym roku otrzymał Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego.
Ireneusz Kania urodził się 19 września 1940 r. w Wieluniu, mieszkał w Krakowie. "Przed wieloma laty upatrzyłem sobie to miasto na miejsce do życia, do tego, co będę robił, chociaż tego wówczas jeszcze nie wiedziałem. Jestem w tym mieście, ono w tej chwili jest moje, i zawsze bardzo mi zależało na tym, żeby uznało mnie za swojego. Widzę, że tak się stało i za to jestem bardzo wdzięczny" - mówił w ubiegłym roku w Krakowie.(PAP)
autorka: Julia Kalęba
juka/ pat/