Zmarł Leopold Kozłowski - kompozytor, dyrygent i pianista. Miał ponad 100 lat. Artysta nazywany „ostatnim klezmerem Galicji” był związany z Krakowem od 1945 roku. W 2014 roku został honorowym obywatelem miasta.
Leopold Kozłowski - Kleinman urodził się 26 listopada 1918 r. w Przemyślanach k. Lwowa. Pochodził z żydowskiej rodziny ze świetnymi tradycjami muzycznymi - jego dziadek Pejsach Brandwein założył słynną w całej monarchii austro-węgierskiej kapelę; ojciec - Herman Kleinman, wybitny koncertmistrz i skrzypek, również prowadził przed wojną orkiestrę klezmerską.
Ukończył konserwatorium we Lwowie w klasie fortepianu, a po wojnie w Krakowie dyrygenturę w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej i przez lata pracował pod Wawelem kierując Zespołem Pieśni i Tańca Krakowskiego Okręgu Wojskowego, a po reorganizacji Zespołem Wojskowym „Desant” Warszawskiego Okręgu Wojskowego z siedzibą w Krakowie.
Był związany m.in. z Teatrem Żydowskim w Warszawie, cygańskim zespołem "Roma" i zespołem Rzeszowiacy z Mielca.
Koncertował ze Sławą Przybylską, współpracował z Jackiem Cyganem. Opracował sześć polskich wersji musicalu "Skrzypek na dachu". Skomponował muzykę do wielu spektakli Teatru Żydowskiego.
Był autorem muzyki filmowej m.in. do „ Austerii” w reż. Jerzego Kawalerowicza, do polskich sekwencji filmu „Wojny i miłości” w reż. Dana Curtisa i sekwencji cygańskich filmu Jerzego Skolimowskiego „Wiosenne wody”. W „Liście Schindlera” Stevena Spielberga zagrał rolę inwestora Andrzeja Farbera , był także konsultantem muzyki gettowej do „Listy Schindlera”.
Artysta w Holokauście stracił najbliższych. Jego życie i twórczość opowiedziane zostały w amerykańskim filmie „The Last Klezmer”. Koncertował w Europie, Stanach Zjednoczonych i Izraelu.
W 2008 r. otrzymał Złoty Medal „Zasłużony Kulturze - Gloria Artis”.
W maju 2014 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa. Wspominał wówczas, że pierwszy raz do Krakowa przybył jako żołnierz po zakończeniu wojny na wiosnę 1945 r. "Nie wiedziałem nic o tym mieście, tym bardziej o jego Kazimierzu" - wspominał. "Któregoś dania tam poszedłem, zobaczyłem wokół pejzaż śmierci: domy bez ludzi, okaleczone okiennice, milczące kamienie. Wówczas poczułem, że te kamienie chcą trochę muzyki, mojej, klezmerskiej muzyki, którą im tak brutalnie zabrano" - powiedział.
"Wróciłem do koszar, ubrałem mundur, zabrałem nieodłączny akordeon i poszedłem na Kazimierz. Usiadłem na połamanej, drewnianej skrzynce i grałem, grałem i grałem, grając czułem, że to granie to są moje zaślubiny z Krakowem i tej miłości jestem wierny" - opowiadał artysta podczas uroczystości w krakowskim magistracie.(PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ pko/